Drugi wyjazd na Maltę uzmysłowił mi, jak bardzo lubię ten kraj – Malta podobała mi się już za pierwszym razem, kiedy pojechałam tam na tydzień w grudniu 2016. Wtedy jednak było zimno i bardziej ponuro, więc ostatnia podróż dołożyła kilka cegiełek do mojej sympatii.
Poza Hiszpanią jest to drugie miejsce, do kórego chciałabym wracać. Mimo iż kraj ten jest dość mały, to myślę, że kryje w sobie wiele ciekawych zakątków i fajnie będzie je odkrywać bez pośpiechu.
Wpis z serii Z Życia Bloga, czyli co się u mnie działo w tym miesiącu i jak wyglądają moje podróże od podszewki
Przepiękne wyspy
Ci, którzy śledzą mojego Fanpage’a widzieli już, jak pięknie jest na Malcie w sezonie – od jakiegoś czasu wrzucam tam kilka zdjęć już w trakcie podróży i tym razem nie było inaczej.
Poprzednio udało mi się na szybko zwiedzić Gozo – drugą co do wielkości wyspę Malty (pierwszą jest wyspa o nazwie Malta ), a tym razem zawitałam do Comino. Chociaż jak się nad tym zastanowić to na lądzie byłam może z 10 minut, bo jednak większość czasu spędziłam na statku, na motorówce albo w wodzie.
Jest więc kolejny powód, żeby tam wrócić.
Zwłaszcza, że Czaro nigdy nie był na Malcie, więc liczę na to, że pojedziemy tam jeszcze razem.

W czasie rejsu zatrzymaliśmy się najpierw w Crystal Lagoon, gdzie woda fakycznie była bardzo przezroczysta (a także zimna i orzeźwiająca!), a potem w Blue Lagoon – zatoce, która jest jednym z najbardziej znanych miejsc na Malcie. W obu miejscach było przepięknie! Udało się też załapać na szybką przejażdżkę motorówką i oglądanie jaskiń.
Trochę żałowałam, że nie zabrałam wodoodpornej kamerki sportowej (mam z nią problemy techniczne ) ani trampek – żeby połazić po wzgórzach i obejrzeć widok na całą lagunę. Mimo wszystko rejs był super i polecam go każdemu, kto się tam wybiera. Więcej o tym napiszę w osobnym poście, bo myślę, że jest o czym opowiadać.

Klimatyczne miasta
Pierwszą dobę byłam na Malcie sama (bez dziewczyn, a nie że bez wszystkich mieszkańców – to by dopiero było przeżycie xD), musiałam więc jakoś zagospodarować sobie czas, bo w mojej naturze nie leży ciągłe wylegiwanie się przy basenie z drinkiem w ręku – zwłaszcza, że na następny dzień zaplanowane było podobne wylegiwanie się, ale na statku!
Pojechałam więc do Birgu, jednego z kilku miast z ładnym widokiem na Valettę. Widok jest super, bo stolica prezentuje się dobrze nie tylko ze środka, ale także z okolic.
Udało mi się zobaczyć fort St Angelo, Pałac Inkwizytorów i połazić po małych uliczkach – i o ile to drugie miejsce trochę mnie rozczarowało, tak pierwsze było ładne. Mam jakieś wewnętrzne zamiłowanie do zamków, twierdz i innych fortyfikacji. Jak już wreszcie doczekam się samochodu, mam nadzieję zwiedzić większość takich miejsc w dolnośląskim i okolicach.

Z dziewczynami zwiedziłyśmy także Valletę – stolica Malty jest naprawdę śliczna i klimatyczna – kręciłyśmy się po niej pół dnia, czasem łażąc w tę i z powrotem, bo dziewczyny zmieniały zdanie, co chcą zobaczyć i gdzie iść. A miasto można obejść bardzo szybko – cała Malta jest tylko o jakieś 20 km² większa od Wrocławia(!), więc wyobraźcie sobie jak duża musi być stolica (podpowiem – niecały 1 km²!).
Mimo wszystko warto jest do niej zajechać, bo są tam nie tylko mury i małe uliczki, ale także kościoły i ogrody. No i czasem można trafić na jakieś okazyjne wydarzenie – my całkiem przypadkiem obejrzałyśmy koncert 49 perkusistów z Belgii. Przeżycie było niesamowite, wciąż nie mogę uwierzyć jakim cudem udało im się tak świetnie zsynchronizować!… Filmik się jeszcze pojawi, bo to trzeba usłyszeć!
No i w sumie to wszystko co widziałyśmy tym razem.


Rytmy latynoskie
Nie wiem, czy kiedyś wspominałam, ale uwielbiam muzykę latynoską, zwłaszcza kubańską. Marzy mi się impreza z lokalsami na Kubie właśnie do takich rytmów (jeszcze nie wiem jak tego dokonać, ale znajdę na to sposób ).
Wczoraj byłam na takim koncercie w Starym Klasztorze i wyjazd na Kubę podskoczył zdecydowanie wyżej na mojej liście priorytetów. Pomyślałam nawet, że może w przyszłym roku…?
Zobaczymy czy moja miłość do muzyki wygra z miłością do Azji.
A jak było na koncercie? Pierwszy zespół, który grał, spowodował we mnie mieszane uczucia, ponieważ 1/3 ich piosenek przypominała mi raczej muzykę polskiej piosenkarki Kayah (to się jakoś odmienia? :P) i czekałam aż dziewczyna zakrzyknie „łoppa!”. Facet przy udawanej perkusji wydawał podobne dźwięki, a wokalistka grała na akordeonie, więc zdecydowanie bardziej kojarzyło mi się z polską muzyką niż latynoską.
Czasem jednak było gdzieś słychać wpływy latynoskie, jazz, a w jednym momencie wokal skojarzył mi się z gotyckim zespołem Moonlight (tutaj możliwe, że popłynęłam ze skojarzeniem :P).
Drugi zespół za to był cudowny – grali też moje ukochane utwory z Buena Vista Social Club (pełny album znajdziecie tutaj). Zdecydowanie nie miałam wątpliwości, że to muzyka latynoska. Piosenkarka miała cudny mocny głos, a muzyka była super (zdjęć niestety brak).
Btw jeśli znacie fajne utwory w podobnym klimacie to proszę o linka albo nazwę w komentarzu, bo bardzo mi takich brakuje w życiu.
A jeśli do tego mieszkacie we Wrocławiu, to we wrześniu ma się odbyć nny kocert zespołu kubańskiego – link tutaj.
A teraz czekam kolejny miesiąc, bo w lipcu jedziemy z Czarkiem na Kretę!
Nisia

Szukasz inspiracji na kolejną podróż? Chcesz poczytać o konkretnym miejscu? Zajrzyj tutaj.
Posty, które mogą Ciebie zainteresować:
Maltę odwiedziłem w czerwcu 2016 roku. W tv Euro 2016, na tarasie grillowanie z widokiem na zachodzące słońce nad Bugibba Bay. To był wspaniały urlop
Chciałoby się, tak jak Ty – mieć tam swój drugi wypad.
Linka nie działa… A rytmy latino to w Casa są co wieczór
…w każdym razie piękne widoki, wspaniały odpoczynek, a pomysł… samej, zupełnie samej w mieście, bez ludzi… normalnie post-apo, repetuj broń i uważaj, co wyskoczy z cienia lub holo- kamuflażu XD
Dzięki, link poprawiony
(albo ja mam pecha)
w Casa jest tłok i czasem muzyka do bani
>samej, zupełnie samej w mieście, bez ludzi… normalnie post-apo, repetuj broń i uważaj, co wyskoczy z cienia lub holo- kamuflażu XD
haha xD
Niebieska woda z reguły bije w grach…
Co robi?
Zadaje obrażenia, jak się do niej wpadnie