Hanami w Japonii

Do Japonii pojechaliśmy, żeby zobaczyć kwitnące wiśnie – nie był to oczywiście jedyny powód, bo Japonia zawsze mi się marzyła, czy to ze względu na cudowną i inną niż europejska architekturę, pyszne jedzenie (sushi <3), czy ciekawą kulturę japońską, która fascynowała mnie prawie od dzieciństwa. Hanami miało być wisienką na torcie i dodać smaczku do wyjazdu. 🙂 Nie byłam jednak świadoma, że aż tak łatwo jest na nie NIE trafić – a przynajmniej nie na najważniejszy moment kwitnienia.

Himeji

I jak tu odpowiednio trafić

Na kwitnienie wiśni wpływ mają różne czynniki i dlatego ciężko jest dokładnie przewidzieć, kiedy to nastąpi, zwłaszcza że natura ma swoje humory i potrafi zmienić pogodę ot tak (prawdziwa z niej kobieta :P). A loty do Japonii raczej nie kupuje się miesiąc wcześniej (przed hanami napewno nie stanieją) – o ile życie byłoby łatwiejsze w takim wypadku!

Data hanami zmieniła się od czasu jak zaczęliśmy planować wyjazd i kupiliśmy bilety lotnicze – kwitnienie się opóźniło. Do tego trzeba pamiętać, że kwitnienie nie zaczyna i nie kończy się w tym samym momencie w całym kraju – brałam to pod uwagę, zastanawiając się czy najpierw zwiedzić Kioto czy Tokio. Jechaliśmy do Japonii na 2 tygodnie, a mimo wszystko okazało się, że nie trafiliśmy na punkt kulminacyjny.

Jakoś też nie dotarło do mnie, że full bloom to jest coś, w co powinniśmy celować – czytałam, że jak wiśnie całkowicie zakwitną to bardzo szybko zrzucają kwiaty, więc ten czas trwa naprawdę krótko. Chciałam więc być w Japonii także w trakcie kwitnienia.

Kyoto

Ostatecznie byliśmy na miejscu 16.03-02.04, w Tokio do 22.03, kiedy wiśnie dopiero miały zacząć kwitnąć – w praktyce w tamtym czasie widzieliśmy tylko kilka pojedynczych drzew, które w pełni nie zakwitły, a raczej miały tylko trochę kwiatów. To samo było w Kamakurze (21.03), gdzie wiśnie z reguły różowią się także przy Daibutsu – ogromnym posągu Buddy, a w czasie kiedy my tam byliśmy, nie było nawet jednego kwiatka. Z tego co pamiętam punkt kulminacyjny wypadał pod koniec marca, czyli także na sam koniec naszego wyjazdu (byliśmy wtedy w Kioto i dzień później jechaliśmy z powrotem do Tokio).

Tokyo

Kiedy więc, kiedy..?

W trakcie samego kwitnienia spodziewałam się, że będzie sporo drzew w połowie obsypanych kwiatami, a czegoś takiego po prostu nie było. Start kwitnienia wiśni jest mało ekscytujący, zwłaszcza że każde drzewko kwitnie kiedy samo tak zdecyduje, więc ten początek jest mega powolny.

Jeśli więc jednemu drzewkowi udało się zakwitnąć, zbierały się wokół niego duże skupiska ludzi robiących sobie selfiaczki (oczywiście tak, żeby było widać kwiaty i tylko kwiaty, a nie gołe gałęzie w innej części 😉 ). Przy takich drzewach zawsze był więc tłok, a trochę ludzi szwędało się po parkach czy to w celach rekreacyjnych czy poszukiwawczych.

Yoyogi Park, Tokyo

Dobrze jest celować na koniec hanami, a nie na początek – nie było to dla mnie oczywiste i chyba trochę odezwała się moja upartość i pomyślałam, że wcześniej też pewnie warto być w Japonii, żeby oglądać wiśnie. Tak mi się wydawało z jakiegoś powodu, że wiem lepiej. A może była to ostrożność, kto wie co w tamtym czasie myślałam (pewnie ja też nie wiedziałam :P). Ale przekonałam się na własnej skórze, że jednak nie warto. 😉

I skoro dla mnie nie było to oczywiste, to może znajdzie się więcej takich osób – daję więc tą niby oczywistą, ale jednak dobrą radę – celujcie w sam koniec. 😉

Kitanomaru, Tokyo

Gdybym z tą wiedzą teraz mogła wybrać czas podróży to próbowałabym wrzucić pełen rozkwit na połowę wyjazdu na wypadek gdyby kwitnienie się przesunęło. Nie wiem, czy tak naprawdę w czymś by to pomogło, bo jeśli kwitnienie się przesunie to może być to kwestia nie tylko kilku dni, ale nawet tygodnia, więc takie plany mogą nie wypalić i można trafić tak jak my na sam początek hanami (może więc było to przeznaczenie…? 😉 😀 ).

To zakwitły czy nie…?

Trochę sobie tutaj narzekam, ale to nie jest tak, że w ogóle nie widzieliśmy kwitnących wiśni – na początku kwietnia, czyli dzień przed wyjazdem z kraju obskoczyliśmy parki i miejsca, gdzie były największe skupiska tych drzew. A i wtedy jeszcze nie wszystko zakwitło.

Meguro, Tokyo

Jednego wieczora po przyjeździe zrobiliśmy sobie spacer przy rzece Meguro i tam pierwszy raz zobaczyliśmy większe skupisko zaróżowionych drzewek. 🙂 Niestety było ciemno i aparat nie ujął całego piękna (a ja nie umiem robić zdjęć w takim świetle i nie miałam statywu), ale możecie mi wierzyć, że było bardzo ładnie. 🙂

Kitanomaru, Tokyo

Jeszcze śliczniej było następnego dnia, kiedy poszliśmy do parku Kitanomaru podziwiać hanami i faktycznie zobaczyliśmy całkiem sporą ilość zakwitniętych wiśni w pełnej krasie i w trakcie dnia. 😉

Po drodze, w parku Chidori Fuchi też była alejka z wiśniami. Czegoś takiego właśnie się spodziewałam w trakcie hanami i na sam koniec się udało! 🙂 Łódeczki pływające wśród różowych drzew dopełniały obrazek i było dość klimatycznie.

Kitanomaru, Tokyo

Oczywiście byłoby lepiej gdybyśmy mogli zobaczyć wiele takich miejsc, ale nie ma czego żałować, bo – jak pisałam – nie był to jedyny powód, dla którego pojechałam do Japonii. 🙂 A wyjazd był cudowny!

Chidori Fuchi Park, Tokyo

Praktycznie

Informacje o dacie hanami wzięłam ze strony Japan RailPass (po angielsku), gdzie na chwilę obecną dają nie tylko daty kwitnienia, ale także mapkę oraz info, kiedy najlepiej oglądać wiśnie.

Miejsc na hanami szukałam na stronie Tokyo Cheapo oraz Kyoto Travel. Polecam obie strony w poszukiwaniu różnych informacji o tych miastach, także atrakcji.

Chidori Fuchi Park, Tokyo

W Tokio byliśmy w parku Kitanomaru i Chidorigafuchi oraz przy rzece Meguro. To pierwsze powinniście dość łatwo znaleźć na mapie (przy Pałacu Cesarskim), a jeśli chodzi o drugą miejscówkę, to szliśmy od metra Gotanda do Naka-Meguro. W pierwszej części spaceru przy rzece było bardzo mało drzewek, lepiej było zacząć od stacji Meguro, bo i tak sporo przeszliśmy. 🙂

Nisia

Szukasz inspiracji na kolejną podróż? Chcesz poczytać o konkretnym miejscu? Zajrzyj tutaj.

Posty, które mogą Ciebie zainteresować:

3 myśli na temat “Hanami w Japonii

Dodaj komentarz