Chyba do tej pory nie pisałam podsumowania na blogu, ale jakoś tym razem czuję taką potrzebę, żeby zerknąć na poprzedni rok i zobaczyć, gdzie udało się pojechać. 🙂 Zmian na blogu jakoś dużo nie było, ale po kolei. 🙂
Podróżniczo
Styczeń zaczął się wystawą moich zdjęć z Malezji – fotografie zawisły we wrocławskiej bibliotece. Planowałam w 2019 zrobić też wystawę zdjęć z Japonii, a być może też i jakąś prezentację, ale o jednym zapomniałam, a przy drugim zwątpiłam. 😛 Prezentacje miały mi pomóc z pokonaniem fobii przed wystąpieniami publicznymi, ale niewiele dały i wciąż powodowały bardzo dużo stresu, więc na razie je odpuściłam.
W zimie wyjechaliśmy dwa razy na snowboard – raz do Zieleńca i raz do Szklarskiej. Planowałam nauczyć się jeździć na desce, ale słabo mi to idzie cały czas. 😛 W tym roku zima jakoś nie zachęca, bo śniegu mało, ale być może coś jeszcze z tego wyjdzie.
W pracy mamy „trick board”, która pomaga nauczyć się lepszego balansu, ale z reguły mało z niej korzystam. Mimo wszystko ciekawi mnie, czy ona faktycznie pomoże z lepszym balansowaniem na snowboardzie. 🙂 Może jeszcze uda mi się to sprawdzić.
Poza powyższymi były 3 inne szybkie wycieczki – Ślęża po raz setny :P, bo to zawsze dobry pomysł, żeby wybrać się na spacer po pagórkach, Bardo, gdzie Czaro o mało się nie zabił, a ja walczyłam z upałem, oraz Katowice, gdzie w sumie niewiele było czasu na zwiedzanie, bo pojechaliśmy tam na konferencje z pracy.
Największe wrażenia przyniósł oczywiście wyjazd do Japonii na hanami – było to moje wielkie marzenie, które udało się wreszcie zrealizować. 🙂 Niejednokrotnie jadłam tam sushi oraz ramen, zakochałam się w ich pampuchach, zobaczyłam wiele świątyń oraz kilka zamków, pochodziłam w kimonie, a także w maseczce na twarzy jak się przeziębiłam. 🙂 Jest to jeden z lepszych wyjazdów.
Na tym nie mogło się jednak skończyć, więc w międzyczasie byłam też w Sztokholmie – wiecie, że tam nie używają praktycznie gotówki? Miasto mi się podobało, szkoda tylko, że był to wyjazd służbowy, więc wszystkiego nie zobaczyłam. 😉
Potem poleciałam po raz drugi na Maltę, ale tym razem w lato i z dziewczynami – ten kraj zupełnie inaczej zaprezentował mi się poprzednim razem w grudniu jak byłam tam sama i sporo padało. Teraz Malta zupełnie mnie oczarowała pomimo braku pięknych plaż. 😉 Zdecydowanie polecam polecieć tam w czerwcu, chyba że ktoś bardzo nie lubi słońca. 😉
Następna była Kreta pełna wrażeń – nie dość, że pierwszy raz nurkowałam z butlą to jeszcze wypożyczyłam po raz pierwszy samochód i pojechałam w góry – może dla normalnego kierowcy nie jest to nic takiego, ale dla osoby, która prowadzi może raz w miesiącu albo rzadziej, jest to niezły wyczyn, zwłaszcza jeśli jedzie się wypierdkiem, który ledwo daje radę. 😉 😛
Wyjątkowo w tym roku pojechałam na drugi babski wypad, ale trochę bliżej, bo tylko do Czech, gdzie kręciłyśmy się w okolicach Brna. Miałyśmy do dyspozycji tylko weekend, ale i tak trochę połaziłyśmy po jaskiniach i trochę po mieście – jak dla mnie wyjazd był udany. 🙂
I na sam koniec udała się jeszcze podróż do Londynu, gdzie ogarnął mnie sentyment i zrobiło mi się ciepło na serduchu (6 lat mieszkałam w Anglii) – ale tylko do momentu jak zaczęłam używać wody z dwóch kranów z podziałem na ciepłą i zimną. 😀 😉 To tutaj widziałam najpiękniejszy według mnie most jakim jest Tower Bridge oraz doceniłam wreszcie architekturę tego miasta.
Łącznie więc było 11 wyjazdów – niektóre nieduże, ale myślę, że to całkiem niezłe osiągnięcie. Zwłaszcza że planowałam mieć 8 podróży w całym roku, więc rzeczywistość przerosła moje oczekiwania. 😉
We Wrocławiu też nie ominęło mnie kilka nowych wrażeń – wyścigi konne na Partynicach, przedziwne przeżycie jakim jest wrestling, gokarty oraz spływ kajakowy, po którym strasznie cierpiały moje mięśnie. 😀
Poza tym posłużyłam jako modelka dla Aksini, żeby pomóc zaprezentować jej śliczną biżuterię, a także dla Antka, który potrzebował poćwiczyć portrety. O modelowaniu dla Czarka nie muszę chyba wspominać, bo to robię bardziej regularnie, czasem nawet na wyjazdach. 😉
Blogowo
Jeśli dobrze pamiętam, to na blogu nie zaszło zbyt wiele zmian – najbardziej znaczącą na pewno jest dodanie strony z Celami podróżniczymi.
Plusem jest to, że w miarę regularnie pisałam przynajmniej podsumowującą notkę o różnych wyjazdach, czego nie robiłam wcześniej. Czasem nie ma sensu rozdrabniać się na mniejsze notki, ale ta jedna przynajmniej być musi. I to się udało. 🙂
Poza tym blog był czasami przeze mnie zaniedbywany i notki pojawiały się co 2 tygodnie zamiast co tydzień. Pewnym zagrożeniem dla bloga jest moje odświeżone hobby, czyli układanie puzzli. Łatwiej jest w końcu siąść do puzzli, jeśli jestem zmęczona albo mam tylko pół godziny niż do pisania, które jest bardziej wymagające i kreatywne. No i puzzle są o tyle fajne, że tam widać efekty pracy od razu, więc satysfakcja murowana. 😉
Postanowienia noworoczne
Tak czy tak chciałabym nie zaniedbywać zbytnio bloga i zająć się rozpraszaczami – z puzzlami będę się ograniczać, bo można popaść w uzależnienie (możliwe, że dla mnie jest już i tak za późno 😉 ). Zamierzam co tydzień publikować nowe notki i dokończyć pisanie o Japonii zanim pojedziemy na następny wyjazd do Azji. Bo ten nowy przyniesie na pewno dużo wrażeń i Japonia zejdzie na drugi plan. A to znaczy, że nigdy nie skończę o niej pisać. 😉
Lot na inny kontynent musi być w przyszłym roku, więc pewnie pojedziemy gdzieś do Azji. Ta kultura interesuje mnie najbardziej i jest tam jeszcze wiele miejsc, które chciałabym zobaczyć. Ostatnio padł pomysł, żeby jechać na Filipiny, więc całkiem możliwe, że to właśnie będzie mój następny cel na tym kontynencie. 🙂
Drugim koniecznym kierunkiem jest Hiszpania, w której nie byłam już ze 2 lata, a którą uwielbiam. Podoba mi się nie tylko ich kuchnia i wiecznie ciepłe słońce, ale także język i architektura. Dlatego będę Hiszpanię brać pod uwagę przy planowaniu przyszłych wyjazdów. Szkoda tylko, że RyanAir w zimę prawie tam nie lata, bo wybrałabym się tam może już w styczniu.
Ogólnie myślę, że 8 wyjazdów w roku to minimum, które będę próbowała osiągnąć. Bywam leniwa, może się starzeję, bo już nie biegam tak po różnych atrakcjach, ale jednak trzeba się ruszyć gdzieś poza miasto… 😉 W sensie, ja muszę, bo tego potrzebuję, nie jest to ogólnie wyznawana przez wszystkich prawda. 😉
Chciałabym też nauczyć się wreszcie jeździć na snowboardzie. W tym kwartale kupujemy samochód, a to otworzy przed nami nowe możliwości – jeśli uda się kupić go już w lutym, to może wybierzemy się na kilka wyjazdów na deskę.
Do tego marzy mi się też pełny kurs nurkowania z butlą – nie wiem, czy mi się naprawdę spodoba, ale dowiem się dopiero jak spróbuję sama pływać, a nie trzymając za rączkę instruktora i poruszając się do przodu tak wolno i niezgrabnie jakbym była po 7 piwach. 😉
Jest jeszcze kilka rzeczy, które chodzą mi po głowie jak fotoksiążka, wystawa zdjęć czy Sylwester w górach, ale na razie są to bardziej pomysły niż faktyczne plany. 🙂
Życzcie mi szczęścia, bo będę go potrzebować! 😉
PS. Szczęśliwego nowego roku! Oby przyniósł Wam wiele miłych niespodzianek, dużo ciepła oraz spełnionych marzeń. 🙂
Nisia
Szukasz inspiracji na kolejną podróż? Chcesz poczytać o konkretnym miejscu? Zajrzyj tutaj.
Posty, które mogą Ciebie zainteresować:
życzę szczęścia w tym Nowym Roku ,wielu nowych wrażeń i postów na b logu 🙂
Dziękuję! 🙂