Niespodzianek ciąg dalszy – Świątynia Senso-ji w Tokio

Poprzednim razem pisałam jak to wybraliśmy się do świątyni Senso-ji podczas naszego tegorocznego wyjazdu na hanami do Japonii. Udało się nam obejrzeć taniec smoka, która miał skończyć się dużo wcześniej przed tym jak udało się nam dotrzeć na miejsce. Na szczęście życie lubi zaskakiwać i mimo wszystko zobaczyliśmy przedstawienie i pokręciliśmy się po terenie, obserwując lokalne zwyczaje buddyjskie i losując wróżby. 😉

Ale to nie koniec zwiedzania, bo czekało nas więcej wrażeń w tym miejscu. 🙂

Dziwna ceremonia

Po zwiedzeniu głównej świątyni jakieś hałasy przywiodły nas do małej świątyni znajdującej się obok, gdzie zaraz miałą odbyć się jakaś ceremonia. Wygląda na to, że życie sprezentowało nam dziś drugą niespodziankę. 😀

Co tam się działo! Naprawdę ciężko jest opisać to słowami. 😀

„Lektyka”
W tle „rada nadzorcza” całego wydarzenia, która miała niezły ubaw

Nie miejscu sporo było ludzi (głównie mężczyzn) ubranych w brązowe bluzy trochę przypominające krótkie kimono. Jak ceremonia się rozpoczęła, większość tych ludzi rzuciła się do złotego przedmiotu ustawionego na grubych belkach, podniosła go i zaczęła nim potrząsać, wydając przy tym głośne okrzyki. Przedmiot ten w połączeniu z drewnem przypominał trochę lektykę, ale nikt w środku nie siedział. 😉 Całość poobwieszana była dzwonkami i brzęczącymi fragmentami, więc zrobił się niezły harmider.

Brązowi poruszali się bardzo wolno w stronę świątyni, wciąż trzęsąc „lektyką” i głośno pokrzykując, a wszystkiemu przyglądali się mnisi z dużymi uśmiechami na twarzy – wyglądali jakby mieli z nich niezłą bekę

…i nie tylko oni – wyobraźcie sobie nasze zdumienie, kiedy obserwowaliśmy całą scenę wraz ze zgomadzonym tłumem, próbując zrozumieć co się dzieje. 😀 Ale Japonia rządzi się swoimi prawami i lepiej tylko obserwować… 😉

Wyglądało na to, że lektyka miała znaleźć się w pomieszczeniu po prawej stronie i tuż przed wejściem na drodze pojawili się mnisi i zaczęli spychać lektykę w przeciwnym kierunku. Brązowi musieli ustąpić, obrócić, cofnąć się kawałek i znowu spróbować. Generalnie chodzili w te i z powrotem. 😀

Nieźle ich trollowali, co było tym bardziej zadziwiające, że lektyka zdawała się być bardzo ciężka, bo brązowi zmieniali się co jakiś czas cali czerwoni na twarzy. Był to może jakiś rodzaj chrztu czy „kocenia” – z tym mi się teraz skojarzyło 😛

Poniżej krótki filmik, żeby dać Wam lepsze wyobrażenie. 🙂

Po tym jak ustawili już lektykę w docelowym miejscu, zabrali się za drugą – cięższą, i cała sytuacja się powtórzyła. 😀

Świątynia po zmroku

Poszliśmy potem coś zjeść, bo robiło się późno, a mieliśmy jeszcze wstąpić do wieży widokowej zwanej Tokio SkyTree. Szukaliśmy najbliższego metra, ale trochę zeszliśmy z drogi, bo zobaczyliśmy ładnie oświetlone klimatyczne uliczki, lampiony i kwiaty. Poszliśmy tą drogą i nie było czego żałować, bo było pięknie! 🙂

Pagoda świątyni Senso-ji

Okazało się potem, że zrobiliśmy kółko i wróciliśmy do świątyni Senso-ji, która była naprawdę cudnie oświetlona! Łaziliśmy po okolicy jeszcze przynajmniej godzinę, robiąc zdjęcia i przyglądając się ulicom i budynkom. O tej porze nie było prawie ludzi, na spokojnie można więc było robić zdjęcia i nie trzeba było nigdzie się przepychać. 😉

Demon…? Obrońca bramy…?

Jak już byliśmy usatysfakcjonowani tymi widokami, wsiedliśmy w końcu w metro i pojechaliśmy dalej – do Tokio SkyTree. 🙂

Senso-ji jest jednym z moich ulubionych miejsc w Japonii – może ogromne lampiony robią naprawdę dobre wrażenie na żywo, może jest to kwestia ceremonii, na które udało się nam trafić albo ładnego oświetlenia w nocy. A może po prostu wszystko razem się skumulowało, tworząc w mojej głowie bardzo pozytywne wspomnienia. 🙂

Nisia

Photo by instagram.com/czesu

Szukasz inspiracji na kolejną podróż? Chcesz poczytać o konkretnym miejscu? Zajrzyj tutaj.

Posty, które mogą Ciebie zainteresować:

3 myśli na temat “Niespodzianek ciąg dalszy – Świątynia Senso-ji w Tokio

  1. Bardzo ciekawie to opisałaś, super, że wrzuciłaś ten filmik. Nie wiem czy znasz nasz polski zwyczaj religijny, który obowiązuje tylko na jednym terenie Polski (Kaszuby?), gdzie młodzi ludzie niosą na lektykach obrazy i kłaniają się z nimi. To się nazywa pokłon feretonów. Skojarzyło mi się to z tym potrząsaniem lektyki, bo ona chyba musiała być pochylana w lewo i prawo, żeby wydawała dźwięk dzwoneczków. Szkoda, że nie wiadomo, co to za obyczaj. Ale pobyt w Japoni to cudowna rzecz niezależnie od takich dodatkowych atrakcji, które Ci się przytrafiły:-) Pozdrawiam

    1. Nie znam tego zwyczaju mimo iż pochodzę z Trójmiasta, więc w sumie do Kaszub niedaleko 🙂
      No, szkoda że nie wiem o co chodziło, może jeszcze poszukam w necie jakichś informacji. Podzielę się jak coś znajdę 🙂

Dodaj komentarz