Teotihuacan to dla wielu miejsce naprawdę niesamowite, pełne ogromnej mocy. Miejsce numer jeden jeśli chodzi o Meksyk i ruiny dawnych miast. Cały kompleks jest całkiem spory, więc zwiedzanie go zajmuje trochę czasu, no i robi wrażenie zwłaszcza jak już dojdzie się do znajdującej się na końcu Piramidy Księżyca i obejmie całość wzrokiem. 🙂
Pierwszy etap to wędrówka od wejścia głównego do pierwszych budowli i przez to właśnie na początku całe miejsce nie wydawało się niczym niesamowitym. U mnie jest to często wyrażane małą ilością zdjęć. 😉 W Teotihuacan trzeba przejść spory kawałek zanim dojdzie się do pierwszej piramidy (jeśli dobrze pamiętam jakieś 1-1,5h nie spiesząc się szczególnie). Idzie się więc do przodu wśród ruin i nagabujących sprzedawców, a słońce praży niemiłosiernie.
Jeśli ktoś był już w Chitzen Itza, widział jak wyglądają potężne meksykańskie piramidy – chociaż nie miał okazji na nią wejść jeśli odwiedzał ją w ostatnich latach, bo kamienie są tak wyślizgane, że wejście dla turystów zostało zamknięte. Lecz jeśli ktoś był na Jukatanie to pewnie miał okazję zajechać do Uxmal, gdzie widok z piramidy jest po prostu niesamowity, bo budowla wznosi się ponad dżunglę.
Jeśli ktoś był i w Monte Alban, widział już kompleks starodawnych budynków, więc i to nie jest dla niego nowością.
Pierwsze wrażenie z Teotihuacan nie jest więc powalające, jeśli nie jest to twój pierwszy kontakt ze starodawnymi cywilizacjami w Meksyku i nie jesteś jeszcze zakochany w tym miejscu. 😉
Idziesz więc spokojnie przez miasto i potem pojawia się przed tobą Piramida Słońca. Zaczynasz na nią wchodzić i od razu wszystko wydaje się piękniejsze, wspanialsze, bardziej majestatyczne. Zaczynasz rozumieć, że i piramidy i całe miasto jest większe od tych widzianych poprzednio. Już stąd rozciera się niezły widok na resztę budowli i Piramidę Księżyca.
Na piramidzie widać jakby kamienne kolce – ostre wypustki, które zakończyłyby czyjeś życie, gdyby spadł z góry. Trzeba więc bardzo uważać, żeby się nie poślizgnąć.
A jeśli masz jeszcze siły to na końcu ścieżki czeka ciebie jeszcze wspinaczka na Piramidę Księżyca, a stamtąd kolejne piękne widoki 🙂
Meksyk odwiedziłam rok temu, a dopiero dziś piszę o tym miejscu – dlaczego? Na mnie nie zrobiło aż tak potężnego wrażenia, a może po prostu zginęło wśród nadmiaru przeżyć (miesiąc, który spędziłam w Meksyku był bardzo intensywny) i w pamięci bardziej pozostały mi inne miejsca (jak wspomniane wcześniej Chichen Itza czy przepiękny Kanion Sumidero). Trzeba jednak pamiętać, że każde z tych miejsc jest inne, każde ma swój urok i wszystkie w miarę możliwości trzeba zobaczyć na własne oczy, a nie tylko słuchać innych – opowieści dają zupełnie inne wrażenia i wiele się traci. 🙂
Praktycznie
Jeśli chodzi o dojazd to wystarczy udać się na dworzec w mieście Meksyk i poszukać odpowiedniego autobusu – jest ich całkiem sporo i przejazd kosztuje 46 peso w jedną stronę (więcej o kosztach wyjazdu do Meksyku i przejazdu/atrakcji w tym kraju znajdziesz tutaj).
Nam całość wraz z przejazdem zajęła koło 8h, ale w ogóle się nie spieszyliśmy. Wstąpiliśmy nawet do restauracji znajdującej się na początku strefy archeologicznej, a na koniec wróciliśmy do głównego wejścia, żeby zajrzeć do sklepów. Jeśli dobrze pamiętam to niedaleko Piramidy Księżyca znajdował się parking skąd odjeżdżały autobusy do miasta, więc nie trzeba było wracać się na sam początek.
Oczywiście wszędzie byli sprzedawcy oferujący przedmioty w różnych cenach. W sklepie na początku ostrzegali, że tamci w strefie twierdzą, że mają srebro, ale jest to nieprawda. Faktycznie próby na produktach nie było, a niektóre rzeczy wyglądały dość tandetnie.
Dostać można było też dużo kółek obsydianowych (zrobionych ze skały wulkanicznej), które pozwalały patrzeć na słońce bez ryzyka oślepnięcia oraz charakterystyczne gwizdki w kształcie jaguara. Ceny były różne, bo na przykład tutaj można było kupić jaguara za 30 peso, a w mieście Meksyk, przy Temple Mayor koleś chciał od nas ok. 150 peso.
Jeśli chodzi o sklepy przed wejściem do strefy archeologicznej to srebro było dosyć drogie, ale często biżuteria zawierała kamienie szlachetne. Średnia cena – od 50zł do 300zł, a były i dużo wyższe. I dość zabawna sprawa, bo wygląda na to, że tutaj też posiadali biżuterię, która nie była srebrna – widziałam kolczyki takie same jak kupiłam od kolesia przy piramidach – ani tu ani tu nie miały próby napisanej i nie wyglądały na srebro. 😉
Nisia
Inne posty z Meksyku:
Jeszcze jedno. Moje dzieci pytają, czy mogłaby Pani pokazać pułapki w piramidach? Czy to możliwe? 😉 Pozdrawiamy z naszego bloga.
Haha. Niestety nie wpuszczaja do piramid 😉
Dzięki za ten wpis. Pokazałam synowi, który teraz uczy się o piramidach 🙂 Niech widzi, że piramidy to nie tylko Egipt.
Polecam sie na przyszlosc 🙂
Piękne zdjęcia! 🙂 Meksyk też jest na mojej liście podróżniczej.
Zdecydowanie polecam Meksyk zwlaszcza w okresie ponurej jesieni/zimy u nas, bo tam jest wciaz slonecznie i ladnie i mozna na spokojnie naladowac sobie baterie 🙂
Z piramid to wolę te egipskie. Jakieś bliższe moim czasom 😉
Tam jeszcze nie bylam 😛 i nie wiem czy pojade (chociaz piramidy bym zobaczyla), bo jakos malo bezpiecznie sie tam wydaje. Zgaduje ze Ty ez nie byles :p
W tym życiu nie, ale może w poprzednich byłem… 😉
Fajne przestrzenie i taki spokój
Spokojnie było, ale to pewnie dlatego, że byłam na miejscu koło 12, czyli w momencie jak zaczynało najbardziej prażyć. Kto był rozsądny, ten już pewnie schodził ze słońca. 😉
😀