Wakacje są u mnie okresem dość aktywnym – nie dlatego, że mam wolne (w pracy nie ma wakacji, chyba że samemu się je zrobi, a to można zarówno w lutym jak i w sierpniu), ale dlatego, że jest w Polsce więcej słońca, które ma na mnie duży wpływ i sprawia, że mam sporo energii, chce mi się działać, chce mi się żyć!
Korzystam więc z tego, wyjeżdżam w różne miejsca, uprawiam sport dla zachowania względnie dobrej kondycji (albo raczej nie-złej), działam, chodzę na grilla nad Odrą, spotykam się ze znajomymi, gram w planszówki, przypominam sobie, że dawno nie strzelałam z łuku i pora znów zacząć… i lista rozciąga się coraz bardziej.
Nie żebym narzekała – całkiem mi się to podoba, chociaż jest to dosłownie przebudzenie po bardzo spokojnej zimie, bo w porze szarówy jestem raczej leniwa. I bywa to męczące, kiedy nie ma nawet chwili, aby odpocząć. No i moje ambitne plany na pisanie ogromnej ilości notek na bloga giną śmiercią gwałtowną i drastyczną pokrapianą moimi niemymi łzami, które nigdy się nie narodziły [cóż za dramatyczny obraz :P]. Bo ja gdzieś tam w głowie (i w notatkach w adminie mojego bloga) mam miliony postów, które chciałabym opublikować, dziesiątki miejsc, które chciałabym opisać, których obraz blednie coraz bardziej, bo byłam w nich dawno temu. I coraz więcej tych miejsc dorzucam, bo więcej ich odwiedzam niż jestem w stanie opisać – przynamniej nie w taki dokładny sposób, w jaki staram się to robić.
I to jest właśnie powód, dla którego powstała ta seria notek. 🙂 Żebym nie żałowała, że przecież taka piękna Zaragoza w Hiszpanii jakimś cudem nie została nawet w jednym poście opisana, że do tej pory nie wrzuciłam ani jednego zdjęcia Sagrady Familii znajdującej się w Barcelonie, nie napisałam postu o tym, że Meksyk wcale nie jest taki straszny ani nie podzieliłam się z Wami wrażeniami ze wspinaczki w okolicach Walencji (może te posty jeszcze kiedyś ujrzą światło dzienne). Tutaj rzeczy dzieją się bardziej na bieżąco (a więc z dozą pozytywnych emocji!).
Wpis z serii Z Życia Bloga, czyli co się u mnie działo w tym miesiącu i jak wyglądają moje podróże od podszewki
Czytaj dalej „Trochę Polski dla odmiany (Gdańsk/ Karpacz/ prawie Śnieżka)” →