Bajkowa Baszta Rybacka (Budapeszt, Węgry)

Do Budapesztu pojechałam sama, bo Czaro jechał na długo wyczekiwany wyjazd z chłopakami na rowery do bike parków w Alpach. Ja natomiast nie znalazłam żadnej towarzyszki, ale nie powstrzymało mnie to przed samodzielnym wyjazdem. 🙂 I tak długo czekałam na tą chwilę – aż otworzą granicę i aż nie będzie trzeba nosić wszędzie maseczek (podduszam się w nich na dłuższą metę i ewidentnie to czuję). No i aż będę na tyle zdesperowana i spragniona wyjazdu, że zaplanuje go pomimo ryzyka, że zamkną granicę tuż przed odlotem. 😉

No i w końcu się udało, w lipcu poleciałam do Budapesztu, zahaczyłam o jezioro Balaton, a nawet wsiadłam na rower. 😀 Wybrałam Budapeszt, bo jest to miejsce cywilizowane, w razie zarażenia covidem miałabym szpital, 😉 gdybym czegoś potrzebowała, na pewno znalazłbym to w mieście i było tu sporo atrakcji do obejrzenia. Pojechałam z radością i w ogóle wyjazdu nie żałowałam! 😀

Cudowna bajkowa baszta

Mieszkanie wynajęłam w dzielnicy zamkowej, minutę od Baszty Rybackiej. Było to świetne miejsce, bo wszędzie miałam blisko. Do tego dzielnica znajdowała się na wzgórzu, więc wystarczyło sięgnąć ręką po ładne widoki. 😉 Minus taki, że każdego dnia, kiedy chciałam pójść do innej dzielnicy, musiałam zejść na dół, a w drodze powrotnej wdrapać się po schodach na górę. Oczywiście mogłam podjechać autobusem, ale wolałam trochę pochodzić i rozprostować nogi, zwłaszcza że dzięki temu mniej siedziałam w domu, bo zajmowało mi to trochę więcej czasu. No i kondycja miała okazję troszkę się poprawić. 😉

Kilka razy byłam podziwiać i fotografować basztę – rano, po południu, wieczorem, przy zachodzie słońca, jak słońce było wysoko, jak były chmury – no dobra, byłam tam naprawdę często! 😀 Każdy powód był dobry, żeby wrócić do tego pięknego miejsca, które urzekło mnie od samego początku. 😀 Była w niej jakaś nostalgia i elegancja wypływająca z jasnego kamienia. Ciągnęło mnie do tego miejsca i z chęcią siedziałam na ławce bądź na murku, wpatrując się to w basztę, a to w kościół stojący obok.

Piękny był ten kościół, nie wiem czym mnie tak zachwycił – nie jest to pierwszy budynek w stylu neogotyckim, który widziałam. A jednak miał w sobie coś co przyciąga. 🙂 W środku zupełnie inny niż wszystkie kościoły, bo tu nie było przepychu, nie mbyło złota na ścianach ani nic takiego. Tylko ściany pomalowane we wzory lub z obrazami.

Ale to nie to tak mi się spodobało. To chyba kwestia wszystkich szczegółów i szczególików w rzeźbieniach. Intrygująca była też jedna czarna wieża, która wyróżniała się wśród białego kamienia (albo raczej już trochę pożółkłego). Dach też niestandardowy – chyba rzadko się zdarza, żeby na dachach kościołów były wzorki. Są na to pewnie zbyt poważne i dostojne. 😉

Baszta też dodawała klimatu, tworzyła pewnego rodzaju przedłużenie tego arcydzieła – jak się spojrzało z przodu, wyglądało jakby obie budowle były ze sobą połączone. 🙂

Weszłam na wieżę widokowa w kościele głównie po to, żeby zobaczyć basztę i plac z góry. Z dołu nie dało się objąć wszystkiego wzrokiem, bo kościół stał zbyt blisko. Ale nie myliłam się – z góry był ładny widok. I było to na tyle nisko (197 schodów do tarasu, niecałe 50m wysokości), żebym wyraźnie widziała budowlę i mogła się jej przyjrzeć.

Te wieże baszty przyniosly mi na myśl Puglie w Apulii, którą widziałam tylko na zdjęciach, a która po ponownym przyjrzeniu się po powrocie, wcale baszty nie przypominała. 😀 Nie wiem skąd mi się to wzięło w trakcie mojej wizyty w Budapeszcie, ale to porównanie ciągle przychodziło mi na myśl.

Zastanawiam się kto w ogóle nazwał to miejsce po polsku „basztą” – mam wrażenie, że bardzo to odbiera majestatu tej budowli. No i jest ich tam kilka – wygląda to na błąd tłumaczeniowy. Są dobrze zachowane, malownicze i jest z nich ładny widok na miasto i na parlament. 🙂 A to wszystko kryje się pod prostą nazwą „Baszta Rybacka” – kto by pomyślał. 😉

Ostatniego wieczora w Budapeszcie siadłam sobie na ławce z widokiem na kościół i na baszty i podziwiałam. Przyglądałam się szczegółom i zastanawiałam się co mnie w nich tak przyciąga… Nie trwało to jednak długo, bo deszcz mnie przegonił do mieszkania. Chyba chciał mi powiedzieć, że pora się pakować jeśli chcę zdążyć na pociąg następnego dnia rano. 😉 Może to i dobrze – zaczynałam wpadać w melancholijny nastrój, a to nie jest dobre w trakcie samodzielnej podróży. 😉

Wyjazd samotny czy samodzielny?

Jedno nie musi oznaczać drugiego – jadąc samemu wcale nie trzeba być samotnym. Ponadto, dużo osób podróżujących w ten sposób często nocuje w hotelach, gdzie jest większa szansa na poznanie kogoś z kim można czasem pogadać czy nawet coś zwiedzić. No i ludzie mają większą skłonność do pomocy czy w ogóle odezwania się do osoby podróżującej samotnie. Ja jednak wybrałam mieszkanie, bo trochę tęskniłam za czasem dla siebie samej (w trakcie pandemii dużo siedziałam w domu z Czarkiem, a czasem lubię pobyć sama) i stwierdziłam, że taka opcja będzie najlepsza.

Jak więc się czułam, siedząc sama w mieszkaniu czy spacerując ulicami Budapesztu? A no początek był ciężki – po przyjeździe do miasta weszłam do mieszkania i nagle poczułam się bardzo samotna w tym pustym i obcym miejscu. Chciałam do swojego chłopaka, było mi po prostu źle. Ale że znam siebie dość dobrze to wiem, że chwile słabości dopadają mnie w momentach zmęczenia i głodu. 😛 Nie użalałam się więc nad sobą, ale wzięłam prysznic, zjadłam kanapkę i chwilę poleżałam, zajmując się czymś dla odwrócenia uwagi. Podziałało i dość szybko zrobiło mi się lepiej i mogłam cieszyć się wyjazdem. 🙂 Miałam jeszcze jeden podobny moment, ale był dość krótki i teraz jak o tym piszę, nie pamiętam nawet kiedy to było. 🙂

Wyjazd uznaje za udany, i poczucie samotności to nie było coś co zapamiętałam. Fakt, że czasem przyjemniej by mi było gdybym miała do kogo otworzyć gębę, ale to dlatego że jestem stworzeniem stadnym. Ale to nie znaczy, że było mi źle – wprost przeciwnie, dobrze się bawiłam na tym samodzielnym wyjeździe. 😉

Nisia

Szukasz inspiracji na kolejną podróż? Chcesz poczytać o konkretnym miejscu? Zajrzyj tutaj.

Posty, które mogą Ciebie zainteresować:

3 myśli na temat “Bajkowa Baszta Rybacka (Budapeszt, Węgry)

  1. Budapeszt zapamiętałam jako kosmicznie zatłoczone miejsce, nawet chyba nie mam stamtąd sensownych zdjęć – nie miałam ochoty wyciągać aparatu w tych dzikich tłumach – i w związku z powyższym – może to dobry czas, by zwiedzać miasta europejskie? Tłumy się pochowały… I jeszcze – im dłużej będziemy pozamykani – tym bardziej będziemy tęsknić do czasu i miejsca ‚własnego’ … przynajmniej tak mi się wydaje 😉

    1. Tak, to był dobry czas na zwiedzanie, w Budapeszcie nie było dużo ludzi w lato. Ale teraz coraz gorzej z podróżowaniem, bo anulują loty, wszędzie trzeba nosić maseczki albo robić testy na covida :/

Dodaj komentarz