Zima to zawsze jest dla mnie jakiś taki ciężki czas – pełen niechcianego lenistwa, obijania się orz braku kreatywności czy entuzjazmu. Zapewne kwestia braku słońca, które – uparcie wierzę – napędza mnie swoimi promieniami i witaminą D. W tym roku jeszcze doszła wzmożona intensywność w pracy, która tymbardziej sprawia, że po powrocie do domu niewiele się chce, i większa świadomość otaczającego mnie smogu. Świadomość ta wzrosła aż tak, że kupiliśmy z Czarkiem oczyszczacz powietrza do mieszkania (koniecznie z nawilżaczem!). Oczyszczacz sobie stoi i szumi dzień i noc, a czy oczyszcza powietrze to tak naprawdę nie wiem, bo nie zaopatrzyliśmy się jeszcze w urządzenie do mierzenie zanieczyszczenia w powietrzu. 😉 Za to jestem przekonana, że nawilżacz działa, bo gardło już nie drapie i nie chłeptam tyle wody w nocy. Wierzę też, że raka płuc nie dostanę – siła sugestii to coś, co zawsze uwielbiałam. 😉
Ponura zima
