Dziś mijają 3 lata od kiedy założyłam bloga i opublikowałam pierwszą notkę. Po drodze blog przechodził powolne metamorfozy, dodawałam nowe widgety i strony, powstała mapa podróży (a nawet dwie), fanpage na fejsbooku, instagram, którego ostatnio zaniedbuję, mozolnie pisane notki o kosztach z dalekich wyjazdów (które chyba często się przydają, bo mają dużo wyświetleń), zmieniłam serwer, nazwę bloga i domenę, przybyło mi obserwatorów i stałych czytelników, ja sama zaczytałam się w blogach innych, zmieniłam trochę poglądy, próbowałam różnych typów wyjazdów…
Ale jedno przez cały ten czas się nie zmieniło – podróże cały czas są moją pasją, którą chcę się dzielić i zarażać innych. 🙂
(no dobra, jeśli dobrze pamiętam, to templatka bloga też nigdy się nie zmieniła – może przyszła już jej pora…? 😉 )
* Główne zdjęcie – Porto 2018, zrobione przez instagram.com/czesu
Wątpliwości
Postanowiłam zrobić małe podsumowanie tych 3 lat, które czasem nie były łatwe, bo wiązały się z systematycznością i zapałem, których czasem mi brakowało. Zdarzały się miesiące, w których napisałam tylko 1 czy 2 notki – z reguły były to okresy zimowe, kiedy nie jeździłam zbyt wiele, ale osnuta byłam mentalnym snem zimowym, który zdecydowanie nie zachęcał do działania (ani pisania).
Zdarzało się, że zastanawiałam się nad sensem prowadzenia bloga (i nad sensem życia w ogóle) – czasem wciąż go gubię i z tego powodu postanowiłam dopisać sekcję „cel” do strony o mnie, żeby nie zapomnieć, dlaczego blog jest (i wciąż powinien być) dla mnie ważny (nie będę Wam spoilerować, jeśli Was to interesuje, to zapraszam do linku wyżej :P).
Niejednokrotnie chodziło mi po głowie, czy nie zrobić z blogowania i podróżowania pełnoetatowej pracy, ale chyba nie do końca to do mnie przemawia. Na razie nie podjęłam takiej decyzji i wiem, że z każdą odkładaną minutą szanse na powodzenie się zmniejszają, ale nie przeszkadza mi to, bo mam spore wątpliwości, czy napewno by mi się to spodobało. Śledziłam osoby, które pracują z blogowania i mam wrażenie, że nie zawsze robią to, co chcą, ale to, co wymaga od nich klient – zdecydowanie wolę podróżować maksymalnie 12 razy w ciągu roku, ale a to jeździć tam, gdzie mam ochotę, pisać jedną notkę tygodniowo i rozwijać się w pracy w biurze.
Niejednokrotnie miewałam wątpliwości, ale chyba nigdy tak naprawdę nie chciałam z bloga zrezygnować – jest dla mnie ważny, pozwala mi zapisywać wspomnienia, dzielić się wrażeniami, pisać (co bardzo lubię), a także opisywać moją historię, do której sama pewnie wrócę za 10 czy 20 lat. 🙂
Cieszę się, że przetrwałam chwile słabości i blog wciąż ma się dobrze. 🙂
Liczby
Prowadzenie bloga wymaga wysiłku (zwłaszcza dla osób, które łatwo wypadają z rutyny) – widzę to nie tylko po sobie, ale po wszystkich innych blogach, które czytuję regularnie. Co ciekawe, dodaję ich coraz więcej, a notek do czytania jest jakby mniej i mniej – prawie każdy kolejny blogger wykrusza się i przestaje pisać. Mówię tutaj o mniej znanych blogach, bo tacy, co mają tysiące czytelników, mają również większą motywację, aby kontynuować to, co robią. 😉
Jak wyglądają moje liczby? Nie są może zbyt imponujące, ale dla mnie całkiem niezłe. 93 obserwujących przez czytnik WordPressa, 324 obserwujących na Fanpage’u, 122 na instagramie. Od czasu przeprowadzki na nową subdomenę łączna liczba wyświetleń to ponad 10600.
Na poprzedniej witrynie miałam prawie 17700 wyświetleń, przeprowadzka nastąpiła w lipcu 2018, więc widać, że mój blog stał się częściej czytany (około 17,5k wyświetleń przez ponad 28 miesięcy, a potem ok 10,5k wyświetleń przez 7 miesięcy) – zauważyłam to również po dziennej liczbie wyświetleń, która z dwudziestu kilku wzrosła najpierw do czterdziestu kilka, a teraz gdzieś do 60 dziennie. Trzymajcie kciuki, żeby statystyki się utrzymały, a nawet poszły w górę, bo jest to jednak dobra motywacja, kiedy wie się, że ktoś tego bloga czyta. 😉 A biorąc pod uwagę, że to jednak blog podróżniczy, to chyba sporo osób szuka na nim informacji praktycznych, więc nie ma tutaj zbyt wielu stałych bywalców – chociaż kilku Was jest, za co jestem niezmiernie wdzięczna. 🙂
Rozwój bloga
Forma bloga niejednokrotnie się zmieniała – najpierw pisałam notki długie z dużą ilością zdjęć (w chwili obecnej uważam, że zbyt długie i przepełnione zdjęciami), potem poszłam w drugą skrajność i pisałam jedną notkę o jednym miejscu (nawet jeśli jest to kościół, do którego nie weszłam) – tak powstały flashbacki. Ale w końcu chyba udało mi się znaleźć balans i – mam nadzieję – notki stały się bardziej znośne i przyjemne do czytania. 🙂
Stworzyłam mapę Google’ową, gdzie zaznaczałam nie tylko miejsca odwiedzone, ale także inspiracje znalezione w sieci, a potem powstała druga mapa przedstawiająca osobne podróże. Nie będę się rozpisywać na ten temat, bo całkiem niedawno o tym pisałam i nie chcę przynudzać. 🙂 Powstała strona z podróżami, gdzie podsumowuję miejsca odwiedzone w danym kraju – to dlatego, że na początku moje notki były bardzo chaotyczne i ciężko było je zebrać do kupy. Często nie pisałam w kolejności odwiedzin, a po prostu o tym, o czym akurat miałam ochotę opowiedzieć. Nieco się to zmieniło i staram się pisać bardziej na bieżąco – albo regularnie o większych podróżach jak o Malezji albo krótsze notki o mniejszych wyjazdach jak w przypadku dłuższego weekendu w Porto (tak powstała seria Z życia bloga).
Niedawno powstała też podstrona z celami podróżniczymi, które mają przypominać mi o wspaniałych marzeniach, które kiedyś pojawiły się w mojej głowie i mogą być super pomysłem na spędzenie czasu w podróży. 🙂
Blogerka
Zaczęłam pisać częściej w trakcie podróży – niekoniecznie o tym, co właśnie przeżyłam – wychodzi na to, że po prostu łatwiej jest mi się skupić w pociągu czy samolocie i udziela mi się już klimat odkrywania świata. W takim nastroju pisanie notek jest czystą przyjemnością. 🙂
Są tego i wady i zalety – wyobraźcie sobie, że napiszę większość jeszcze w podróży – historia podróży zostanie spisana, a praktyczne wskazówki tylko wspomniane, aby dopisać je po powrocie (po co marnować dobry klimat na pisanie o nudnych szczegółach jak finanse…? 😉 ). Sprowadza się to później do tego, że nie piszę wszystkich notek od nowa, ale je poprawiam i dopisuję zaledwie kilka paragrafów. Jest to więc o wiele mniej kreatywne i momentami bardziej nudne.
Z drugiej strony w trakcie podróży jest ograniczony czas (przyjechałam pisać czy jednak zwiedzać? 😉 ), więc nie zdążę wszystkiego spisać. Za to po owrocie mam na wpół gotowe notki i kilka pokolejkowanych do opublikowania, bo takie notki wymagają mniej pracy. Do tego nie zapominam, co się działo na wyjeździe, a cała historia opisana jest z większym entuzjazmem, bo jest bardziej na bieżąco.
Zobaczymy jak to się sprawdzi w przyszłości, pewnie jeszcze niejednokrotnie mój sposób pisania będzie się zmieniał. Ale w końcu nie ma w tym nic złego, że pisarz eksperymentuje – jest to nawet wskazane. 😉
Kilka razy próbowałam także swoich sił na prezentacjach podróżniczych oraz zrobiłam kilka wystaw zdjęć. Opracowałam też sobie fotoksiążkę z Meksyku i zamierzałam zabrać się za kanał na YouTube. To ostatnie jeszcze nie wyszło, ale traktuję to raczej jak jeszcze-dobrze-nie-zaczęty projekt. 🙂
Chciałabym też wystąpić na festiwalu podróżniczym, ale w chwili obecnej mam opory – od samego początku było to dla mnie bardzo trudne, bo dorobiłam się kiedyś fobii przed wystąpieniami publicznymi i ciężko jest mi ją pokonać. Były momenty, kiedy czułam się dumna z tego jak opowiadałam na prezentacji (czułam się dosłownie jak prawdziwy gawędziarz), ale były i takie, gdzie czułam, że publiki chyba nie interesuje za bardzo to, co mówię i zbijało mnie to strasznie z tropu. Zdarzało się, że już chciałam występować na scenie obok Wojciechowskiej 😉 wierząc, że dam radę, ale i czasem miałam ochotę schować się pod ziemię i więcej nie brać mikrofonu do ręki, bo było to tak stresujące.
Nie jestem w stanie powiedzieć, co będzie dalej, może Japonia natchnie mnie do kolejnych wystąpień. 🙂 Nie chcę tego planować, wszystko wyjdzie spontanicznie.
Podróżniczka
Do tej pory zwiedziłam 15 krajów na 4 kontynentach, zakochałam się w Hiszpanii, pracowałam zdalnie z Malty, skakałam na spadochronie, eksplorowałam jaskinie, wspinałam się po skałach, jeźdźiłam na snowboardzie, chodziłam po górach, pływałam w oceanach, i robiłam o wiele więcej.
15 krajów to nie dużo, ale nie mam potrzeby być najlepsza, najszybsza i najbardziej zajebista na świecie – nie muszę być 20-latką, która zwiedziła 100 krajów (na to już i tak za późno 😉 ), nie muszę wyjechać w 5-letnią podróż dookoła świata czy w podróż motocyklem po Ameryce. Nie czuję takiej potrzeby i te kilka lat pozwoliło mi zdać sobie z tego sprawę. 🙂 Chyba dojrzałam. 😉 😀
Może jeszcze się to zmieni – zapragnę rzucić wszystko i wyjechać w niekończącą się podróż, ale w chwili obecnej jestem dumna z tego, co osiągnęłam i takie życie mi się podoba. 🙂
Przyznam szczerze, że nie planowałam aż tak się rozpisać i naprawdę podziwiam, jeśli ktoś dotarł aż tutaj. 🙂 Miało być krótkie podsumowanie 3 lat, a wyszło całkiem długie uwewnętrznianie się. 😉
Ale w końcu trzy latka to już całkiem sporo, więc nie ma co się ograniczać… 😉 Będzie co oblewać w Japonii, do której lecę już jutro – uczczę to jedząc sushi i popijając przepyszną choyą! 🙂 Wypijcie za moje zdrowie, żeby motywacja do pisania bloga nigdy mnie nie opuściła! 🙂
Nisia
Szukasz inspiracji na kolejną podróż? Chcesz poczytać o konkretnym miejscu? Zajrzyj tutaj.
Posty, które mogą Ciebie zainteresować:a moze darowac sobie to tutaj? czy dac linki do stron, a nie postow?
- 10 ciekawostek o Malezji
- Cudowna Sycylia w cieniu Malezji
- Karmiąc słonie w Sanktuarium (Kuala Gandah, Malezja)
- Wyjazd do Japonii – przygotowania
- Nie taki Meksyk straszny jakim go maluja
Gratulacje z okazji blogowych 3 lat! 🙂 Będę trzymał kciuki, aby wena i motywacja Cię nie opuściły. 🙂
Dzięki 🙂
Doskonale rozumiem wszystkie Twoje rozterki, bo sama prowadzę bloga 🙂 jedyne co można zrobić to po prostu czerpać radość z pisania. Co do Japonii- od jakichś dwóch tygodni mieszkam w Tokio, wiec chętnie znajdę czas na kawę (mieszkam w okolicy Roppongi) lub wspólne zwiedzanie 🙂 daj znać czy będziesz mieć czas. Pozdrawiam, Paula
Super, odezwę się jak będzie czas, bo szczerze przyznam, że nie wiem jak z tym będzie 😀 tyle tam do zwiedzania, a ja czasem jak wpadnę w szał to biegam podekscytowana z jednego miejsca na drugie 😀 Ty tam na dłużej siedzisz?
Dzięki za wsparcie 🙂
W porządku, rozumiem 🙂 w każdym razie baw się dobrze w Japonii! Ja pewnie z rok lub dwa pomieszkam. Pozdrawiam!
Wow, długo! 🙂 Powodzenia!