Malezja – koszty wyjazdu 2018

Do Malezji pojechaliśmy w maju 2018 w czasie Ramadanu, na miejscu spędziliśmy dokładnie 2 tygodnie. Zwiedziliśmy 5 miejsc i ich okolice (Langkawi, Penang, Cameron Highlands, Perhentian Kecil oraz Kuala Lumpur), było więc trochę przejazdów, co zwiększyło koszt podróży. Nie dotarliśmy do Borneo, cały czas trzymaliśmy się Półwyspu Malajskiego.

Spaliśmy w pokojach 2-osobowych albo w mieszkaniach, w hotelach czy pensjonatach o dość dobrym standardzie. Jakoś szczególnie nie ograniczaliśmy się z jedzeniem czy alkoholem, który jest dość drogi w tym muzułmańskim kraju. Po więcej informacji czytaj dalej. 🙂

Czytaj dalej „Malezja – koszty wyjazdu 2018”

Spacerując wśród ruin i zapachu pizzy (Rzym, Włochy)

Rzym stał się niedawno bardziej popularny niż dotąd za sprawą magii tanich linii lotniczych i szybkich połączeń. 😉 Można wyskoczyć do Rzymu na weekend, obskoczyć najważniejsze zabytki, przejść się po tym przepięknym starym mieście i wrócić po kilku dniach do domu. Dłuższy pobyt może grozić śmiercią portfela z rozpaczy za gotówką. 😉

Co warto zobaczyć w Rzymie?

Najlepiej jest się po prostu przejść po centrum miasta i nawet zgubić w małych klimatycznych uliczkach. Ale jest też kilka miejsc, które wszyscy znają i gdzie zawsze plączą się tłumy. Mimo tego, że są oblegane, polecam je zobaczyć, bo są tego warte. No i wstyd ich nie zwiedzić, jak już przyjechało się do Rzymu. 😉

Czytaj dalej „Spacerując wśród ruin i zapachu pizzy (Rzym, Włochy)”

Dzika wysepka (Perhentian Kecil, Malezja)

Trzeciego dnia pobytu na Perhentian wzięliśmy wodną taksówkę i popłynęliśmy na plażę D’Lagoon. Nie mogliśmy wybrać się już na wycieczkę snorkellingową, ponieważ zjarało nas słońce i trzeba było dawkować je z dużym umiarem. A jeśli znów jechalibyśmy łódką bez dachu jak wtedy, to pewnie by się to skończyło poważnymi poparzeniami skóry. Wylądowaliśmy więc na dość znanej plaży – całkiem przypadkiem i postanowiliśmy tam wykorzystać czas, który pozostał nam do łódki powrotnej na Półwysep Malajski.

Czytaj dalej „Dzika wysepka (Perhentian Kecil, Malezja)”

Życie Bez Czasu (Meksyk, Hiszpania, Malezja, Grecja)

My Polacy mamy tendencję do stresowania się opóźnieniami czy nie podążaniem za wyznaczonym planem – zegarek wydaje się wyznaczać nam flow naszego życia. Ta straszna ciągle tykająca wskazówka chyba ciągle przypomina, że czas ucieka, że nigdy nie będzie się już młodszym, że gdyby autobus już przyjechał to byłabym w drodze, że jak się spóźnię to… no właśnie – to niby co strasznego się stanie? Z reguły nie chodzi o to, że ucieknie samolot czy że spóźnimy się na spotkanie o 3 godziny. A nawet jeśli to się przydarzy, to nie oznacza to Apokalipsy i przecież zawsze jest jakieś wyjście z danej sytuacji. Zawsze.

Czytaj dalej „Życie Bez Czasu (Meksyk, Hiszpania, Malezja, Grecja)”

Szukając raju na Perhentianach (Plaża Keranji, Malezja)

Rozmawiając z podróżnikami o Malezji, można nie raz usłyszeć opinię, że warto pojechać na wyspę Perhentian Kecil, bo jest to istny raj na ziemi – piękne plaże, niewielu ludzi, dzika przyroda, brak cywilizacji i wspaniały spokój. Nie do końca w to wierzyłam, nawet jak byłam już na wyspie w okolicach dwóch głównych plaż – Coral Bay i Long Beach.

Zrozumiałam, dopiero jak dotarłam do Keranji Beach po tym, jak musieliśmy przewędrować pół wyspy, żeby się tam dostać.

Czaro wyczytał, że plaża Petani jest jedną z najładniejszych, więc dopytaliśmy się na recepcji jak tam dojść, spakowaliśmy sprzęt do snorkellingu, ręcznik, spray na komary oraz wodę i ruszyliśmy na południe wyspy. To był nasz początkowy cel wędrówki, z możliwością rozszerzenia go do wioski rybackiej, gdzie moglibyśmy zjeść obiad. Ale nigdy nie dotarliśmy w żadne z tych miejsc, bo… 😉

Czytaj dalej „Szukając raju na Perhentianach (Plaża Keranji, Malezja)”

Jak przeżyć z dala od domu – samotność (Azja, Anglia)

Jak mieszka się za granicą bardzo ważne jest wręcz zmuszanie siebie do socjalizowania się z innymi. Nie zawsze ma się na to ochotę, ale wtedy właśnie trzeba być jeszcze bardziej otwartym, wychodzić do innych jeszcze częściej – okazji z reguły bywa mniej niż w Polsce, gdzie często ma się już grupkę znajomych gotowych pójść na piwo, improwizacje, koncert czy pograć w planszówki.

W nowym kraju ma się tendencję do izolowania się – często występują różnice w mentalności, które mogą utrudniać kontakt. Jak mieszkałam w Anglii, zorientowałam się, że Polacy często są postrzegani jako osoby nieuprzejme, bo Anglicy nadużywają słów „przepraszam” i „dziękuję”, a także pozytywnych epitetów typu „fajny”, „piękny”, „wspaniały!”. A my jesteśmy dość oszczędni w słowach i to nie z powodu braku uprzejmości, ale raczej tego, że ktoś musi sobie na przeprosiny zasłużyć. 😉 Niektórzy jednak nie zdają sobie sprawy, że taka izolacja pogłębia te różnice, frustracje i potem jest tylko gorzej. 😉 Ludzie to zwierzęta stadne i bez zaufanego stada powoli wariują.

Trzeba więc dbać o to, aby rozmawiać z innymi (nie tylko przez internet, bo kontakt z „żywą” osobą jest zupełnie inny). Trzeba znaleźć sobie jakąś społeczność czy grupę osób, którą coś łączy – wspólne zainteresowania (podróże, konkretny sport) albo nawet obecna sytuacja życiowa, czyli na przykład Polacy w Tajlandii.

Początkowo chciałam napisać tą notkę w powiązaniu z moją 6-letnią emigracją w Anglii, ale ubogi jej szkic leżał dość długo na zapleczu bloga i ostatecznie napisałam ją, bo w styczniu planujemy jechać z Czarkiem na około 2 miesiące do Azji i sami będziemy musieli zadbać o nasze życie towarzyskie. W Polsce bywa tak, że czasem nie chce nam się wychodzić z domu, ale tam może to pogłębiać poczucie osamotnienia i mieć gorsze skutki, więc będziemy musieli postarać się bardziej. 😉 A będzie o co walczyć, bo w końcu naokoło nas roztaczać się będą azjatyckie krajobrazy!

Czytaj dalej „Jak przeżyć z dala od domu – samotność (Azja, Anglia)”

Pierwsze spotkanie ze snorkellingiem – wyspy Perhentian w Malezji

Snorkellingowa wycieczka całodniowa wykupiona na Perhentian Kecil obejmowała 6 mejsc: turtle point, fish point, shark point, fishermen village, light house i romantic beach. Pierwsze trzy były na większej wyspie, a cała wycieczka kupiona na Coral Bay kosztowała nas 40 RM. Miejsce było wręcz idealne, żeby zacząć swoją przygodę ze snorkellingiem. Nie mam porównania, bo dla mnie to był właśnie początek, więc nie mogę powiedzieć jak to wygląda gdzieś indziej, ale tu jest perfekcyjnie, żeby się ze wszystkim oswoić. Są i szkoły nurkowania od zera, stary wietnamski wrak do zbadania i wiele punktów, gdzie można popływać z rurką i maską. Więcej informacji o wyspach i podróży z Cameron Highlands przeczytacie już wkrótce – dziś będzie relacja z pływania. 🙂

Czytaj dalej „Pierwsze spotkanie ze snorkellingiem – wyspy Perhentian w Malezji”

Nie taki Meksyk straszny jakim go malują

Zanim pojechałam do Meksyku (a było to w październiku 2016), kraj ten widniał w moich myślach jako bardzo niebezpieczny, gdzie królują gangi narkotykowe, gdzie obcinają ludziom ręce albo palce i gdzie lepiej nie jechać, bo jeszcze Ciebie porwą! Meksyk kojarzył mi się jeszcze z bliżej niesprecyzowaną religijnością. Nic poza tym nie wiedziałam.

Nie byłam więc świadoma, że w tym kraju jest wiele przepięknych plaż, niesamowita ilość ruin dawnych miast Majów czy Azteków, całkiem sporo krokodyli oraz nieposkromiona i dzika natura, która gotowa jest walczyć o swoje ostrymi pazurami! 😉

Ta notka siedzi u mnie w szkicach na zapleczu już całkiem długo i jakimś cudem nie ujrzała jeszcze światła dziennego. W międzyczasie słyszałam o sytuacjach jak wojny gangów w Cancún czy Playa del Carmen, oraz o historii Polaka i Niemca, którzy przejeżdżali Amerykę rowerami i zostali zamordowani w Meksyku. Zmienia to trochę oblicze Meksyku, które poznałam na prawie miesięcznym wyjeździe, ale zdecydowałam się opublikować tą notkę w oryginalnej wersji, pozostawiając moje przemyślenia zgodne z własnymi doświadczeniami.

Czytaj dalej „Nie taki Meksyk straszny jakim go malują”

Plantacje herbaty w Cameron Highlands (Malezja)

Cameron Highlands jest dość znane wśród podróżujących po Malezji. Znajdują się tam plantacje herbaty – może nie tak duże jak na Sri Lance czy w Indii, ale wciąż piękne i robiące wrażenie. Przy okazji powstało kilka innych atrakcji jak farma truskawek czy motyli. No i zawsze można wybrać się do dzikiej dżungli! 🙂

Czytaj dalej „Plantacje herbaty w Cameron Highlands (Malezja)”

O tym jak to się zaczęło i jakim cudem tyle jeżdżę

Właściwie to chyba nigdy nie pisałam o tym, jak zaczęły się moje podróże, pomimo iż bloga mam ponad 2 lata, a jest to właśnie blog podróżniczy. 😉 Skupiam się raczej na miejscach, które odwiedzam, ale myślę, że ciekawym może być też dlaczego to robię, jak to robię oraz jak do tego doszło. O tym będzie dziś. 🙂

Całe życie chciałam podróżować, chciałam być Martyną Wojciechowską jeżdżącą po świecie i kręcącą materiały o spotkanych ludziach, piszącą artykuły o odwiedzonych miejscach. 😀 I nie chodziło tu o sławę, ale o odkrywanie nowych miejsc, przeżycia i dzielenie się nimi, zarażanie innych swoją własną pasją. Ale nigdy tak naprawdę nic w tym kierunku nie robiłam, bo zawsze miałam wymówki, zawsze coś innego było ważniejsze. Było to takie dalekie marzenie, z góry skazane na niepowodzenie. Tą chęć podróży spychałam na dalszy plan, ukrywałam ją w głębokich czeluściach mojej duszy, udając, że nie istnieje…

Teotihuacan w Meksyku, październik 2016

Punkt kulminacyjny

Aż do momentu, kiedy dużymi krokami zaczęła zbliżać się 30tka – wielka, straszna 30tka (!), która dała mi dużo do myślenia.

Czytaj dalej „O tym jak to się zaczęło i jakim cudem tyle jeżdżę”

Spotkanie z dżunglą – szukając lekarza i apteki w Malezji (Cameron Highlands)

Ci co mnie dobrze znają wiedzą, że potrafię być niezdarna, czasem się potknę, czasem upadnę – w granicach normy, ale się zdarza. Idąc dalej tą myślą, zdarzyło mi się to także podczas wyjazdu do Malezji i nie byłoby w tym nic wielkiego gdyby nie to, że byłam w dżungli (!). A jak wiadomo, dżungla przecież próbuje wszystkich w jakiś sposób wykończyć. 😉

Po zwiedzaniu wyspy Penang udaliśmy się do Cameron Highlands, gdzie wybraliśmy się na kilkugodzinny trekking po dżungli (o tym będzie następnym razem) – no wiecie, przechodzisz po powalonych bambusach zamiast moście, skaczesz po kamieniach, uważasz na pijawki, bo przestrzegał Ciebie przed nimi przewodnik i już ktoś z grupy dorwał jedną jak przyssała mu się do nogi. Tego typu klimaty.

Czytaj dalej „Spotkanie z dżunglą – szukając lekarza i apteki w Malezji (Cameron Highlands)”

Grecja po raz pierwszy (Velika)

Kiedyś w moim wyobrażeniu państwa istniały w sztywnych granicach. Dopiero jak zaczęłam jeździć po świecie, a nawet chwilę później, zobaczyłam co w praktyce znaczą wpływy jednego kraju na drugi, jak kultury przenikają się, inspirują innymi. W Grecji muzyka bardzo przypominała mi muzykę turecką, język też trochę tak zaciągał. Podobnie jest zresztą na całym świecie – na Malcie jeżdżą po lewej stronie, bo wyspa była kiedyś kolonią angielską (nie jest to zresztą jedyne podobieństwo), w Andaluzji w Hiszpanii pałace pełne były charakterystycznych dla muzułmańskiej architektury szczegółowych rzeźbień, a na Penang w Malezji znajdowało się ogromne chinatown – więcej było tam Chińczyków niż Malajów i były tego widoczne oznaki w mieście. A to tylko kilka przykładów.

Czytaj dalej „Grecja po raz pierwszy (Velika)”

Promując slumsy jako tradycję – Clan Jetties (George Town, Malezja)

Uwaga. Tekst ten pisany był świeżo po wizycie w George Town i dlatego tyle w nim emocji. Postanowiłam jednak zostawić go w takiej formie i tylko dopisać krótkie przemyślenia na koniec. Rozumiem, że niektórzy mogą się ze mną nie zgodzić.

Kiedy czytałam o tym miejscu, miałam już mieszane uczucia i nie wiedziałam, co o tym myśleć. Na miejscu wszystkie emocje pogłębiły się jeszcze bardziej, kierując się raczej w stronę negatywnych uczuć.

Kawałek za portem George Town znajdują się Clan Jetties, czyli stare drewniane domy, stojące tam od dawna, rozwalajające się, śmierdzące, pełne śmieci i szczurów. No dobra, takich miejsc jest kilka i aż jedno z nich było niedawno wybudowane, więc jest nowe i przyjemniejsze, ale tam nie dotarłam, bo znajdowało się dalej i te pierwsze mnie przerosły – byłam głodna, zmęczona i miałam już dość tego widoku. Wszystkie inne, które zwiedziłam, robiły kiepskie wrażenie i sama nie jestem do końca pewna czemu tam poszłam, chyba wygrała ciekawość albo naiwność, że może jednak jest to miejsce inne niż mi się wydawało… Ale nie było.

Czytaj dalej „Promując slumsy jako tradycję – Clan Jetties (George Town, Malezja)”

Flashback: Jesus Grande (Monte Urgull, San Sebastian, Hiszpania)

San Sebastian (bask. Donostia) to bardzo miłe i przytulne miasteczko położone nad zatoką zwaną La Concha i liczące około 200 tys mieszkańców. Stare miasto jest bardzo urocze i warto zapuścić się bez celu w małe uliczki oraz zasiąść gdzieś na pyszne pinxtos.

Ale kolejnymi atrakcjami, o których nie można zapomieć są dwa pagórki leżące po przeciwnych stronach zatoki: na Monte Urgull leży kościół z dość sporym posągiem Jezusa, a na drugim zwanym Monte Igueldo znajduje się punkt widokowy, hotel i park rozrywki. Na ten drugi można wjechać kolejką (oficjalna strona po angielsku) i zdaje się on być wyższy. Ale mnie niestety nie udało się tam dotrzeć, zabiorę Was więc ze sobą w podróż na Monte Urgull!

Widok na Monte Urgull z przeciwnej strony zatoki (maj 2017)

Czytaj dalej „Flashback: Jesus Grande (Monte Urgull, San Sebastian, Hiszpania)”