Poprzednio pisałam o świątyni Shoshazan Engyo-ji znajdującej się na górze Shosha, gdzie kręcono „Ostatniego Samuraja”, dziś będzie o pięknym białym zamku w Himeji. Wspominania zeszłorocznego wyjazdu do Japonii ciąg dalszy. 🙂
Czytaj dalej „Biały Żuraw (Himeji, Japonia)”Kategoria: Jedzenie
Przygotowując przepyszne sushi w Tokio
Jak mogłabym nie skusić się na sushi, będąc w Japonii? To przecież z tym państwem kojarzy się ta potrawa pomimo tego, że w chwili obecnej sushi można dostać prawie na całym świecie (zgaduję, że w Ameryce Łacińskiej mogłoby być ciężko :P) i w Polsce często sushi jest bardziej urozmaicone niż tam. No, ale, spróbować trzeba, a nie wybrzydzać! 😉
Zamiast zwyczajnie kupować posiłek w knajpie, wpadłam na lepszy pomysł, a mianowicie aby pójść na kurs sushi i nauczyć się je robić prosto od specjalisty! 😀 Kilka lat temu próbowałam sama robić sushi, ale z wędzonej ryby, kilku ubogich składników i zwykłego ryżu – zdecydowanie nie było porównania z oryginałem.
Znalazłam więc kurs, poczytałam opinię i zrobiłam rezerwację. Zdecydowanie był to dobry wybór i mieliśmy sporo dobej zabawy zarówno w trakcie przygotowań jak i jedzenia tych pyszności! 😀
10 ciekawostek o Malezji
Czy Malezja to zupełnie inny świat niż nasz? Czy ludzie ubierają się lub jedzą zupełnie inaczej? Co to za tajemnicza strzałka na suficie i co chowa się po kątach? Odpowiedzi na te pytania i kilka innych znajdziesz dalej. 😉
Czytaj dalej „10 ciekawostek o Malezji”Zaragoza – druga perełka Hiszpanii
W Hiszpanii sporo jest pięknych i znanych miast jak Sewilla, Cordoba czy Barcelona, ale kraj ten kryje też kilka ślicznych perełek, o których nie jest głośno i które warte są odkrycia. Mnie do tej pory udało się znaleźć dwie – pierwszą było bardzo klimatyczne San Sebastian, a drugą właśnie Zaragoza (w Polsce zwana Saragossą), o której jakimś cudem jeszcze nie pisałam na blogu. Oba miasta są niewielkie i nie potrzeba tygodnia, żeby je zwiedzić (raczej 1-2 dni), ale bardzo mnie urzekły, więc szczerze bym je poleciła. 🙂
Flashback: Piękne Nabrzeże (Xlendi, Malta)
Xlendi to urocza wieś położona na południowo-zachodnim wybrzeżu Gozo, która wygląda bardziej jak malutkie skompresowane miasto. 😉 W Xlendi możemy pospacerować po pięknym nabrzeżu i zjeść obiad w jednej z klimatycznych restauracji z widokiem na zatokę. Ja niestety miałam okazję zatrzymać się tu tylko na godzinę w mojej kilkugodzinnej grudniowej pogoni z czasem, między jednym przyjazdem autubusu Hop On Hop Off, a drugim.
Co Można Zjeść w Meksyku
Poprzednio pisałam, że meksykańskie jedzenie wcale nie jest takie ostre za jakie uchodzi, bo często jest to zasługa sals, które dodaje się po podaniu potrawy. Było też o poxu – bardzo mocnym alkoholu na bazie kukurydzy, który potrafi powalić i zamienić człowieka w zombie na następny dzień. 😉
Dziś będzie o tortilli tak popularnej w Meksyku, mezcalu, jedzeniu ulicznym oraz dziwnych przysmakach (no i kilka innych rzeczy extra 😉 ).
Mit – Jedzenie Meksykańskie Jest Ostre
Powiedzieć, że nie jestem przyzwyczajona do ostrego jedzenia to mało -„lekko ostre” jedzenie jest dla mnie ostre, a wszystko od „średnio ostrego” w górę – niejadalne. 😉
Jak wszyscy wiedzą – w Meksyku jest bardzo ostre jedzenie, przed wyjazdem próbowałam więc jakoś przyzwyczaić się do jedzenia (choć trochę) ostrzejszych potraw. I co się okazało? Że niepotrzebnie, bo to mit. 🙂
Co Warto Zobaczyć w Andaluzji (Hiszpania)
Andaluzja to rejon w Hiszpanii położony na samym południu, w którym znajduje się pasmo gór Sierra Nevada i gdzie podboje muzułmańskie pozostawiły spory ślad na architekturze. Stąd pochodzi flamenco i corrida, tutaj najlepsze są znane w całej Hiszpanii churros.
W Andaluzji byłam 2 lata temu, zwiedziłam Almerię, Granadę, Kordobę, Sewillę, Cabo de Gata oraz Malagę.
Co trzeba koniecznie zobaczyć, będąc w Andaluzji? Poniżej znajdziecie listę najładniejszych według mnie miejsc, a na niej Sewilla, Granada, Kordoba i szlak Caminito del Rey.
San Sebastian – Cicha Perełka Hiszpanii
W zeszłym roku 3 razy odwiedziłam Hiszpanię – w maju zorganizowałam dla 4 osób (wliczając mnie) objazdową wycieczkę po północnej Hiszpanii (Barcelona, Madryt, Bilbao, San Sebastian i Zaragoza), w lato leniuchowaliśmy z chłopakiem na Majorce, a w listopadzie wspinaliśmy się po skałach niedaleko Walencji. A już w lutym znowu wyjazd do Hiszpanii, tym razem na wschód do Castellon, żeby wyrwać się z szarej polskiej rzeczywistości i złapać trochę słońca (polecam!). 🙂
Ale wracając do roku 2017, kiedy zwiedzaliśmy 5 miast w ciągu 8 dni…
Pyszne Jedzenie na Targu La Boqueria w Barcelonie (Hiszpania)
Jestem wielką miłośniczką hiszpańskiego jedzenia, zwłaszcza owoców morza i tapas (a najlepiej to jedno i drugie na raz 😉 ), a także zwolenniczką próbowania lokalnych smakołyków. Tapas są wspaniałe, bo można spróbować różnych potraw i wcale się nie objeść. Minus jest taki, że jeśli nie znajdzie się knajpki z niskimi cenami (€2-€3,5/tapa) albo promocją to kupienie 4 tapas (po takiej ilości nie będziesz głodny) z reguły wyniesie więcej niż normalny posiłek (€20+).
Wracając do Barcelony…
Czytaj dalej „Pyszne Jedzenie na Targu La Boqueria w Barcelonie (Hiszpania)”
Kutna Hora – Miejsce, Gdzie Zwolnił Czas (Czechy)
Zwolnił i strasznie się wlecze. Ma się wręcz wrażenie, że się zatrzymał i żyje się historią sprzed dziesiątek lat. Wokół małe spokojne uliczki – nawet te koło centrum. Wychodzisz do miasta w sobotę i na wielu ulicach nie ma prawie nikogo. Momentami przywodzi na myśl wymarłe miasto, chociaż tu nie towarzyszy poczucie niepewności czy obawy. Są po prostu puste uliczki i uczucie, jakby było się w domu. Jest dobrze. Można przysiąść na chwilę i kontemplować życie. 😉
Czytaj dalej „Kutna Hora – Miejsce, Gdzie Zwolnił Czas (Czechy)”
Tapas, Tapas I Jeszcze Raz Tapas! (Hiszpania)
* Na zdjęciu krokiety z szynki jedzone w Sewilli
Po wykańczającym dniu pełnym zwiedzaniu atrakcji Sewilli, zdecydowałam, że następny musi być relaksujący. Postawiłam więc na wino, jedzenie i chillout! 😉
Recepcjonistka hostelu, w którym nocowałam, poleciła mi miejsce na śniadanie, które okazało się wyborne. Złapałam się jednak na tym, że zamówiłam nie śniadanie hiszpańskie, a z innego kraju! Dopiero jak je przynieśli, zorientowałam się, że jest na stronie z international breakfast. 😛 Powinnam była zauważyć wcześniej, bo nazwa niezupełnie brzmiała lokalnie (croque monsieur). 😉 Ale i tak było wysmienite i bardzo podobne do hiszpańskich tostadas. Następnym razem trzeba lepiej doczytywać menu, nawet jak jest się bardzo głodnym. 😉
Potem (oczywiście nie od razu :P) przyszedł czas na obiad. Przyklapnęłam w małej restauracyjce i zamówiłam 3 tapas plus wino różowe. ^^ Czytaj dalej „Tapas, Tapas I Jeszcze Raz Tapas! (Hiszpania)”
Cichaczem przemknąć koło ochrony to rzecz normalna przecież (Granada, Hiszpania)
Drugiego i zarazem ostatniego dnia mojego pobytu w Granadzie wyruszyłam zwiedzać stare domy i budynki udostępnione turystom (takie jak Casa de Zafra, Casa Morisca de Horno de Oro czy Casas del Chapiz), większość w przepięknej dzielnicy Albaicín, która została wpisana na listę UNESCO. Wszystkie miały ładne dziedzińce, niektóre ciężko było znaleźć nawet z mapą (chociaż przyjemniej było chodzić bez mapy i trochę błądzić 🙂 ), ale zdecydowanie warto połazić po okolicy. Spacer po klimatycznych uliczkach był bardzo relaksujący, a widoki piękne! 😉 Jakimś cudem z reguły udawało mi się uniknąć turystów i nawet na zdjęciach często nikogo nie ma. Raz chyba weszła ze mną grupa z Niemiec i pchali się wszędzie gdzie popadnie, ale jakoś to przeżyłam – mimo wszystko było bezstresowo, cierpliwość mnie nie opuściła. 😉
Czytaj dalej „Cichaczem przemknąć koło ochrony to rzecz normalna przecież (Granada, Hiszpania)”
Zmuszona do komunikacji ;) (Granada, Hiszpania)
W Granadzie po raz pierwszy zmuszona byłam jechać autobusem miejskim, ponieważ dworzec autobusowy, na którym wylądowałam jadąc z Almerii znajdował się ok. 1-1,5h drogi od centrum na piechotę. Bilet kosztował tylko 1.2€, był na 40min i wystarczyło kierowcę poprosić o ticket, bez precyzowania co tam konkretnie się chce (proste!). Pani w informacji na dworcu autobusowym dała mi mapkę z zaznaczoną trasą autobusów, która pokazywała, gdzie się przesiąść. Jednakże na mapce nie zaznaczone były wszystkie przystanki, co na początku trochę mnie zmyliło (bo nie byłam tego świadoma). 😉
Zabawne w Hiszpanii jest to, że na przystankach nie ma konkretnego rozkładu, znajduje się tam tylko godzina przyjazdu pierwszego autobusu rano i ostatniego wieczorem. Poza tym określona jest mniej więcej częstotliwość ruchu autobusów w ciągu dnia. Widać Hiszpanie – tak samo jak Indianie czy Meksykanie – czasu nie liczą. 😉
Czytaj dalej „Zmuszona do komunikacji 😉 (Granada, Hiszpania)”