Pandemia bardzo wybiła mnie z rytmu pisania i zmusiła do szukania nowych zainteresowań i zapychaczy czasu. No i ostatecznie rozleniwiła, chociaż na samym początku sporo jeździłam na rowerze, żeby przynajmniej trochę zaspokoić moja żądze eksploracji. 😉 Bez wyjazdów zagranicznych ciężko było zmusić się do pisania. Zwłaszcza, że przestałam wieczorami patrzeć tyle w monitor i laptop tygodniami potrafił leżeć nie ruszony. Bo lepiej poukładać puzzle albo pomalować.
W tym roku było jeszcze gorzej pomimo tego, iż świat powoli wraca do normalności, a ja mam już za sobą kilka wyjazdów od czasów pierwszego lockdownu. Ale jakoś tak spirala lenistwa rozkręcała się coraz bardziej i bardziej, i wyrywałam się z jej szponów głównie na wyjazdy… Poza pierwszym, do Albanii, gdzie byłam tak zmęczona, że nie wzięłam nawet aparatu, bo stwierdziłam, że i tak nie będę miała siły, żeby go wyciągać i robić zdjęcia. I tak faktycznie było. Sporo spraw się nałożyło i chyba po prostu musiałam odpocząć, zmienić tryb życia i dać mocno na luz.
Właśnie wróciłam z Cypru, na którym byliśmy około tygodnia i na którym opierdalaliśmy się ile wlezie. xD Nie pamiętam takiego wyjazdu, żebyśmy – jak tu – nie wynajęli samochodu i pojechali tylko na jedna półdniową wycieczkę. I właściwie nie zobaczyli tej wyspy. W większości czasu siedzieliśmy na plaży albo w hotelu. Ale nie było to ciągle wylegiwanie się na leżaku, smażyliśmy się może ze 2-3 godziny dziennie. Chodziliśmy też na siłownię, graliśmy w siatkówkę w lodowatym basenie, ping ponga, strzelaliśmy z łuku, braliśmy udział w quizach czy innych zawodach (btw w jednych byłam ostatnia, bo nie przyszło mi do głowy, żeby upewnić się,czy mój dwuczęściowy strój kąpielowy trzyma się dobrze i nie zgubię dolnej części przy wskakiwaniu na główkę do wody xD)…
Ale tego właśnie było mi trzeba. Resetu i spojrzenia na moje życie z innej perspektywy. Obserwowania świata, słuchania siebie i totalnego chilloutu. I wiecie do jakiego doszłam wniosku? Że, pomimo iż nie umiem, to uwielbiam śpiewać i potrzebuje znaleźć nauczyciela śpiewu. XD I że trzeba wreszcie wybrać się na kurs tanga, bo chciałam to zrobić od zawsze, a ciągle były wymówki. A tango to przecież taki zmysłowy i romantyczny taniec. <3
Haha, może spodziewaliście się jakiejś głębokiej myśli, a tu takie przyziemne sprawy. XD Ale jakoś tak spadł mi kamień z serca, może dlatego że mam ochotę robić coś nowego i może wreszcie wyrwę się z otchłani lenistwa. Dziwne, że akurat na zimę, ale bywa i tak. 😉
No i przy okazji pomyślałam, że może jest to odpowiedni moment, żeby wrócić do bloga. Może napisać o przeszłych wyjazdach – tych bardzo dawnych, ktore majaczą w odmętach draftów blogowych i czekają na redakcję oraz dorzucenie zdjęć. Ale i tych, które odbyły się niedawno i nie miały szczęścia, bo trafiły na brak weny. No i tych przyszłych, które na pewno się odbędą, bo pasja podróżowania wróciła pełną parą. I będzie dopełniona przez relacje blogowe. 😀
Mocno trzymajcie kciuki, bo to nie pierwsza próba powrotu i będę ich potrzebować. 😉
Wiem, że do końca roku jeszcze daleko, ale mam wrażenie, że zamknął się pewien rozdział w moim życiu, pochylam się więc nad tym, co się działo od czasów pandemii.
Jakie wyjazdy Was ominęły? Oto szybkie podsumowanie ostatniego roku. xD
Po pierwsze ta nieszczęsna Albania, gdzie byłam mega wypruta i przed 22 padałam na pysk. 😛 To był chyba pierwszy wyjazd, do którego w ogóle się nie przygotowałam, nie zerknęłam nawet co tam w Albanii jest ciekawego. Bilety kupione prawie na ostatnią chwilę, atrakcje i wycieczki ogarniane na bieżąco w trakcie wyjazdu. Mieliśmy też towarzystwo w formie kumpla Czarka, przydał się na męskie wieczory, 😉 kiedy ja odpadałam i zostawiałam ich samych przy piwku. Albanię wspominam dobrze, widoki były fajne, no i zahaczyliśmy o Macedonię.
Majorkę zwiedziliśmy po raz drugi i odkryliśmy, że – pomimo mojego uprzedzenia – all inclusive może się sprawdzić, bo można trafić na fajny hotel, z którego nie chce się wychodzić. I tak właśnie było tu, gdzie pokochałam Iberostary, bo każdy wieczorny występ przypominał koncert dobrego zespołu i robił mega dobre wrażenie. Ale nie chodziło tu tylko o hotel. Wypożyczyliśmy samochód i tym razem zwiedzaliśmy miejsca, do których wcześniej nie zajrzeliśmy, albo na które wcześniej nie mieliśmy zbyt dużo czasu. Były więc znowu cudowne widoki na Formentor. 😉 I był coasteering, który bardzo mi się spodobał i którego jeszcze spróbuję. 🙂
Teneryfa była cudowna, bardzo podobały mi się krajobrazy wokół Tede, a także te z widokiem na wulkan. Tutaj też mieliśmy samochód, można było więc na spokojnie przeczekać chwilę aż przejdą chmury i naszym oczom ukażą się cuda natury. 😉 Można też było wracać późnym wieczorem i oglądać zachód słońca poniżej chmur – zapierało dech w piersiach!
Była też Holandia, o której nawet napisałam co nieco wracając do domu, ale notki nigdy nie zobaczyły światła dziennego. :O W Amsterdamie mieliśmy zderzenie z rzeczywistością, to jedno z tych miejsc, do których ma się pewne wyobrażenie, a to co zastaje się na miejscu totalnie przygniata do podłogi i wbija w ziemię z dużym okrucieństwem. Takie niemiłe zaskoczenie nas spotkało (o tym kiedy indziej), ale nie daliśmy się tak łatwo pokonać i wyjazd uznaje za udany. 😉 Zajechaliśmy też do stolicy Belgii, która miała nam wiele do zaoferowania w jeden przykrótki dzień.
Kilka miesięcy temu zmieniałam pracę, przez zmęczenie zdecydowałam się zrobić sobie miesięczna przerwę i pojeździć trochę (i pozbyć się wszystkich oszczędności xD). Trafiło na Rodos z prawdziwym greckim klimatem, super pogodą i dobrym jedzeniem. A także Kolosem, którego nie było, 😉 i prawie prywatnym rejsem na małym jachcie.
Jak tylko wróciłam z wyspy, pojechałam z dziewczynami do Mediolanu, który okazał się lekkim rozczarowaniem, bo wyobrażałam sobie to miasto jako jeden wielki zabytek z cudowną architekturą, a w rzeczywistości pięknych budynków było bardzo mało. I trochę przelatywałyśmy przez wszystko, w katedrze zdecydowałam więc powiedzieć na tarasach i rozkoszować się ładnym widokiem, słuchając spokojnej muzyki dolatującej z oddali. Czy wiecie, że w Mediolanie nie ma prawie ławek w centrum? Turyści zmuszeni są do siadania na schodach i innych kantach, bo krzeseł w pobliskich knajpach nie wystarczy. O_o
W zeszłym roku też był babski wyjazd – pojechałyśmy samochodem do Żywca. Całkiem ładne miasteczko, mają góry i jezioro z wielkimi rybami, które odstraszały niektórych pływaków i pływaczki. 😉 No i piwo żłopane w otoczeniu tańców ludowych i głośnych śpiewów, bo akurat trafiłyśmy na jakiś festiwal.
Na Maderze pierwszy raz surfowalam, od razu na fali i na nogach (najpierw na kolanie xD)! Tak właściwie to pierwszy raz najdłużej stałam, chyba jeszcze nie zdążyło do mnie dotrzeć co się dzieje i nie zdążyłam zepsuć mojej chwili chwały. XD Był też prawdziwy off-road w jeepie, podczas którego staliśmy na siedzeniach i wystawialiśmy od pasa w górę ponad samochód. Zupełnie inne odczucia towarzyszą na takim offroadzie, zwłaszcza jak trzeba chować się przed szybko pojawiającymi się konarami drzew. 😉
O Cyprze tylko krótko i z innej perspektywy, bo odkryłam na nim Lemon Drop, mega dobry kwaśny drink. 😀 Problem z hotelami jest taki, że często robią jakieś autorskie wariacje drinków i bardzo często robią słodkie drinki. „Słodko kwaśne” oznacza dla nich słodki drink z odrobiną kwasowatości. Podczas kiedy ja lubię też pić drinki, które wykrzywiają mordę, bo takie są kwaśne. I właśnie taki był lemon drop. XD
No i oczywiście w międzyczasie było tez kilka krótkich wyjazdów nieopodal czy to na zwiedzanie czy do bike parków, które mi się spodobały. I jak o tym myślę, zebrało się tego całkiem sporo. Czyli jednak nie było tylko seriali i puzzli, trochę też się poruszaliśmy. Robi się łatwiej jak już człowiek wyjdzie z domu… 😉
PS. Notka została opublikowana miesiąc po powrocie 😀
Nisia
Szukasz inspiracji na kolejną podróż? Chcesz poczytać o konkretnym miejscu? Zajrzyj tutaj.
Posty, które mogą Ciebie zainteresować:
Twoja historia jest inspirującym przykładem tego, jak pandemia, pomimo wszystkich trudności, może przynieść pozytywne zmiany i odkrycia. Wydaje się, że choć wybiła cię z rytmu pisania na początku, otworzyła też drzwi do nowych zainteresowań i relaksu.