Rok jeszcze się nie skończył, ale żadnych podróży nie planuję, jedziemy więc z tym koksem, bo i tak będzie smutno. 😉 😛
No ale, ale, nowy rok nowa nadzieja. 😉
Czytaj dalej „Podsumowanie 2020”Blog podróżniczy
Rok jeszcze się nie skończył, ale żadnych podróży nie planuję, jedziemy więc z tym koksem, bo i tak będzie smutno. 😉 😛
No ale, ale, nowy rok nowa nadzieja. 😉
Czytaj dalej „Podsumowanie 2020”Chyba do tej pory nie pisałam podsumowania na blogu, ale jakoś tym razem czuję taką potrzebę, żeby zerknąć na poprzedni rok i zobaczyć, gdzie udało się pojechać. 🙂 Zmian na blogu jakoś dużo nie było, ale po kolei. 🙂
Czytaj dalej „Podsumowanie 2019”Jesień to dla mnie okres, kiedy nadchodzi pora na odpoczynek i nabranie sił na kolejny sezon zwiedzania i aktywności. Kiedy za oknem jest szaro i ponuro, nie chce się nigdzie jeździć ani nawet ruszać z domu (ani pisać bloga :P).
W pewnym momencie zaczęłam bardziej korzystać z życia – lubiłam coś ciągle robić. Na początku było to spowodowane rozpadem dłuższego związku i próbą zajęcia się czymkolwiek, świadomością, że tyle mi umknęło dotychczas, a potem już ciekawością świata i chęcią próbowania nowych aktywności, czasem powodujących duży zatrzyk adrenaliny (jak skok ze spadochronem), a czasem trochę mniejszy (jak nurkowanie z butlą). No i tym, że ja po prostu nie lubię się nudzić. 😉
Czytaj dalej „Zwolnienie tempa na jesień”Uwielbiam robić coś po raz pierwszy – zawsze to podwójna satysfakcja. Czasem wiążą się z tym niepewności czy stres (jak przy nurkowaniu z butlą 😉 ), ale jest to normalne, ponieważ – bez względu na to, jak dużo naczytasz się o odczuciach innych – nigdy tak naprawdę nie można być pewnym, jak to będzie wyglądało w Twoim przypadku. Jest to zarazem straszne jak i ekscytujące! 😀
Czytaj dalej „Próbowanie nowych rzeczy (Wrocław)”Zima to zawsze jest dla mnie jakiś taki ciężki czas – pełen niechcianego lenistwa, obijania się orz braku kreatywności czy entuzjazmu. Zapewne kwestia braku słońca, które – uparcie wierzę – napędza mnie swoimi promieniami i witaminą D. W tym roku jeszcze doszła wzmożona intensywność w pracy, która tymbardziej sprawia, że po powrocie do domu niewiele się chce, i większa świadomość otaczającego mnie smogu. Świadomość ta wzrosła aż tak, że kupiliśmy z Czarkiem oczyszczacz powietrza do mieszkania (koniecznie z nawilżaczem!). Oczyszczacz sobie stoi i szumi dzień i noc, a czy oczyszcza powietrze to tak naprawdę nie wiem, bo nie zaopatrzyliśmy się jeszcze w urządzenie do mierzenie zanieczyszczenia w powietrzu. 😉 Za to jestem przekonana, że nawilżacz działa, bo gardło już nie drapie i nie chłeptam tyle wody w nocy. Wierzę też, że raka płuc nie dostanę – siła sugestii to coś, co zawsze uwielbiałam. 😉
W czasie naszego wyjazdu do sanktuarium słoni w Kuala Gandah (o tym niedługo) za kierowcę służył nam Malaj o imieniu Aldin. Strasznie ciekawiła mnie kwestia ramadanu, wypytywałam go więc o to, a on z chęcią opowiadał. Będzie dziś więc o praktykach religijnych muzułmanów i kilka ciekawostek o życiu w Kuala Lumpur.
Czytaj dalej „O Islamie z perspektywy Malaja (Kuala Lumpur, Malezja)”
My Polacy mamy tendencję do stresowania się opóźnieniami czy nie podążaniem za wyznaczonym planem – zegarek wydaje się wyznaczać nam flow naszego życia. Ta straszna ciągle tykająca wskazówka chyba ciągle przypomina, że czas ucieka, że nigdy nie będzie się już młodszym, że gdyby autobus już przyjechał to byłabym w drodze, że jak się spóźnię to… no właśnie – to niby co strasznego się stanie? Z reguły nie chodzi o to, że ucieknie samolot czy że spóźnimy się na spotkanie o 3 godziny. A nawet jeśli to się przydarzy, to nie oznacza to Apokalipsy i przecież zawsze jest jakieś wyjście z danej sytuacji. Zawsze.
Czytaj dalej „Życie Bez Czasu (Meksyk, Hiszpania, Malezja, Grecja)”
Jak mieszka się za granicą bardzo ważne jest wręcz zmuszanie siebie do socjalizowania się z innymi. Nie zawsze ma się na to ochotę, ale wtedy właśnie trzeba być jeszcze bardziej otwartym, wychodzić do innych jeszcze częściej – okazji z reguły bywa mniej niż w Polsce, gdzie często ma się już grupkę znajomych gotowych pójść na piwo, improwizacje, koncert czy pograć w planszówki.
W nowym kraju ma się tendencję do izolowania się – często występują różnice w mentalności, które mogą utrudniać kontakt. Jak mieszkałam w Anglii, zorientowałam się, że Polacy często są postrzegani jako osoby nieuprzejme, bo Anglicy nadużywają słów „przepraszam” i „dziękuję”, a także pozytywnych epitetów typu „fajny”, „piękny”, „wspaniały!”. A my jesteśmy dość oszczędni w słowach i to nie z powodu braku uprzejmości, ale raczej tego, że ktoś musi sobie na przeprosiny zasłużyć. 😉 Niektórzy jednak nie zdają sobie sprawy, że taka izolacja pogłębia te różnice, frustracje i potem jest tylko gorzej. 😉 Ludzie to zwierzęta stadne i bez zaufanego stada powoli wariują.
Trzeba więc dbać o to, aby rozmawiać z innymi (nie tylko przez internet, bo kontakt z „żywą” osobą jest zupełnie inny). Trzeba znaleźć sobie jakąś społeczność czy grupę osób, którą coś łączy – wspólne zainteresowania (podróże, konkretny sport) albo nawet obecna sytuacja życiowa, czyli na przykład Polacy w Tajlandii.
Początkowo chciałam napisać tą notkę w powiązaniu z moją 6-letnią emigracją w Anglii, ale ubogi jej szkic leżał dość długo na zapleczu bloga i ostatecznie napisałam ją, bo w styczniu planujemy jechać z Czarkiem na około 2 miesiące do Azji i sami będziemy musieli zadbać o nasze życie towarzyskie. W Polsce bywa tak, że czasem nie chce nam się wychodzić z domu, ale tam może to pogłębiać poczucie osamotnienia i mieć gorsze skutki, więc będziemy musieli postarać się bardziej. 😉 A będzie o co walczyć, bo w końcu naokoło nas roztaczać się będą azjatyckie krajobrazy!
Czytaj dalej „Jak przeżyć z dala od domu – samotność (Azja, Anglia)”
Zanim pojechałam do Meksyku (a było to w październiku 2016), kraj ten widniał w moich myślach jako bardzo niebezpieczny, gdzie królują gangi narkotykowe, gdzie obcinają ludziom ręce albo palce i gdzie lepiej nie jechać, bo jeszcze Ciebie porwą! Meksyk kojarzył mi się jeszcze z bliżej niesprecyzowaną religijnością. Nic poza tym nie wiedziałam.
Nie byłam więc świadoma, że w tym kraju jest wiele przepięknych plaż, niesamowita ilość ruin dawnych miast Majów czy Azteków, całkiem sporo krokodyli oraz nieposkromiona i dzika natura, która gotowa jest walczyć o swoje ostrymi pazurami! 😉
Ta notka siedzi u mnie w szkicach na zapleczu już całkiem długo i jakimś cudem nie ujrzała jeszcze światła dziennego. W międzyczasie słyszałam o sytuacjach jak wojny gangów w Cancún czy Playa del Carmen, oraz o historii Polaka i Niemca, którzy przejeżdżali Amerykę rowerami i zostali zamordowani w Meksyku. Zmienia to trochę oblicze Meksyku, które poznałam na prawie miesięcznym wyjeździe, ale zdecydowałam się opublikować tą notkę w oryginalnej wersji, pozostawiając moje przemyślenia zgodne z własnymi doświadczeniami.
Właściwie to chyba nigdy nie pisałam o tym, jak zaczęły się moje podróże, pomimo iż bloga mam ponad 2 lata, a jest to właśnie blog podróżniczy. 😉 Skupiam się raczej na miejscach, które odwiedzam, ale myślę, że ciekawym może być też dlaczego to robię, jak to robię oraz jak do tego doszło. O tym będzie dziś. 🙂
Całe życie chciałam podróżować, chciałam być Martyną Wojciechowską jeżdżącą po świecie i kręcącą materiały o spotkanych ludziach, piszącą artykuły o odwiedzonych miejscach. 😀 I nie chodziło tu o sławę, ale o odkrywanie nowych miejsc, przeżycia i dzielenie się nimi, zarażanie innych swoją własną pasją. Ale nigdy tak naprawdę nic w tym kierunku nie robiłam, bo zawsze miałam wymówki, zawsze coś innego było ważniejsze. Było to takie dalekie marzenie, z góry skazane na niepowodzenie. Tą chęć podróży spychałam na dalszy plan, ukrywałam ją w głębokich czeluściach mojej duszy, udając, że nie istnieje…
Aż do momentu, kiedy dużymi krokami zaczęła zbliżać się 30tka – wielka, straszna 30tka (!), która dała mi dużo do myślenia.
Czytaj dalej „O tym jak to się zaczęło i jakim cudem tyle jeżdżę”
Od kiku tygodni piszę na blogu całkiem dużo, chociaż Wy niezupełnie to widzicie, bo notki cierpliwie czekają w kolejce na publikacje. Wciąż publikuję jedną notkę na tydzień z wyjątkiem tej serii z podsumowaniem miesiąca, bo zdarzyło mi się już nie mieć weny przez 3-4 tygodnie (rzadko, ale jednak), więc się zabezpieczam. Jak uzbiera się ich jeszcze kilka, najprawdopodobniej zaczną pojawiać się częściej, bo inaczej skończę z postami zappanowanymi do końca roku.;)
O czym będzie dziś? O potrzebie babskich wyjazdów (tym razem plany na weekend na Sycylii) oraz krótko o kwietniowym wyjeździe do Neapolu, zwiedzania okolic i pierwszym wrażeniu.
Kwiecień minął pod znakiem przygotowań do różnych wyjazdów: 2-tygodniowej wycieczki do Malezji i zapinania na ostatni guzik babskiego krótkiego wyjazdu na Sycylię, do tego lot do Neapolu. Dodatkowo wybraliśmy się do ogrodu japońskiego we Wrocławiu (2 razy!) w oczekiwaniu na kwitnienie wiśni. Ponieważ nie udało się wyjechać w tym roku do Japonii (a był chwilowo taki spontaniczny pomysł), to trzeba było zadowolić się małą cząstką Japonii w Polsce. 😉 Rzekłabym więc, że trochę się działo. 🙂
Postanowiłam podzielić się z Wami także tym, co dzieje sę za kulisami podróżowania, wliczając różne ciekawostki oraz przemyślenia, które nie pojawiają się w notkach. Stą ten oto pierwszy post z nowej serii – mam nadzieję, że się spodoba. 🙂
Czytaj dalej „Ogród Japoński, Plany na Malezję oraz Podróżnicze Marzenie”
W Barcelonie sporo jest budynków zaprojektowanych przez znanego architekta Antoniego Gaudiego – należy do nich również Park Guell, w którym przenieść się można w tajemniczy świat dzięki zmyślnym kształtom.
Jest to jedna z najbardziej popularnych atrakcji miasta i zdecydowanie trzeba się tu wybrać, odwiedzając Barcelonę.
Czytaj dalej „Bajeczny Park Guelle w Barcelonie (Hiszpania)”
Na wyprawę w góry często trzeba się dobrze przygotować (chyba, że jedziemy na Ślężę albo inną mniejszą górkę 😉 ) – podstawą są oczywiście dobre buty z przyczepną podeszwą i ciepłe ubranie – a najlepiej kilka warstw, które można zdjąć/ubrać w razie potrzeby. Dobrze też nie zaczynać od wysoko położonych szlaków, ale wchodzić coraz wyżej z biegiem czasu, żeby w międzyczasie nabrać doświadczenia i wiedzy.