Rzym stał się niedawno bardziej popularny niż dotąd za sprawą magii tanich linii lotniczych i szybkich połączeń. 😉 Można wyskoczyć do Rzymu na weekend, obskoczyć najważniejsze zabytki, przejść się po tym przepięknym starym mieście i wrócić po kilku dniach do domu. Dłuższy pobyt może grozić śmiercią portfela z rozpaczy za gotówką. 😉
Co warto zobaczyć w Rzymie?
Najlepiej jest się po prostu przejść po centrum miasta i nawet zgubić w małych klimatycznych uliczkach. Ale jest też kilka miejsc, które wszyscy znają i gdzie zawsze plączą się tłumy. Mimo tego, że są oblegane, polecam je zobaczyć, bo są tego warte. No i wstyd ich nie zwiedzić, jak już przyjechało się do Rzymu. 😉
Koloseum
Z hotelu na południu od centrum Rzymu wybieramy się piechotą w stronę największych zabytków. Już z daleka naszym oczom ukazuje się majestatyczne Koloseum, a nasza niecierpliwość powoli narasta.
Jak tylko wychodzimy na uliczkę obok zabytku, zaczynamy oglądać Koloseum z każdej możliwej strony – czy to podziwiając czy szukając szansy na najlepsze zdjęcie. Z niesmakiem stwierdzam, że budowla nie mieści mi się cała w kadrze (a czego się spodziewałam? 😉 ). Mamy tylko 3 dni w Rzymie i tyle do zobaczenia, że decydujemy się nie wchodzić do środka. Nawet nie wiem, czy warto – muzea często mnie nudzą… 😉
Forum Romanum
Stajemy w kolejce do Forum Romanum, bo tam zdecydowanie chciałyśmy wejść. Kolejka jest bardzo długa, ale cierpliwie stoimy. Co jakiś czas podchodzi do nas nagabywacz, strasząc, że będziemy tu stać godzinę albo dwie i że jeśli kupimy od nich bilet (oczywiście droższy) to możemy wejść od razu z całą grupą. Niezbyt podoba mi się ta opcja, bo widziałam już ludzi, którzy rezygnowali z naszej kolejki, a potem stali nieopodal, czekając aż grupa się uzbiera. Cóż…
Zaczyna padać, rozkładamy więc parasol i stoimy cierpliwie. Coraz więcej osób decyduje się wejść teraz zaraz, więc idą posłusznie za nagabywaczami. Kolejka kurczy się przynajmniej o połowę, a deszcz przestaje padać. Za kilka minut dochodzimy do kasy, kupujemy bilety i z uśmiechem wchodzimy na teren Forum, żeby pooglądać jeszcze więcej ruin starego miasta.
Okazuje się, że stąd jest najlepszy widok na Koloseum, bo z góry widać je całe. Mieści się więc w kadrze, a ja ponownie się uśmiecham dumna ze swojego odkrycia. 😉
Ołtarz Ojczyzny
Wracamy na ulicę Via dei Fori Imperiali, przy której znajduje się dużo pięknych budynków i główne atrakcje. Dochodzimy do Ołtarza Ojczyzny w Rzymie – jest to śliczny budynek, na który nie mogę się napatrzeć. Każdego dnia, będąc w Rzymie chodzimy do centrum na piechotę i każdego dnia przechodzimy przez to miejsce – mam więc sporo okazji, żeby mu się przyjrzeć.
Robi się późno, zaszywamy się więc w jakiejś małej knajpce na lampkę wina i kawałek pizzy, żeby zaspokoić głód. We Włoszech nikogo nie dziwi dzielenie się jedzeniem – czy to pizzą, makaronem czy nawet deserem, praktykujemy to więc dość często, bo porcje są spore, a razem z Emilią chcemy spróbować różnych dań.
Fontanna di Trevi
Na sam koniec idziemy jeszcze obejrzeć fontannę, która jest ładnie oświetlona w nocy. Nawet teraz, jak słońce dawno już zaszło, są tu tłumy i niesamowity gwar. Ciężko jest dostać się na przód, staję więc na ławce, która akurat się zwolniła, żeby choć trochę popatrzeć na to cudo.
Jest tu tyle ludzi, że szybko się stąd oddalamy, bo hałas strasznie nas męczy. Fontanna jest super, ale samo przeżycie niezbyt fajne, bo prawie nie da się tu ruszyć – tłumy nadciągają z każdej strony, bo każdy chce przyjść tutaj chociaż na chwilę. Na tym kończymy nasze wrażenia. W drodze powrotnej kupujemy jeszcze wino, żeby nacieszyć się nim w pokoju. 😉
Bazylika św. Piotra
Następnego dnia udajemy się do bazyliki – im wcześniej dotrzemy tym lepiej, bo o godzinie 12 są już tutaj ogromne kolejki. Planuję jednak rozpisać się nieco bardziej o tym miejscu, będzie więc osobny wpis. Ten majestatyczny kościół zrobił na mnie ogromne wrażenie, czego zupełnie się nie spodziewałam. Przy okazji opowiem trochę więcej o ogólnych wrażeniach z Rzymu, a może z Włoch ogółem. 😉 Nawet ja nie wiem, co pojawi się w następnej notce… 😉
Twierdza św. Anioła
Po tych niesamowitych wrażeniach wchodzimy do jednej z pobliskich kawiarni na ciastko i coś do picia. Po krótkiej przerwie i rozmowach idziemy dalej w miasto. Cały nasz ten wyjazd jest właściwie długim niekończącym się spacerem, podczas którego zrobiłyśmy około 50km. Ale warto, bo właśnie w ten sposób najlepiej jest podziwiać Rzym – oglądając wszystko po kolei, gubiąc się po drodze milion razy, wchodząc do losowej knajpki na wino i przystawki, podgryzając w drodze pizzę i pijąc wyśmienitą kawę (tego ostatniego nie mogę potwierdzić, bo kawy nie lubię 😉 ).
Z oddali przyciąga nas nieduża twierdza i piękny most. Oto przed nami stoi Twierdza św. Anioła.
Panteon
Kierujemy się dalej w stronę ogromnego Panteonu. Pomimo tego, że jest dość ubogi w porównaniu do bazyliki, którą przed chwilą widziałam, nie ma żadnych złoty zdobień to robi na mnie spore wrażenie i staje się jedną z moich ulubionych atrakcji w Rzymie. Stoję więc w środku, rozglądając sie w około i przyglądając się tajemniczej dziurze w suficie. „Dobrze, że nie pada”, przychodzi mi do głowy. 😉
Teatro di Marcello
Celowo gubimy się potem w małych uliczkach i dochodzimy do Teatru di Marcello, który nieświadomych próbuje oszukać, że jest koloseum w wersji mini. Więcej o tym miejscu przeczytasz tutaj, bo poświęciłam mu 100% uwagi w innym poście. 😉
I tak mi schodzi dłuższy weekend w tym pięknym mieście – pośród ruin, dobrego jedzenia (chociaż wciąż utrzymuję, że lepsza jest kuchnia hiszpańska), pysznego wina i dużej garści babskich rozmów. Czego chcieć więcej? 😉
Nisia
Szukasz inspiracji na kolejną podróż? Tutaj znajdziesz link do mapy z zaznaczonymi miejscami, w których byłam, i linkami do notek.
Posty, które mogą Ciebie zainteresować: