Korfu położone jest bardzo blisko lądu przy granicy Grecji z Albanią. Na lądzie są dość wysokie góry, więc można pooglądać ładne widoki z samolotu. Mówią, że to najbardziej zielona wyspa Grecji i faktycznie sporo tu lasów, za to mało miast, więc klimat raczej sielski. Przyznaję, że jest tu całkiem ładnie i przyjemnie. 🙂
Plażing
Na Korfu wybraliśmy się we wrześniu tego roku. Jak sprawdzałam prognozy na cały nasz wyjazd, mieliśmy mieć śliczną pogodę – słońce 33 stopnie, często bezchmurne niebo – wymarzony wręcz urlop! Nie spieszyło się nam więc ze zwiedzaniem, bo wyspa jest mała (można ją przejechać wzdłuż w jakieś 3h), a mieliśmy do dyspozycji prawie 2 tygodnie.
Znaleźliśmy mieszkanie bardziej na południu wyspy, praktycznie przy plaży – od morza nasz niewielki ogród dzieliła tylko wąska ulica. Mini plaża nie była piaszczysta i znajdowało się na niej dość sporo wyrzuconych z morza glonów, ale woda była ciepła i przejrzysta, do tego mieliśmy leżaki zapewnione przez właścicielkę mieszkania – czego chcieć więcej? 😀 A, no i balkon z widokiem na morze. 😉
Od samego początku nastawiałam się na wypoczynek z małą ilością zwiedzania, dlatego pierwsze kilka dni rozkoszowaliśmy się słońcem, leniwie wypełzając z naszego ładnego mieszkanka na prawie prywatną plażę dopiero po godzinie 12, by tam cieszyć się pływaniem i leniuchowaniem. Miejscówka znajdowała się w małej wiosce Boukari, gdzie czas płynął wolno, a ludzie niespecjalnie przejmowali się czymkolwiek. Szybko nam się to udzieliło – może poza beztroskim łażeniem po ulicy, 😉 ale o tym innym razem.
Wioska nie wzbudzała u nas „ochów” i „achów”, ale miała wszystko to, co potrzebowaliśmy – morze, kilka restauracji i sklep z sangrią. <3 😀 W końcu trzeba mieć priorytety na urlopie. 😉 Do innych miejsc można było dojechać samochodem, który wypożyczyliśmy na cały czas pobytu i z którego po jakimś czasie chętnie korzystałam.
Ta okolica nie obiecywała niesamowitych wrażeń – tutaj przyjeżdża się odpocząć, a nie przeżywać uniesienia jak w Malezji czy Meksyku na widok pięknej i nieokiełznanej przyrody. 😉 Jak się potem jednak okazało, znaleźliśmy na Korfu kilka cudownych miejsc, które na długo zostaną w mojej pamięci i w serduszku. 😉 😀
Zainspirowane Achillesem
Pierwszym miejscem, które zwiedzaliśmy był Achillion – austro-węgierski pałac znajdujący się na wzgórzu w centralnej części wyspy. Zastanawiałam się czy w tamtych czasach zdarzało się, że władcy mieli posiadłości na wyspach należących do innych krajów, bo Korfu chyba nigdy nie należało do Austro-Węgier, a w budynku nie było tablic z informacjami. Na szybko nie dowiedziałam się jednak niczego. 😛
Dom był całkiem ładny i posiadał duży ogród. Najbardziej podobał mi się taras na górnym piętrze z pięknymi białymi kolumnami i posągami w greckim stylu. Niektóre patrzyły na nas smutno, mocno niszczejąc w tym ciepłym klimacie. W ogrodzie znajdował się duży posąg Achillesa i ładne alejki pokryte bluszczem. Niestety chyba za późno było na kwiaty, bo tylko nieliczne zakwitły.
Piękny był też korytarz nad schodami – ładnie ozdobiony i taki symetryczny 😀 (może to dziwnie brzmi, ale coraz częściej łapię się na tym, że pociągają mnie symetryczne pomieszczenia i budowle – jak węgierski parlament 😀 ). Miałam jednak wrażenie, że Achillion miał niewykorzystany potencjał – w pomieszczeniach czasem znajdowało się niewiele mebli, a rzeczy potrafiły stać na podłodze bez ładu i składu.
Zagrożenie huraganem
Jednego dnia mieliśmy popłynąć statkiem do Blue Lagoon znajdującego się na wybrzeżu Grecji, ale pogoda się popsuła i – jak dowiedzieliśmy się tego samego dnia – niedaleko grasował huragan (po angielsku zwany medicane) lanos. Jakoś zupełnie nie spodziewałam się deszczu na Korfu – w mojej głowie to miejsce prezentowało się jako idylliczna wyspa z gorącym słońcem i spokojnym morzem. 😀 I do tego czasu tylko takie oblicze nam pokazało. Do tego prognozy pogody nastawiały mnie na bezchmurne niebo. A tymczasem okazało się, że już po kilku dniach po południu zaczął padać deszcz, niebo było szare, a wiatr zdmuchiwał wszystkie osy z pobliskiego drzewa.
Huragan dość mocno walnął w sąsiednie wyspy Kefalonia i Zakynthos – na tą drugą chcieliśmy jechać zamiast Korfu. Całe szczęście, że zmieniliśmy zdanie, bo nie byłoby to miłe przeżycie. 🙂 Na Kelafonii było najgorzej, wiatr w niektórych miejscach wiał w porywach do ponad 200km/h, morze szalało, piana morska przewijała się po ulicach pchana silnym wiatrem, niektóre ulice zostały zalane.
Na Korfu w tym czasie co prawda padało i wiało, ale nie było aż tak źle. Niby było 27 stopni, ale niebo schowało się za chmurami, fale na morzu uderzały z trzaskiem, a ja chodziłam w długich lekkich spodniach i bluzce z długim rękawem. Momentami też mocno pizgało, a poziom morza trochę się podniósł, ale to przecież nic w porównaniu z huraganem. 😉
Bardziej była to kwestia tego, że nie byłam pewna, czy huragan się nie zbliży, niosąc za sobą bardziej porywisty wiatr i totalną ulewę. Prognozy twierdziły, że nie, ale im nigdy nie można w 100% ufać. :] Co jakiś czas więc sprawdzałam czy nie zalało nam samochodu, bo zaparkowałam go tuż przy brzegu. Siedzieliśmy też większość czasu w tym dniu w domu, mając nadzieję, że przynajmniej prąd nie padnie i można będzie pograć na tablecie czy pooglądać telewizję.
Jak się potem okazało, huragan poszedł na południe i nam się upiekło. Ale na wyspie była awaria prądu, więc któregoś dnia wyłączyli prąd na 4 godziny. 😛
Podsumowanie
W Boukari czas płynie wolno, co sprzyja lenistwu i blogiemu rozkoszowaniu się słońcem i jedzeniem. Miejsce jest mało turystyczne w porównaniu z północą, chociaż ceny nieco wyższe, bo konkurencji też mało. Bez samochodu ciężko się tutaj poruszać, chociaż też pewnie się da, bo niejednokrotnie widziałam ludzi łażących po ulicach i zwiedzających pobliskie okolice.
Cała wyspa jest ładna, a niektóre miejsca zapierają dech w piersiach. Może nie ma tutaj wysokich gór jak w Alpach (chociaż przewyższenie i tak spore) ogromnych klifów jak w Irlandii ani wodospadów jak w Meksyku, ale wyspa jest cudna i zdecydowanie warto ją zobaczyć. 🙂
Praktycznie
Nie było tłumów zarówno tutaj jak i na całej wyspie, ludzie wciąż bali się wyjeżdżać przez covid.
Na Korfu jak i w całej Grecji woda z kranu jest pitna, ale niezbyt dobra – mnie nawet bardzo nie smakowała, piłam więc wodę butelkową.
Wstęp do AchiIllionu kosztowal €10, bezpłatny parking był na ulicy obok pałacu, jeśli wyjechało się na górę od odpowiedniej strony. W innym wypadku trzeba było zaparkować trochę niżej przed zakazem wjazdu i w kilka minut podejść na miejsce.
W restauracjach w Boukari było dość drogo w porównaniu z północą, gdzie ceny posiłków były o kilka euro niższe, ale to chyba normalne w Grecji nawet jak jest się na wypizdowie (w bliskiej okolicy były 4 restauracje). Obiad wychodził nam w okolicy €20-40 za dwie osoby w zależności od tego czy braliśmy przystawki. Orientacyjne ceny w Boukari:
– główne danie – €12-15
– drink alkoholowy – €5-8
– piwo – €3-5
– przystawki – €5-10.
Ale za to jedzenie było naprawdę pyszne – ryby świeże, mussata wyśmienita, a krewetki ogromne! ❤️ Miejsce doskonałe dla amatora kuchni śródziemnomorskiej. Hamburgerów ani pizzy raczej się tu nie dostało (bardziej na północy już tak). Schabowego również. 😉
Najczęściej jedliśmy w restauracji Boukari Beach Taverna.
Jeśli ktoś jest w okolicy i lubi drinki to zalecam pójście do hotelowej restauracji Golden Sunset. Było to jedyne miejsce w okolicy z takim wyborem drinków. Właściwie to jedyne, gdzie mieli więcej niż 1 drink. 😉 A ich ceny też spoko, bo jedyne €5. 😉
W sklepie lokalnym było drogo – był to typowy sklep dla turystów, znaleźliśmy więc na mapach Google sklep Mama’s market położony trochę wyżej na wzgórzu. Było tam o wiele więcej produktów w niższej cenie. A do tego w drodze znajdował się skromny punkt widokowy. Brakowało tylko dzbana sangrii, który bardzo nam zasmakował. 😉
Wynajęliśmy mieszkanie w Boukari w Anna’s Apartments na drugim piętrze. Mieliśmy do dyspozycji bodajże 50m2 i ogród. Przy otwartym balkonie, który posiadał też drzwi z ogromną moskitierą, w pokoju bezustannie słychać było uspokajający szum murza. Uspokajający w normalnych warunkach, bo gdy huragan przechodził bokiem, nie było widać drugiego brzegu, a fale szalały na morzu – ten szum raczej próbował budzić trwogę. 😉
W mieszkaniu czasem pojawiały się małe mrówki pomimo tego, że jedzenie trzymaliśmy w lodówce, albo w szafkach wysoko. W pewnym momencie zagadaliśmy do właścicielki mieszkania, która dała nam spray killer – wykończył wszystkie mrówki w zasięgu. Miał w nazwie Cobra i skojarzył mi się z serialem Cobra Kai, który namiętnie oglądaliśmy w tym czasie 😀 (btw polecam!). Mieli tam takie hasło „No mercy”, które w przypadku mrówek idealnie się sprawdziło. 😀 😉
Na Korfu sporo było os, które bardzo mnie lubiły, ale zupełnie bez wzajemności. Bałam się ich, zwłaszcza że tutaj latały osy na koksie – bardzo duże i mięsiste, i strasznie do mnie ciągnęły. A że się ich bałam to słabo się odganiałam i z reguły nic to nie dawało. Czaro kilka razy strzelił z palców w osę, która odleciała z takim impetem, że już więcej do nas nie wróciła. Mój bohater! ❤️😁 Jeśli ktoś ma uczulenie na osy, musi mieć świadomość, że na Korfu są prawie wszędzie.
Chyba gdzieś wyczytałam, że na Korfu są autobusy, ale jakoś nieszczególnie było je widać. Ze dwa przystanki widziałam niedaleko stolicy wyspy też o nazwie Korfu / Kerkyra, ale w Boukari na pewno ich nie było. Trzeba było udać się do miasta niedaleko, żeby znaleźć przystanek.
Myślę, że po wyspie najlepiej poruszać się samochodem, jeśli ktoś nie planuje siedzieć tylko w stolicy. Można także wynająć motor, skuter, quad czy też inny podobny pojazd. 🙂
Jest jeszcze możliwość wynajęcia motorówki na jeden dzień (od 9 do 17), ale obszar po którym można się poruszać był dość ograniczony, jeśli pływało się bez licencji. Jest więc to raczej do zabawy i spróbowania, a nie do konkretnego zwiedzania wyspy. Koszt to około €90 + benzyna za małą motorówkę na 1 dzień. Plus jest taki, że nie trzeba właśnie mieć licencji, żeby popływać motorówką. Na północy widziałam też motorówki wynajmowane na godziny i chyba nawet wychodziło taniej.
Nisia
Szukasz inspiracji na kolejną podróż? Chcesz poczytać o konkretnym miejscu? Zajrzyj tutaj.
Posty, które mogą Ciebie zainteresować: