Chilloutując na plaży Pantai Cenang na Langkawi (Malezja)

Pantai Cenang jest jedną z najbardziej znanych plaż na Langkawi. Przeważają tu turyści, ale w maju tego roku wcale nie ma ich dużo. Jak to w Malezjijest gorąco, wilgotno, a słońce pali skórę nie przyzwyczajoną do mocnych promieni słonecznych.

Malajowie w każdej możliwej chwili próbują uciec od tego gorąca i włączają klimatyzację na dość wysokie obroty – czy to w samochodzie, w sklepie czy biurze. Do tego bardzo się dziwią, że Europejczycy potrafią biegać w ciągu dnia. Jeśli korzystasz często z graba lub jesteś w zamkniętym pomieszczeniu, często możesz zapomnieć o tym, jak ciepło jest na zewnątrz. Dla ciepłolubnych stworzeń jak ja taka temperatura jest doskonała dopóki nie musisz wspinać się gdzieś wysoko lub dużo chodzić. 😉

Ciekawe, że Malajowie tak bardzo uciekają od gorąca, bo mam wrażenie, że sami pogarszają swoją sytuację – jak człowiek wychodzi z klimatyzowanego pomieszczenia, jeszcze bardziej odczuwa różnicę temperatur i można dostać szoku termicznego. A jak siedzi się cały czas w tych 32 stopniach to powoli człowiek się przyzwyczaja – trzeba tylko pamiętać o tym, żeby co jakiś czas się schładzać czy to w morzu czy pod chłodnym prysznicem. Zdecydowanie wolałabym nie używać klimy aż tak często i aż tak mocno, a mam wrażenie, że oni przyczyniają się do tego, że jest im zbyt gorąco. Chociaż z drugiej strony, oni mają taki klimat cały rok, bo temperatura utrzymuje się na takim samym poziomie, więc szukają jakiejś przerwy.

pantai cenang_langkawi_plaza_woz

Na Langkawi próbowałam oswoić się z maską i rurką, bo nie było czasu, żeby wybrać się na prawdziwą snorkelligową wycieczkę. Czaro wziął sprzęt, ja również chwilę popływałam w morzu, żeby choć trochę przyzwyczaić się do snorkellingu zanim pojedziemy na Perhentian Islands na prawdziwą przygodę z podwodnym światem.

Piasek mulił się jak pływałam przy brzegu, a woda nie grzeszyła przezroczystością, ale był to dobry początek. Zadziwiło mnie, ile życia znajdowało się na około nas! Nie tyle rybek, ile mieszkańców muszli i muszelek przy brzegu. Okazało się, że każda muszla znajdująca się w wodzie, która nie została połamana, zamieszkiwana była przez morskie stworzonka. Znalazłam nawet ogromną muszlę większą od mojej pięści. Ale jak podniosłam ją z wody, głebiej schowały się wystające nóżki jakiegoś żyjątka. Nie chciałam go pozbawiać domu, więc wrzuciłam z powrotem do morza.

Czaro widział też jak dwa kraby biły się w wodzie. Jak człowiek dobrze się przyjrzał, wszędzie widział stworzonka morskie. Mieszkańcy muszli bardzo broniły się przed prądem morskim i wyrzuceniem na brzeg, z całej siły tkwiącej w małych nóżkach walczyły z falami. To tłumaczy dlaczego na plaży były same połamane muszle – bo wszystkie niezniszczone były zamieszkane i muszle lądowały na brzegu dopiero wtedy jak zostały porzucone.

malezja_langkawi_pantai cenang_plaza_zachod slonca

Plaża ta to idealne miejsce na chillout, tutaj widoki nie są zatrważające, ale wciąż miejsce jest ładne – przyjemnie jest opalać się bądź pływać nieopodal małych wysepek widocznych z brzegu. Jest kilka hoteli przy plaży, ale nie są to ogromne molochy, więc nie psują klimatu (patrz główne zdjęcie).

Na plaży stoją knajpki, w ktorych można coś zjeść lub napić się drinka. Jakby porównać z knajpami w Polsce, to alkohol nie jest tutaj jakoś szczególnie drogi, ale zdecydowanie tańszy niż w pozostałych miejscach Malezji. Trzeba pamiętać o tym, że jest to kraj muzułmański i wyznawcy islamu nie mogą pić alkoholu, jest więc on sprzedawany głównie turystom (a z turystów przecież można wyciskać ile się da).

Wieczorami zobaczyć można pokazy ogni – jest kilka miejsc, gdzie chłopacy popisują się zdolnościami i ćwiczą nowe sztuczki. Trwa z reguły godzinę albo dłużej i przyznam, że przyciąga wzrok, nawet jak początkowo nie jest się zbyt zainteresowanym. Jest to także wyzwanie dla fotografa, żeby zrobić dobre ujęcie, bo chłopacy dużo się ruszają, więc łatwo rozmazują w trudnych warunkach oświetleniowych.

langkawi_plaza_pantai cenang_ogien

Dałabym głowę, że widziałam tutaj na plaży białą muzułmankę. Nie wiem, czy to możliwe, żeby w Azji kobiety muzułmańskie miały taką bladą skórę i mowa tutaj o twarzy, która przecież jakoś napewno się opali, chociaż trochę. A ona chyba była bielsza ode mnie, co mnie strasznie zdziwiło.

Czy to możliwe, że jakaś Europejka przeszła na islam czy to z miłości czy z innego powodu? Przyznaję, że byłam trochę negatywnie nastawiona do islamu, ale w dzisiejszych czasach nie da się inaczej – nie dość, że jest on rygorystyczny (co jest wbrew mojej naturze) to jeszcze dochodzą do tego ataki terrorystyczne, no i to, że kobiety pozbawione są tam praw. Jak się tego słucha to nie można się nie dziwić, że Europejka przyzwyczajona do swobody i pewnej wolności z własnej woli przeszłaby na wiarę, która mocno ją ogranicza.

Chociaż kiedyś, przed islamską rewolucją kobiety ubierały się normalnie i miały większą swobodę. Ciekawe, bo walczyły wtedy o lepsze prawa i w niektórych sprawach je dostały, ale ich wygląd został „ocenzurowany”. 😉 Dla mnie jest to dość interesujące, ponieważ wydawało mi się, że w krajach islamskich tak było od zawsze i jest to kwestia tradycji, a nie nagłej zmiany. A jednak niezupełnie tak jest. Nie będę jednak rozpisywać się zbyt wiele na ten temat, bo nie wiem wystarczająco dużo i nie chcę palnąć jakiegoś głupstwa. 😉

malezja_langkawi_pantai cenang_plaza_wyspy

Moje podejście do islamistów trochę się zmieniło po wizycie w Malezji i rozmowie z Malajem podczas wycieczki do sanktuarium słoni w Kuala Lumpur (o tym innym razem). Człowiek ten był bardzo miły i przyjaźnie nastawiony. No i dużo ludzi w tym kraju była szczerze miła, więc mój dystans trochę się zmniejszył, a opinia polepszyła. 😉

Porwanie

Po kilkudniowej wizycie na Langkawi, udaliśmy się promem na Penang, kolejną wyspę w Malezji, jednakże bardzo różniącą się od tej. Ale nie o niej chciałam pisać. 😉 Posłuchajcie…

Idziemy więc na prom, poczekalnia wygląda prawie jak lotnisko, gdzie trzeba się odprawić, gdzie siedzą celnicy, a pomieszczenie jest dość surowe, jeśli chodzi o wygląd. O wyznaczonym czasie wchodzimy na prom, ładują się na niego głównie biali turyści, ale jest też trochę Azjatów. Siadamy wygodnie w fotelach, prom nie jest zbyt duży, nie jest też zbyt luksusowy, ot taki zwyczajny. I ruszamy.

I wtem z głośników zaczyna powoli rozbrzmiewać głos mówiący po angielsku z mocnym azjatyckim akcentem. Mówi o terrorystach, którzy porywają turystów i żądają okupu. Mówi i mówi o tym cały czas, a ja zastanawiam się o co chodzi. Wyraża się w pierwszej osobie w czasie teraźniejszym. Rozglądam się, a nikt naokoło nie reaguje. „Jak to porywają turystów…? Czy TO jest porwanie…?” O_o’

Po dość długich kilku minutach na ekranach małych telewizorków pojawia się obraz i po chwili rozumiem już, że na promie najzwyczajniej w świecie puścili film, który swoją drogą brzmiał jak dokument i zaczął się bez żadnego wprowadzenia, bez napisów, od razu tekstem o porywaniu turystów. Wyobraźcie więc sobie moje zdziwienie, jak to usłyszałam. Na szczęście adrenalina nie zaczęła jeszcze rosnąć, bo ani nie było widać porywaczy 😀 ani nikt naokoło nie wyglądał na zdenerwowanego, więc udzielił mi się masowy spokój. 😉 Było to bardzo dziwne, przyznam szczerze, ale na miejsce dotarliśmy cali, bez żadnych komplikacji…

pantai cenang_malezja_langkawi_knajpka przy plazy_nisia

Praktycznie

Bardzo ciekawe są sposoby dostania się na plażę z głównej ulicy ciągnącej się wzdłuż. Wydaje mi się, że jest tylko jedno miejsce, które wyglądało jak standardowe wejście, a i tak było mylące, bo widniały tam znaki sugerujące teren prywatny. Ogólnie, żeby dostać się na plażę, trzeba było przejść między budynkami czasem faktycznie wchodząc na teren prywatny – za restauracją, obok domków wypoczynkowych czy dormitoriów. Nie było się co martwić, że ktoś zwróci nam uwagę, że szwędamy się po czyimś terenie – nikt na to nie patrzył i szczerze mówiąc nie miał jak to rozpoznać, bo w hotelach nie dawali bransoletek kolorowych z oznaczeniem noclegu jak to robili w Cancun w Meksyku. No i wyglądało na to, że innej drogi po prostu nie ma. 🙂

Przykładowe ceny w knajpce na plaży:

  • Cola/ sprite/ woda – 6 RM
  • Świeżo wyciskane soki (pomarańczowy/ ananasowy/ arbuzowy) – 12 RM
  • Koktaile bezalkoholowe – 15 RM
  • Piwo – 10+ RM
  • Drinki – 20+ RM

malezja_langkawi_pantai cenang_pesto

W okolicy znajdowało się sporo guest house’ów, my wykupiliśmy nocleg w Solunie za 80 RM/noc za pokój dwuoosobowy, który przypominał bardziej mały domek szeregowy. Tutaj noclegi bodajże zaczynały się od 30 RM, a ogólnie 20 RM za łóżko w dormitoriach nie było czymś niezwykłym. Nie wiem jakie tam były warunki, ale jak ktoś by się uparł to pewnie mógłby zapłacić marne grosze za bardzo zły stan – w drodze na plaże widziałam budynek, który nie był jeszcze skończony, miał gołe ściany, chyba brakowało mu drzwi, ale wyglądał jakby ktoś tam spał.

Na ulicy na początku maja był bardzo mały ruch i zaczęłam myśleć po jednym dniu, że mogliśmy wynająć skuter, bo były tanie – jeśli się nie mylę, nie przekraczały 20 RM/ dobę. Nigdy na skuterze nie jeździłam, drogi (przynajmniej w okolicy) były dość płaskie, więc byłoby to idealne miejsce, żeby spróbować! W Malezji ludzie jeżdżą jak szaleni, ale najbardziej odczuwa się to w miastach typu George Town, a tutaj niewielu było kierowców. Potrzebne jest tylko prawo jazdy do wypożyczenia skutera.

Na wyspie nie ma autobusów ani komunikacji miejskiej, więc trzeba albo wypożyczyć samochód bądź skuter, albo zainstalować sobię aplikację i jeździć Grabem (jak nasz uber), który jest tańszy od taksówki, czasem ponad połowę.

Więcej praktycznych informacji o Langkawi znajdziesz tutaj, a o kosztach całego wyjazdu przeczytasz tutaj.

Nisia

pantai cenang_langkawi_malezja_plaza_nisia
Photo by Czesu (instagram.com/czesu), postproduction by Nisia

Szukasz inspiracji na kolejną podróż? Tutaj znajdziesz link do mapy z zaznaczonymi miejscami, w których byłam, i linkami do notek.

Posty, które mogą Ciebie zainteresować:

Dodaj komentarz