Zmuszona do komunikacji ;) (Granada, Hiszpania)

W Granadzie po raz pierwszy zmuszona byłam jechać autobusem miejskim, ponieważ dworzec autobusowy, na którym wylądowałam jadąc z Almerii znajdował się ok. 1-1,5h drogi od centrum na piechotę. Bilet kosztował tylko 1.2€, był na 40min i wystarczyło kierowcę poprosić o ticket, bez precyzowania co tam konkretnie się chce (proste!). Pani w informacji na dworcu autobusowym dała mi mapkę z zaznaczoną trasą autobusów, która pokazywała, gdzie się przesiąść. Jednakże na mapce nie zaznaczone były wszystkie przystanki, co na początku trochę mnie zmyliło (bo nie byłam tego świadoma). 😉

318

Zabawne w Hiszpanii jest to, że na przystankach nie ma konkretnego rozkładu, znajduje się tam tylko godzina przyjazdu pierwszego autobusu rano i ostatniego wieczorem. Poza tym określona jest mniej więcej częstotliwość ruchu autobusów w ciągu dnia. Widać Hiszpanie – tak samo jak Indianie czy Meksykanieczasu nie liczą. 😉

319

Czytaj dalej „Zmuszona do komunikacji 😉 (Granada, Hiszpania)”

Pożegnanie z Almerią (Hiszpania)

Co warto zobaczyć w Almerii?

Na pewno Alcazabę, do której droga prowadzi przez małe, urokliwe uliczki pełne kwiatów.

This slideshow requires JavaScript.

Stamtąd rozpościera się widok na miasto i miniaturowy „chiński mur” 😛

319

Nigdy w Chinach nie byłam, ale niech żyją skojarzenia, dzięki nim życie jest prostsze i bardziej interesujące. 😉 Idąc dalej tym torem, czy poniższe nie kojarzy się z Rio de Janeiro…? 😛

Czytaj dalej „Pożegnanie z Almerią (Hiszpania)”

Autostopowicze (nie)mile widziani (Cabo de Gata, Hiszpania)

W czasie pobytu w Almerii, wybrałyśmy się do Cabo de Gata (nazwa tłumaczy się bodajże jako Przylądek Kotki). Są tam mniej oblegane plaże (także z szarym i niezbyt fajnym piaskiem niestety) i jest całkiem przyjemnie, z widokiem na góry w obie strony. 🙂

Czytaj dalej „Autostopowicze (nie)mile widziani (Cabo de Gata, Hiszpania)”

Seledynowe morze co zmienia swe oblicze (Almeria, Hiszpania)

Almeria sama w sobie wydała mi się trochę brudnym miastem (wszędzie były psie kupy, nawet na chodniku), ale za to pięknym i pełnym uroku (wystarczyło nie patrzeć w dół ;p).

This slideshow requires JavaScript.

Pomimo liczych bloków, znaleźć można było wiele ładnych uliczek i domów z ozdobnymi kratami w oknach i poręczami. Całości oczywiście dopelniały palmy, które rosły na każdym kroku.

Morze mieniło się różnymi odcieniami niebieskiego i zielonego (od seledynowego, po granatowy z błękitnym połyskiem) w zależności od pory dnia i wysokości słońca.

Czytaj dalej „Seledynowe morze co zmienia swe oblicze (Almeria, Hiszpania)”

Tam, gdzie zatrzymał się czas (Irlandia)

Są takie miejsca na świecie, które sprawiają wrażenie, jakby zatrzymał się tam czas. Są nawet takie, w których czas faktycznie dalej już nie płynie. Do tych drugich należy Corcomroe Abbey znajdujące się w Irlandii. Są to ruiny klasztoru z XIII wieku, które dzielnie trzymają się na nogach, chociaż trochę już w uboższej wersji (brakuje dachu na przykład). 😉 Czytaj dalej „Tam, gdzie zatrzymał się czas (Irlandia)”

Historia Rodem Z Hiszpanii ;)

Moim pierwszym celem po przylocie do Hiszpanii byla Almeria, gdzie miałam spotkać się ze znajomymi obecnie przebywającymi tam na Erasmusie. Plan był taki, że lądowałam w Maladze, a stamtąd jechałam dalej autobusem Alsa. No i oczywiście będąc w Maladze nie wiedziałam, gdzie mam wysiąść z pociągu jadącego z lotniska do dworca autobusowego. 😛 Na samiusieńkim początku kupując bilet do Almerii (czyli z miesiąc wcześniej) sprawdzałam skąd odjeżdża autobus, ale zdążyłam już zapomnieć. No i przejechałam swoją stację, która nie była w centrum, gdzie wysiadłam, ale trochę wcześniej. 😛

Czytaj dalej „Historia Rodem Z Hiszpanii ;)”

A-A-A, Czyli Podróż w Tę i z Powrotem ;) (Hiszpania)

To już niedługo, to już tuż tuż! W piątek kolejny wyjazd – do Hiszpanii. 🙂 Zamierzam zwiedzić Granadę, Almerię, Cordobę, Sewillę i Malagę. Zobaczymy, co tak naprawdę z tego wyjdzie, bo wiadomo, że nigdy nie da się zrealizować planów w 100%. 😉 I dlatego zbyt szczegółowych planów robić nie można i najlepiej traktować je z przymrużeniem oka. 😉

Jestem podekscytowana tą podróżą i normalnie brak mi słów… :O Albo to kwestia tego, że jak piszę tą notkę, jest sobota 7 rano, a ja siedzę już w pociagu do Gliwic, a normalnie wstawałabym za godzinę albo dwie (minimum!). 😉 Ach, co te pasje robią z człowiekiem – gotowy jest na takie poświęcenia! 😉

Czytaj dalej „A-A-A, Czyli Podróż w Tę i z Powrotem 😉 (Hiszpania)”

Pomarańczowe Piaski Pustyni (Maroko)

Po kamiennej pustyni (mowa o poprzednim poście) nadszedł czas na pustynię „prawdziwą”. 😉 Jakby ktoś się zastanawiał co robić, bedąc w Maroko (ba, jakby się kto zastanawiał, czy w ogóle jechać do Maroka!), zdecydowanie polecam wybrać się na pustynię. Mało brakowało, a sama bym nie pojechała, ale skusiliśmy się i wcale tego nie żałuję! Szczerze polecam – pomimo dodatkowej ceny 50 EUR – zwłaszcza jeśli jedzie się z pociągaczem wielbłąda, który umila czas (ja miałam dwóch, ale tylko jeden tak naprawdę był pociągający i nie był to pan w turbanie! 😉 ). Warto obejrzeć zachód słońca, dotknąć gorącego piasku – tego pustynnego, pomarańczowego piasku zapomnienia – który jest zupełnie inny niż ten, który my znamy, bo różni się zarówno barwą jak i konsystencją.

This slideshow requires JavaScript.

Czytaj dalej „Pomarańczowe Piaski Pustyni (Maroko)”

Indianiści są wśród nas!

Niektórzy może słyszeli o indianistach (miłośnikach Indian), którzy organizują różnego rodzaju spotkania w Polsce – najgłośniejsze wydarzenia to zlot odbywający się w lato, a także Pow-wow i święto Sat-Okha.

O zlocie, stowarzyszeniu czy ruchu indianistów można by dużo mówić, ale najlepiej chyba samemu się rozejrzeć: PRPI czyli Polski Ruch Przyjaciół Indian, PSPI czyli Polskie Stowarzyszednie Przyjaciół Indian, XL Zlot Indianistów (już za kilka miesięcy! 😉 ) i grupa Indianiści na Facebooku.

Poznałam trochę to środowisko, mam wrażenie, że z różnej perspektywy i uważam, że chyba lepiej jest nie mieszać się w „politykę” indianistów, jeśli chce się zostać szczęśliwym, bo można dostać zawrotu głowy 😉 A to dlatego, że – jak w każdej grupie (a ta jest całkiem duża) – są spory i należą do grupy tacy, co wiedzą mniej; i tacy, co wiedzą więcej i za wszelką cenę muszą to pokazać; tacy, co mają swoje sposoby i pomysły, które wedłuch nich nie podlegają dyskusji; tacy, którzy lubią być usłyszeni; ale też inni – tacy, którzy pomogą, doradzą czy opowiedzą; albo w końcu tacy maluczcy jak ja, którzy po prostu chcą się czegoś dowiedzieć czy nauczyć (bo niewiele wiedzą w tematyce Indian), poznać nowych ludzi czy po prostu dobrze się czuć wśród osób, które są pod jakimś względem podobni do nich samych.

Czytaj dalej „Indianiści są wśród nas!”