Mieliśmy okazję oglądać Tokio z lotu ptaka z dwóch miejsc – Tokio Skytree, gdzie dotarliśmy po zmroku oraz z budynku Meropolitan w ciągu dnia.
To pierwsze to wieża o wysokości 634 metrów, której wybudowanie zajęło około 4 lat i która jest najwyższą wieżą świata (w stosunku do niej wieża w Kuala Lumpur to pryszcz, który jest o 200 metrów niższy 😉 ). Natomiast na 45 piętrze w budynku Metropolitan, który jest siedzibą władz Tokyo (w tym wypadku coś jak urząd wojewódzki w Polsce), znajduje się darmowy punkt widokowy – zaledwie na wysokości 202 metrów.
Poprzednim razem pisałam jak to wybraliśmy się do świątyni Senso-ji podczas naszego tegorocznego wyjazdu na hanami do Japonii. Udało się nam obejrzeć taniec smoka, która miał skończyć się dużo wcześniej przed tym jak udało się nam dotrzeć na miejsce. Na szczęście życie lubi zaskakiwać i mimo wszystko zobaczyliśmy przedstawienie i pokręciliśmy się po terenie, obserwując lokalne zwyczaje buddyjskie i losując wróżby. 😉
Ale to nie koniec zwiedzania, bo czekało nas więcej wrażeń w tym miejscu. 🙂
Senso-ji to piękna świątynia buddyjska w Tokio, którą koniecznie chciałam zobaczyć w czasie wizyty w tym mieście. Charakterystycznymi elementami są wielki czerwony lampion oraz czerwona pagoda. Ważne było, aby zwiedzić ją we wtorek, bo na oficjalnej stronie wyczytałam, że tego dnia odbędzie się taniec smoka.
W Japonii lubią festiwale, warto więc sprawdzać oficjalne strony różnych miejsc turystycznych w poszukiwaniu wydarzeń – odbywają się cały rok, więc zawsze można na coś trafić. Przekonałam się o tym sama, planując tegoroczny wyjazd – niektóre nas ominęły, bo zaczęły się dopiero po naszym wyjeździe, ale przecież nie można mieć wszystkiego. 😉 Taniec smoka to i tak całkiem dużo. 😉
Poprzednio pisałam o kontraście między nowoczesnym Tokio a miejscem pełnym tradycji i historii jakim jest muzeum samurajów (link). Notka wyszła dość długa, więc dziś ciąg dalszy – głównie o nowoczesnych dzielnicach. 🙂
Tokio to jedno z największych metropolii świata – jest bardzo nowoczesne, wieżowce otaczają ciebie z każdej strony, ale ma ono za sobą także długoletnią historię i tradycję. Prawie za każdym rogiem kryją się świątynie, po wielu ulicach przechadzają się ludzie w tradycyjnych japońskich strojach, a w nowych dzielnicach dojrzeć można miejsca przechowujące pamięć o kulturze i starych dziejach tego kraju.
Tokio było pierwszym miastem, które zwiedziliśmy w Japonii. To na tokijskiej ziemi stanęliśmy, wychodząc z samolotu, kiedy odwiedzaliśmy ten kraj po raz pierwszy. Tutaj zaczęliśmy poznawać Japonię, zauważać drobne szczegóły i wyrabiać sobię opinię na temat tego kraju.
Kilka dni temu wróciliśmy z prawie 3-tygodniowego wyjazdu do Japonii – celowaliśmy w czas kwitnienia wiśni, żeby sprawdzić, czy faktycznie warto było jechać. Przez to nie zawsze było ciepło, noclegi były droższe, a drzewa zakwitły tuż przed naszym wyjazdem do domu. Ale mimo wszystko atrakcje stały na swoim miejscu, ulice wypełnione były oświelonymi szyldami i lampionami, świątynie wyłaniały się za każdym zakrętem i ostatecznie była to podróż mojego życia! 😉 😀
Już za miesiąc będę w Japonii! Moje wieloletnie marzenie zostanie spełnione, a ciekawość zaspokojona przynajmniej w jakimś stopniu. Spróbuję sushi u samego źródła, ze świeżymi rybami. Jeśli się uda, przebiorę się w kimono. 😛 Zobaczę klimatyczne Kioto i nowoczesne Tokio. A przy okazji będzie wiele innych atrakcji.
Od kilku lat spisuję postanowienia noworoczne, na które zerkam w ciągu roku i faktycznie próbuję zrealizować. Jest to całkiem fajna sprawa, która motywuje do różnych działań. Ale na blogu nigdy nie wrzucałam takich postanowień i raczej nigdy nie będę. 😉 Za to zainspirowana listą Hanny, na bloga której trafiłam przypadkiem, postanowiłam stworzyć swoją własną bucket listę.
Myślałam, że nie będzie już więcej wyjazdów za granicę w tym roku, bo trzeba zbierać na Azję, którą planowaliśmy na styczeń/luty w przyszłym roku. Niestety nastąpiła zmiana planów, wyjazd trzeba było przenieść i odbiliśmy sobie kilkudniową podróżą do Porto! 🙂
Właściwie to chyba nigdy nie pisałam o tym, jak zaczęły się moje podróże, pomimo iż bloga mam ponad 2 lata, a jest to właśnie blog podróżniczy. 😉 Skupiam się raczej na miejscach, które odwiedzam, ale myślę, że ciekawym może być też dlaczego to robię, jak to robię oraz jak do tego doszło. O tym będzie dziś. 🙂
Całe życie chciałam podróżować, chciałam być Martyną Wojciechowską jeżdżącą po świecie i kręcącą materiały o spotkanych ludziach, piszącą artykuły o odwiedzonych miejscach. 😀 I nie chodziło tu o sławę, ale o odkrywanie nowych miejsc, przeżycia i dzielenie się nimi, zarażanie innych swoją własną pasją. Ale nigdy tak naprawdę nic w tym kierunku nie robiłam, bo zawsze miałam wymówki, zawsze coś innego było ważniejsze. Było to takie dalekie marzenie, z góry skazane na niepowodzenie. Tą chęć podróży spychałam na dalszy plan, ukrywałam ją w głębokich czeluściach mojej duszy, udając, że nie istnieje…
Punkt kulminacyjny
Aż do momentu, kiedy dużymi krokami zaczęła zbliżać się 30tka – wielka, straszna 30tka (!), która dała mi dużo do myślenia.
Pojawiają się pewne zmiany na blogu, bo zaczyna mi się on rozrastać (ale wciąż jest pod kontrolą). 🙂 Są nowe kategorie i rodzaje notek – jak na przykład obecna notka „Z życia bloga” czy notki z planami podróży (jedna się pisze). Mam nadzieję, że te drugie pomogą Wam w planowaniu podróży o wiele szybciej – ja byłabym wdzięczna za takie porady, więc mam nadzieję, że i Wam się przydadzą.