Tak to już jest, że podróże uzależniają. Że jak już człowiek zacznie i zorientuje się, ile ma możliwości, i że tak naprawdę nie ma ograniczeń („only the sky is the limit” 😉 ), to już nie ma powrotu… Tak przynajmniej ja czuję, bo – jak wiadomo – każdy ma inne potrzeby. 😉
MAPA
Poniżej znajdziecie listę odwiedzonych przeze mnie krajów z krótkim opisem i najlepszymi miejscówkami. Jeśli natomiast interesują Was konkretne miejsca to zapraszam na moją mapę Google, a jeśli chcecie poczytać o konkretnych podróżach zajrzyjcie na Polarsteps. Pod drugim linkiem znajdziecie poszczególne miasta oraz zabytki w wersji chronologicznej, posegregowane na konkretne wyjazdy. Oczywiście znajdziecie tam kilka zdjęć oraz linki do notek, żeby poczytać relacje, znaleźć ciekawostki oraz sporą dawkę informacji praktycznych.
CO ZWIEDZAM
Najbardziej interesuje mnie dzika przyroda, wysokie góry, piękne lasy i tajemnicze świątynie czy piramidy. Ale nie pogardzę też pięknymi zachodami słońca, kąpielami w ciepłych i turkusowych wodach mórz czy oceanów, ani wyprawami w głąb ziemi czy innymi dość ekstremalnymi formami wypoczynku. 🙂 W tym roku doszedł do tego i snorkeling. 😉 I właśnie o tym możesz przeczytać u mnie na blogu! 🙂
Wszystkie miejsca przeniesione są na mapę powyżej, bo lista zaczęła być zbyt duża, żeby o niej pisać w szczegółach 😉 i ciągle rośnie, bo jak wrócę z jednego miejsca to już myślę o następnych dwóch! A tak naprawdę to chciałabym pojechać prawie wszędzie! ;p Ale priorytety trzeba mieć, bo życia mi nie wystarczy (chyba, że zostanę drugim Cejrowskim, ale nie zamierzam łazić boso po świecie 😉 ).
Zaplanowane:
- Wyjazd na jakąś wyspę, gdzie można odpocząć na spokojnie 🙂
- Może też kolejny wyjazd w Tatry jeszcze w te wakacje.
- Wycieczka do Azji, najprawdopodobniej dopiero na początku przyszłego roku.
ODWIEDZONE KRAJE
Kilka słów o tym, gdzie już byłam. 🙂
ANGLIA
Była kiedyś moim drugim domem, bo mieszkałam w Bristolu łącznie 6 lat z perspektywą, żeby zostać tu na stałe. Wyjechałam po maturze, niedługo po tym jak otworzyli granice – był to wyjazd dość szalony, ale wszystko dobrze się ułożyło. Na początku miałam lekki szok kulturowy, bo zaczęło się okazywać, że Anglicy są narodem zupełnie innym od Polaków i wiele ich zachowań może nas zdziwić (i wice versa).
Odwiedziłam tu tylko kilka miast (Londyn, Bath czy Bradford-on-Avon), niestety nie miałam możliwości zbyt dużo podróżować po Anglii. W 2019 roku kiedy na 4 dni pojechałam do Londynu zatęskniłam za tym krajem i postanowiłam, że muszę go trochę pozwiedzać. Wtedy widziałam kilka miejsc w Londynie, a i tak nie udało się wszystkiego zobaczyć.
Staram się regularnie wracać do Anglii, żeby odwiedzić znajomych i wraz z nimi pośpiewać na karaoke czy zjeść obiad oraz wypić cydr w pubie (ta druga opcja taka angielska). 😉 Idzie mi to coraz gorzej, bo zmieniają się priorytety i zobaczymy co z tym będzie jak Brexit zostanie wprowadzony w życie. Tymczasem, mam nadzieję jeszcze tu przyjechać, bo lubię Anglię. Za co? A no na przykład za to, że ludzie są tam przyjaźni i bardziej otwarci niż Polacy. Podoba mi się też architektura angielska – zwłaszcza kościoły i stare budynki uniwersyteckie. I chyba mam po prostu sentyment do tego kraju, bo wiele się tu nauczyłam. 🙂
CZECHY
Kiedyś, kilkanaście lat temu, byłam w Skalnym Mieście oraz w Pradze. Ale że pamięć moja nie jest już w stanie sięgnąć aż tak daleko, 😉 przyjechałam do stolicy raz jeszcze, żeby popodziwiać to piękne miasto. Właściwie to wróciłam 2 razy, bo z Wrocławia blisko, a nigdy tak naprawdę nie zabawiłam tu zbyt długo.
Przy okazji wybrałam się z przyjaciółką do bardzo spokojnego miasteczka, jakim jest Kutna Hora. Pomimo tego, kryje ona w sobie takie mroczne miejsce jak Kaplica Czaszek, która wraz z centrum i kościołem św. Barbary została wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Dodajcie do tego dobre czeskie piwo, smażony syr lub knedliki i mamy cudowny odpoczynek na weekend! 🙂
W lato 2018 pojechałam także na weekend ze znajomymi do Czeskiej Szwajcarii połazić po szlakach, popodziwiać piękne skały i chłonąć cudowną przyrodę parku narodowego. Zobaczyłam Pravčicką bránę, wdrapałam się na Skałę Marii (Mariina vyhlídka) i znowu objadłam się smażonym syrem i knedlikami oraz opiłam czeskim piwem. Bo jak tu być w Czechach i nie skosztować ich lokalnej kuchni!
Rok później udałam się do Brna i zobaczyłam także Przepaść Macochy oraz Jaskinie Katařinská znajdujące się nieopodal. Więcej było takich miejsc w pobliżu, ale są one trochę oddalone od siebie, a że był to szybki wypad na weekend to nie wariowałam i wystarczyła mi jedna jaskinia. Może jeszcze tam pojadę, bo zarówno park narodowy jak i miasto są całkiem ładne. No i jest połączenie bezpośednie autobusem z Wrocławia, a to ułatwia sprawę.
Więcej o Czechach tutaj.
GRECJA
Mój pierwszy wyjazd do tego kraju ograniczał się do dość spokojnego odpoczynku w małej wiosce zwanej Velika. Przez kilka dni życie płynęło bardzo wolno, nie liczył się czas, jedzenie podstawiali nam prawie pod nos, słońce cudownie prażyło, a jak mieliśmy go dość schładzaliśmy się zimnym piwem bądź kąpielą w morzu.
A jak relaks na plaży zaczynał się nam nudzić, zwiedzaliśmy okolice – widzieliśmy piękne Meteory z klasztorami, płynęliśmy promem na śliczną grecką wyspę Skiathos, chodziliśmy po Olimpie i pobliskich wzgórzach oraz spacerowaliśmy po wąwozie Enipeas, który kończył się wodospadami.
Nie udało się dotrzeć do Aten, ale rok później, w 2019 roku, poleciałam na Kretę, gdzie również wylegiwałam się na plaży, obijałam i odpoczywałam. Ale nie byłabym sobą, gdybym nie wymyśliła jakichś atrakcji. 😉 Popłynęliśmy więc na piękną lagunę Balos, uczyliśmy się nurkować, a także wypożyczyliśmy samochód i przeżyliśmy niezłą przygodę w górach.
Rok później przyszła kolej na Korfu, bo już od dawna marzyły mi się wyspy greckie. Był to świetny wybór – pomimo tego, że Korfu jest małe to ma do zaoferowania ciekawe atrakcje zarówno pod względem architektury jak i natury. 🙂 Na pewno będę jeszcze wracać do tego kraju. 🙂
Wszystkie moje notki o Grecji znajdziesz tutaj.
HISZPANIA
Przyciąga mnie do siebie na każdym kroku i wprost nie mogę się od niej uwolnić! 😉 Pierwszy raz do tego kraju poleciałam w 2013 do Almerii i Alicante na ślub znajomej. Po 3-letniej przerwie wróciłam i od tego czasu regularnie tam zaglądam, ale z reguły nie odwiedzam tych samych miast.
Kocham Hiszpanię za wiecznie gorące słońce (nawet w lutym potrafi być 20 stopni), za przepyszne jedzenie i sangrię (sama idea tapas trafia mnie prosto w serce, a dochodzą do tego łatwo dostępne owoce morza, tortilla i smaczne potrawy, których nie próbowałam), za piękne miasta i cudowny klimat (ludzie wspaniali, udziela się także uczucie beztroski, sjesty i relaksu).
Byłam w wielu miejscach w tym kraju, ale najbardziej podobała mi się Sewilla z przepięknym placem Hiszpańskim (miasto jest stworzone dla zakochanych!), Zaragoza z przepiękną katedrą, położone nad zatoką San Sebastian, a także leżące na południu Granada z cudowną Alhambrą i Cordoba pachnąca kwiatami i pomarańczami.
Majorka jest świetna na odpoczynek, chodzenie po górach i penetrowanie jaskiń!
Do Hiszpanii warto jechać o każdej porze roku, w zależności od preferencji i planów oraz zawitać w każdy zakamarek (dużo tam zamków, klimatycznych miast, skał do wspinania, ale także i spokojnych miejsc).
Więcej o Hiszpanii znajdziesz tutaj, a co warto zobaczyć w Andaluzji tutaj.
HOLANDIA
Ten kraj znany jest z wiatraków, tulipanów, masy rowerów i palenia marihuany. Właściwie wszystkie te rzeczy udało się zobaczyć lub posmakować, hue hue hue. 😉
Amsterdam był dziki i nieokiełznany w weekend – tłumy takie, że głowa mała. Miasto ładne i fajnie się po nim spaceruje, ale w ciągu tygodnia, kiedy jest spokojniej i można się rozkoszować widokami, nie będąc potrąconym przez rowerzystów. Jednego dnia uciekliśmy więc do Muiden połazić po zamku w ciszy i spokoju.
Niestety spóźniliśmy się trochę na sezon, widzieliśmy więc tylko przekwitłe tulipany, wielkie pola zostały już skoszone, a kwiaty sprzedane gdzieś dalej. Pogoda cały czas dopisywała, wyjazd wspominam więc miło i przyjemnie. 🙂
IRLANDIA
Swoją podróż po Irlandii zaczęłam od Dublina, który niestety nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia. Tak to niestety jest, że dużo miast nie wybija się spośród innych – zwłaszcza w oczach takich miłośników przyrody jak ja. Wtedy trzeba mnie do siebie przekonać na przykład wyjątkową architekturą bądź jedzeniem. Chociaż przyznaję – w Irlandii wiele jest kościołów wybudowanych z szarych materiałów i tworzą one według mnie całkiem niezły klimat.
Ale w tym kraju najbardziej podobała mi się pustynia kamienna zwana The Burren, gdzie odnalazłam spokój (niestety tylko na kwadrans, bo potem autokar odjeżdżał) i potężne Cliffs of Moher, które pięknie mieniły się w słońcu (wyjątkowo jak na Irlandię dopisała nam pogoda). Odwiedziłam też miejsce, w którym zatrzymał się czas, czyli ruiny klasztoru Corcomroe Abbey.
Wszystkie moje notki o Irlandii znajdziesz tutaj.
JAPONIA
Moja fascynacja Japonia zaczęła się, kiedy byłam jeszcze nastolatką, oglądałam anime i dramy, a także zaczytałam się w książkach takich jak „Japoński wachlarz” Joanny Bator czy „Z pokorą i uniżeniem” Amélie Nothomb. Chciałam wtedy studiować japonistykę, nauczyć się języka i zamieszkać gdzieś w Japonii. Ale marzenia się zmieniły wraz z odkrywaniem wad tego kraju oraz obraniem innej ścieżki w życiu, która nie obejmowała takich planów. W zamian więc wyjechałam tam na ponad 2-tygodniowy urlop. 😉
W 2019 zwiedziliśmy zaledwie 5 miast, które są jedynie małą cząstką tego, co chciałabym zobaczyć w tym kraju. Zaczęliśmy od Tokio, gdzie zaczerpnęliśmy trochę tradycji na koncercie tradycyjnej muzyki japońskiej w muzeum samurajów, czy w licznych świątyniach jak Meiji czy Senso-ji, ale nie stronilismy też od nowoczesnych dzielnic, z których najbardziej znane to Akihabara, Shinjuku i Shibuya. Byliśmy na słynnym skrzyżowaniu w Shibuyi, gdzie zerknęliśmy na pomnik psa Hachiko, obserwowaliśmy także miasto z lotu ptaka – najwyższy punkt widokowy był na Tokio Skytree. Chodziliśmy też po parkach, pełni nadzieji szukając kwitnących wiśni – udało się nam je znaleźć między innymi przy pałacu cesarskim.
Wielki Budda przywitał nas na siedząco w Kamakurze oddalonej o 1 godzinę jazdy pociągiem od stolicy. To tam zwiedziłam kilka świątyń, a także dowiedziałam się, że matcha nie jest najgorsza, jeśli pije się ją ze słodkim cukierasem pudrowym. 😉
Shinkansenem pognaliśmy do Kioto, gdzie najbardziej podobały mi się tysiące bram tori w Fushimi Inari Taisha. Całkiem ładny był też las bambusowy w Arashiyamie oraz Gion czyli dzielnica gejsz z małymi ulicami oświetlonymi głównie lampionami. Zahaczyliśmy również o Złoty Pawilon i Kiyomizu-derę – po tej ostatniej spacerowaliśmy w najprawdziwszych kimonach, co było świetnym urozmaiceniem podróży (zdecydowanie polecam!).
Widzieliśmy też 2 duże zamki – pierwszy w Osace, a drugi w Himeji. Oba były piękne i podziwialiśmy je już z odległości, bo dumnie wznosiły się ponad miasto. Japońskie zamki różnią się niezmiernie od tych europejskich – wyglądają bardziej jak pałace. Tu również nie obyło się bez dzielnic pięknie oświetlonych kolorowymi szyldami czy starych świątyń.
Zasmakowaliśmy we własnoręcznie przyrządzonym sushi na kursie kulinarnym w Tokio, sushi na targu rybnym, niezliczonych pampuchach, onigiri, ramenach, udonach, grillowanych mięskach i warzywkach i nie wiadomo czym jeszcze! Wszystko pycha i okazało się, że wszystko ma swoje granice. 😉
Ah, no i zapomniałabym o cudownej górze Fuji, która niestety podziwialiśmy tylko z shinkansenu! Jeszcze tam wrócę, chociażby po to, by usiąść nad jeziorem i na spokojnie kontemplować jej piękno. 🙂
Wszystkie moje notki o Japonii znajdziesz tutaj.
MALEZJA
Pierwszy azjatycki kraj, do którego pojechałam (maj 2018). Jak to zwykle ze mną bywa – wybór padł trochę przypadkiem, a trochę naturalnie sam się wykształtował. Na miejscu okazało się, że kraj ten oferuje niesamowitą różnorodność miejsc – od dzikich plaż na Perhentian Islands, przez ogromny kompleks świątyń buddyjskich Kek Lok Si, po ogromne miasta wyciągnięte z przyszłości jak Kuala Lumpur. I to wszystko z małą ilością turystów, bo Malezja nie jest jeszcze tłumnie odwiedzana przez Europejczyków – z reguły wygrywa z nią modna ostatnio Tajlandia czy Filipiny, Wietnam oraz Kambodża. Do tego doszedł Ramadan, który właśnie się odbywał (całkiem przypadkiem), więc muzułmańskich turystów też było mniej.
Cieszyliśmy się więc spokojem oraz przepiękną naturą przebywając na archipelagu Langkawi, gdzie byczyliśmy się na plaży, zwiedzaliśmy okoliczne wysepki, oglądaliśmy świat z podniebnego mostu i próbowaliśmy nie dać się okraść przez małpy. Byliśmy też w dzikiej dżungli w okolicach Cameron Highlands, gdzie polała się krew i łzy, 😉 oraz zwiedziliśmy największe chinatown w Malezji, które znajduje się w George Town – mieście bardzo gwarnym, hałaśliwym i klimatycznym!
No i oczywiście zobaczyłam wiele innych miejsc, bo nie mogłam usiedzieć zbyt długo w jednym. 🙂 Wszystkie moje notki z Malezji znajdziesz tutaj, a koszt wyprawy ze szczegółowymi informacjami tutaj.
MALTA
Pierwszy raz na Maltę przyjechałam zimą, zostałam tu na tydzień i w ciągu tygodnia pracowałam zdalnie, nie miałam więc zbyt wiele czasu na zwiedzanie, a przynajmniej nie jak było jeszcze jasno. Bawiłam się trochę w cyfrowego nomada, trochę potrzebowałam wyjechać za granicę, żeby odpocząć, a zabrakło mi już urlopu, nie żałowałam więc, że nie widziałam więcej. Przyjechałam tu, szukając spokoju, i go odnalazłam. 😉 Chciałam jescze wrócić tu latem i udało się w 2019 roku. Plus jest taki, że udało mi się zobaczyć słynne Azure Window, które niedługo potem się zawaliło i teraz spoczywa na dnie morza w kawałkach.
Gozo bardzo mnie urzekło – wyspa jest nieduża, ale przepiękna. Spędziłam na niej tylko jeden dzień, ale bardzo podobały mi się skalne nabrzeża, ładne kościoły jak Ta’ Pinu czy przejażdżka łódką po Indland Sea (wewnętrzne maleńkie „morze”). Mdina jest była bardzo klimatyczna pomimo deszczu, który przemoczył mnie do suchej nitki. 😉
Za drugim razem pogoda bardzo dopisała i słońce świeciło cały czas – kiedy zwiedzałam Birgu i fort St Angelo, kiedy podziwiałyśmy Vallettę w czasie babskiego wyjazdu, a także podczas rejsu na Comino i postojach w Crystal i Blue Lagoon.
Główna wyspa też ma wiele do zaoferowania – klimatyczne miasta z małymi uliczkami (pięknie oświetlone w nocy), otoczone fortyfikacjami, liczne jaskinie i kilka plaż. No i wioska Popeja, której nie udało mi sie zobaczyć. Malta bardzo mi się spodobała i planuję tu wrócić po raz kolejny.
Praktyczne informacje o wyjeździe na Maltę znajdziesz tu, a wszystkie notki o tym kraju tu.
MAROKO
Szukając przed wyjazdem informacji o Maroko, znalazłam dużo zdjęć przepełnionych kolorami – targi pełne jedzenia z charakterystycznymi kopcami, które jakimś cudem się nie zawalają czy stragany z różnymi wielobarwnymi materiałami i ubraniami. Do tego dochodziły kolorowe drzwi i budynki zdobione bogatymi ornamentami i charakterystycznymi wzorkami. Nie zawiodłam się na miejscu – tak było na poludniu kraju (bardziej ubogo) i w Marakeszu.
Była to moja pierwsza w życiu – i jak dotąd ostatnia – zorganizowana wycieczka objazdowa, ale warto było! Najbardziej chyba podobała mi się pustynia w Erfoud, gdzie przy zachodzącym słońcu piaski zmieniały kolor, a pod wydmami cienie wydłużały się komicznie. Warto też przejechać się doliną Dra, podziwiając bujne palmy, oraz zatrzymać się przy niszczejącym (i prawie nie zamieszkanym już) miasteczku Ait Ben Haddou, gdzie nagrywano takie filmy jak „Gladiator” czy „Mumia”.
W Marakeszu warto wieczorem wybrać się na główny plac i spróbować przeróżnych dziwności, które oferują na straganach. Roznosi się tu całe mnóstwo zapachów kuszących do zjedzenia czegokolwiek nawet po obfitym obiedzie. Trzeba tu uważać na własne portfele, żeby cudem nie zniknęły z kieszeni i na każdego, kto wyróżnia się od innych (bo na przykład śpiewa czy chodzi z małpką na ramieniu) – niestety od małego Marokańczycy uczeni są traktować turystów jak skarbonki i jak zrobisz im zdjęcie to najprawdopodobniej upomną się o jakieś drobne.
Wszystkie notki o Maroko znajdziesz tu.
MEKSYK
Jest to kraj tak piękny, że ciężko jest go opisać w kilku słowach! Jest to kraj pełen sprzeczności, bo w miastach typowo turystycznych jak Cancun albo Playa del Carmen widać ogromny przepych, a w San Cristobal czy Chamula bieda patrzy nam prosto w oczy, że aż robi się smutno.
Kraj ten oferuje do zobaczenia dziką przyrodę, która lubi udowadniać swoją siłą kto tu rządzi – jak grymaśny wodospad Misol-ha, ogromny kanion Sumidero, po którym można popływać łódką i spotkać krokodyle, czy dzika dżungla w Palenque, w której roi się od owadów i zwierząt. Zachody słońca są tu najpiękniejsze na plaży w spokojnym i gorącym Mazunte, gdzie ocean gniewnie szumi i uderza rozszalałymi falami o piasek. Zamaskowani buntownicy kryją się wysoko w górach Meksyku i może poszczęści Ci się jak będziesz chciał odwiedzić ich wioskę.
Poza kąpielami w pięknym turkusowym morzu karaibskim i dzikim oceanie, można także wskoczyć do niebieskich wód Agua Azul bądź ochładzającej wody cenotów, czyli naturalnych studni krasowych, które często schowane są gęsto pośród dżungli. Wszędzie kryją się ruiny Majów i Azteków, zaczynając od półwyspu Jukatan i tych bardziej znanych jak wielka piramida w Chitchen-Itza czy Tulum (piękne miasto nad morzem), po ukrytą wśród drzew Cobę, widniejące na wzgórzu Monte Alban i kończąc na Uxmal, gdzie cisza i widok na ogromną dżunglę wzbudza niesamowity respekt i gdzie obok znajduje się wytwórnia czekolady z najlepszą mrożoną czekoladą jaką w życiu piłam! Ale można spotkać ich całe mnóstwo jadąc dalej na południe aż do miasta Meksyk i piramidy Słońca i Księżyca w Teotihuacan.
Do Meksyku wybrałam się prawie że przypadkiem – mnie tam nigdy szczególnie nie ciągnęło, ale że jestem otwarta na świat to poleciałam tam do towarzystwa. I była to nie licha wyprawa, bo spędziłam w Meksyku prawie miesiąc, wiele zobaczyłam (a jeszcze więcej nie widziałam! 😉 ), różne rzeczy popróbowałam, obalając mit, że w Meksyku jedzenie jest ostre (!) i przywiozłam ze sobą ogromną ilość wspomnień i zdjęć. Warto do Meksyku pojechać, bo jest przepiękny i pełen tajemnic, które odsłoni tylko odważnym!
O kosztach takiej wycieczki przeczytasz tu, a całą górę notek o tym kraju znajdziesz tutaj.
NIEMCY
W Niemczech byłam głównie przejazdem, albo jadąc dalej do kraju europejskiego czy to lecąc do Meksyku. Zwiedziłam tylko Drezno, które w zimie było szare i ponure (aczkolwiek wciąż dość ładne) i Ahlbeck, gdzie oglądałam wystawę rzeźb z piasku. Rzeźby były niesamowite i ciekawie przestawiały różne miejsca na Ziemi. Wystarczyło dopowiedzieć do nich historię, żeby jeszcze bardziej powiększyć wrażenie. 😉
NORWEGIA
Kiedyś muszę wybrać się na fiordy i Lofoty, bo jedyne co udało mi się zobaczyć do tej pory to Oslo. Nie narzekam, bo miasto jest ładne i nowoczesne, a przy tym duże i głośne. Ale da się zaszyć na przykład w parku Vigelanda, który pełen jest rzeźb – czasem bardzo zaskakujących, innym razem wręcz szokujących.
Operę też warto zobaczyć, i trzeba mieć oczy szeroko otwarte, bo zdarzają się takie perełki jak trole czy uliczka pełna kotów na ścianach (graffitti).
RyanAir często oferuje przeloty naprawdę tanio, ale trzeba pamiętać, że Norwegia jest bardzo drogim krajem i może się okazać, że po kupnie biletu lotniczego za ok 100zł (albo mniej), wyda się na same noclegi 500zł za 3 noce za jedną osobę i to w hostelu w sali wieloosobowej! 😉
Kilka postów o Norwegii znajdziesz tutaj.
POLSKA
No i nasz kraj ojczysty – Polska. 🙂 Coraz bardziej zachwycają mnie góry, więc na blogu pojawia się coraz więcej notek w tym temacie. Niestety pogoda w górach bywa figlarna i nie zawsze da się zobaczyć wszystko, co było w planach. Czasem nawet nie da się do nich dotrzeć, jeśli życie przygotuje dla Ciebie niemiłą niespodziankę.
Ale nie można się poddawać, bo w góry trzeba wiedzieć kiedy iść i umieć odpuścić, jeśli jest jakieś niebezpieczeństwo – w góry po prostu trzeba wracać, ciągle próbować, i pracować nad kondycją! 😉
Najwyższym szczytem, który udało mi się zdobyć do tej pory jest Kasprowy Wierch, ale byłam i na Babiej Górze oraz na Śnieżce. Bardzo podobał mi się też szlak do Doliny Pięciu Stawów, bo był bardzo różnorodny i wymagający. Hala Kondratowa w czasie rykowiska też miała swój urok, a Błędne Skały zimą były całkiem ciekawe, zupełnie puste i ciężkie do przeciśnięcia się w grubych kurtkach i z plecakami.
Ale byłam też i nad morzem, m.in. w Kołobrzegu, Świnoujściu i Międzyzdroju, mieszkałam w Trójmieście wśród morza drzew, i w Krakowie, gdzie wydawało mi się zawsze, że ludzie zadzierają nosa. Zwiedziłam wiele polskich miast i przejechałam wiele polskich dróg (raz prawie zderzyłam się z TIRem chociaż historia nie jest tak ciekawa jak by się wydawało 😉 ). Robiłam też trochę ciekawych rzeczy jak wspinanie się po ścianie, skok na spadochronie, jazda na snowboardzie czy oglądanie wrestlingu we Wrocławiu.
Wszystkie posty o Polsce znajdziesz tutaj.
PORTUGALIA
Do tej pory miałam okazję pojechać jedynie na dłuższy weekend do Porto, które jest całkiem ładne. Miasto to wyróżnia się tym, że domy, kościoły i wszelkiego rodzaju budynki często zdobione są kolorowymi kafelkami z różnymi wzorkami albo malunkami. Bardzo ciekawie to wygląda i robiłoby naprawdę ogromne wrażenie, gdyby nie to, że duża ilość tych budynków potrzebuje renowacji, bo płytki odpadają albo są bardzo wyblakłe, a w dachach znajdują się liczne dziury. Możliwe, że część z tych szkód zrobiona była przez huragan, który dotarł do Porto kilka dni przed nami, ale widać też, że niektóre domy niszczeją od lat.
Pomimo tego stare miasto jest dość klimatyczne, architektura całkiem ładna i można tutaj przez kilka dni spacerować, gubiąc się w różnych zakamarkach i czerpać z tego przyjemność.
Spróbowałam w Porto Francesinhy, czyli tosta z kiełbasą i mięskiem polanego dużą ilością sera oraz sosu pomidorowego, z jajkiem sadzonym na górze. No i frytkami. Sam widok kanapki przyprawia o wysoki poziom cholesterolu. 😉 Było też wino porto i ulubiona przeze mnie sangria, której po prostu nie umiem odmówić!
Potem pojechaliśmy jeszcze do pobliskiego Foz do Douro zobaczyć ocean i plaże – bardzo mi się tutaj podobało, zwłaszcza że nawet w połowie października słoneczko mocno przygrzewało oraz znaleźliśmy knajpkę z dobrym jedzeniem, czego wcześniej brakowało nam w starym mieście.
Definitywnie muszę jeszcze zobaczyć Lizbonę czy Faro oraz znajdujące się na południu kraju takie cuda natury jak Algarve.
Nieliczne posty o Portugalii znajdziesz tutaj.
SZWECJA
W maju 2019 pojechałam na kilka dni do Sztokholmu – był to wyjazd służbowy, więc zwiedzałam praktycznie tylko podczas 2 wieczorów. Nie udało się zobaczyć Muzeum Vasa ani skansenu, ponieważ były zamykane niedługo po tym jak wychodziliśmy z biura. Ale połaziłam po starym mieście – widziałam Parlament/Pałac Królewski oraz okolice na Gamla Stan. Wyspa jest bardzo ładna i dobrze jest się tam po prostu poszwędać.
Pewnie jeszcze wrócę do Szwecji, chociaż nie wiem, czy koniecznie do Sztokholmu. 🙂 Nie jestem w stanie przewidzieć, gdzie mnie życie poniesie. 😉
Wszystkie posty ze Szwecji (a jest ich obecnie niedużo 😉 ) znajdziesz tutaj.
WĘGRY
Budapeszt to przepiękne miasto – wielbiciele ładnej architektury pokochają to miejsce. 🙂 Najładniejszy budynek to oczywiście ogromny parlament węgierski! Mogłam na niego patrzeć i patrzeć i nie mogłam przestać podziwiać. Był cudny – oglądany zarówno ze statku jak i z Baszty Rybackiej z przeciwległego brzegu.
Baszta Rybacka zresztą też była niczego sobie. Ba, była wręcz bajkowa! 😀 Ten ładny plac, po jednej stronie śliczny kościół, a po drugiej piękna baszta. Podczas wizyty w Budapeszcie mieszkałam niedaleko tego miejsca, wracałam więc kilka razy, cały czas godna podziwu.
Udało mi się też pojechać nad jezioro Balaton, które było tak wielkie, że wyglądało wręcz jak morze. Można tu było się wykąpać, ale także pojeździć na rowerze – obie aktywności były dość popularne dzięki szybkiemu dostępu do jeziora, a także dobrych dróg rowerowych. Żal było więc nie zaznać jednego i drugiego. 🙂
Wiele notek o tym kraju jeszcze nie ma, ale coś już znajdziesz tutaj.
WŁOCHY
Najpierw odwiedziłam Rzym – był to szybki wypad na weekend w październiku 2017, żeby łyknąć trochę rzymskiego powietrza 😉 i zobaczyć majestatyczne zabytki takie jak Koloseum, Forum Romanum, Panteon, Fontanna di Trevi czy Twierdza św. Anioła.
W miarę możliwości po Rzymie się spaceruje, a nie jeździ, bo tutaj w centrum prawie wszędzie można dostrzec ładne, stare budynki, zatrzymać się na chwilę i wpaść w zadumę nad życiem czy historią. Z jednej strony jest to miasto zatłoczone, pełne turystów oraz żerujących na nim sprzedawczyków i jakichś ciemnych typów. Z drugiej, miasto dość tajemnicze, pociągające i romantyczne. Miasto dla tych, co kochają ruiny, pizzę i włoskie wino. 😉 Jedzenie też jest tu dobre, ale mnie bardziej podbadły do gustu smakołyki Hiszpanii. 😉
W kwietniu 2018 pojechaliśmy z chłopakiem do Neapolu, w którym w sumie zatrzymaliśmy się tylko po to, żeby wsiąść w pociąg do Pompejów, ponieważ to miasto bardzo nam się nie spodobało. Za to Pompeje i Wezuwiusz były super! Do tego zerknęliśmy na drogą wyspę Capri oraz zniszczone ruiny miasta Herculaneum.
Dwa miesiące później pojechałam na babski wyjazd z kilkoma dziewczynami na Sycylię, gdzie w dużej mierze byczyłam się na plaży, ale także zwiedziłam Erice – miasto znajdujące się wysoko na wzgórzu, spokojne Trapani, gdzie nie było żadnych klubów i nie mogłyśmy potańczyć 🙁 oraz San Vito Lo Capo, gdzie znów leżałyśmy na plaży (zupełnie do mnie niepodobne, ale odpoczywałam po Malezji). Pobieżnie zerknęłam też na Palmę i ich przepiękną katedrę – i przez to prawie zwiał nam autobus. Ja to lubię ryzyko! 😉 Po więcej o Sycylii zajrzyj tutaj.
Przydałoby się jeszcze pojechać do Wenecji (może na karnawał?) oraz na Sardynię, tak dla porównania. I nie zapomnieć o przepięknych górach Dolomitach – wschód słońca musi tam być niesamowity! ^^
Wszystkie posty z Włoch znajdziesz tutaj.
WATYKAN
W sumie to przez długi czas nie uświadomiłam sobie, że Watykan też jest przecież osobnym krajem od Włoch, nie było go więc na mojej liście odwiedzonych krajów. 😉 Ale oto świadomość spłynęła na mnie dzięki powyżej wspomnianemu serwisowi Polarsteps, gdzie znajduje się podsumowanie wszystkich moich krajów zaznaczonych na mapie.
Nie mam tu w sumie dużo do powiedzenia, bo Watykan zajmuje bardzo małą powierzchnię, przez co jest tu mało do zwiedzenia. Ale zobaczyć można ogromną i przepiękną bazylikę św. Piotra, którą widać nawet z Włoch. 😉 Jest i Muzeum Watykańskie, którego jednak nie miałam okazji zwiedzić.
Będąc w Rzymie oczywiście warto tu zajrzeć, bo paszportu nie potrzeba. 😉
Jak widać życie rzucało mną we wszystkich kierunkach i w miarę możliwości przyjmowałam to z uśmiechem na twarzy. 🙂 Kiedyś nie miałam możliwości zbyt dużo podróżować albo po prostu znajdowałam zbyt dużo wymówek. 😉 W pewnym momencie zrozumiałam, że pora zrobić coś dla siebie i zacząć wkładać serce w swoją pasję. Bo jak nie teraz, to kiedy…? 🙂
Gdzie jeszcze warto pojechać? Macie jakieś sugestie albo swoje ulubione miejsca, do których z chęcią wracacie? 🙂
Nisia
Dziękuję, że każdego dnia inspirujesz swoją pasją do podróży! Dlatego uznałam, że Twój blog powinien się znaleźć się w zestawieniu Share Week 2017 organizowanym przez Andrzeja Tucholskiego. Pozdrawiam serdecznie!
https://2latado30charyszka.wordpress.com/2017/03/16/share-week-2017-podziekowanie-dla-blogerow
Dziękuję bardzo za to wyróżnienie! 🙂 Cieszę się, że są osoby, które inspirują się moim blogiem. ^^
Polecam mało egzotyczną Słowację oraz Węgry. No i więcej Czech!
A co konkretnego w tych miejscach?
No to tak:
Czechy – Ołomuniec, śliczne miasto z bardzo ciekawą starówką wpisaną na listę UNESCO; Brno – miasto o wielu twarzach, bardzo kosmopolityczne, choć nie zawsze piękne; Mikulov – czarująca mieścina znana głównie z wina i nietypowej, prawie południowej zabudowy; Znojmo – kolejna mekka winiarzy, z ciekawą zabudową i bardzo ciekawymi tunelami; Ostrava – by przekonać się, że i poprzemysłowe miasto może być atrakcyjne.
Słowacja – koniecznie środek czyli Bańska Bystrzyca, Bańska Szczawnica oraz Kremnica, bo to taka 100% prawdziwa Słowacja, kwintesencja tego kraju; Wysokie Tatry, bo piękne; Koszyce i Preszow – bo pełne uroku; Zamek Spiski bo wspaniały i wpisany na listę UNESCO; liczne słowackie uzdrowiska np. Piszczany, Treńczyńskie Cieplice, bo pełne retro-uroku.
Węgry – Budapeszt, bo choć w kryzysie, to dalej chwyta za serce; Eger, Szeged – bo smaczne (z resztą odszukaj stare odcinki „Podróży kulinarnych Makłowicza” lub zdobądź jego książkę „Smaki Węgier” i podążaj tym tropem.)
To tyle jak na początek, bo atrakcji w tych krajach jest dużo, dużo więcej. Jak w byłych demoludach zakochałem się dekadę temu i dalej jestem na etapie odkrywania, mimo, że w Czechach czy też na Słowacji spędzam prawie każdy weekend.
Fajna ta mapka 😀
do Piekła :D..no dobra do Cassis 🙂
a coś konkretnego tam jest, co polecasz? 🙂
Piękne wapienne skaliste wybrzeże, zatoczki, przeżroczyste wody, cykady 🙂