Trasa, którą szliśmy razem z Czaro prowadziła z Palenicy Białczańskiej (tam, gdzie startuje się na Morskie Oko) i szło się około 3 godzin. Szlak był bardzo urozmaicony, przez co czas mijał szybko i jakoś mniej zwracało się uwagę na zmęczenie i chłód. Do tego na końcu czekało nas gorące jedzonko w najwyżej położonym w Polsce schronisku (1670 m n.p.m) w klimatycznej dolinie. 🙂
Najtrudniejszy był dość stromy odcinek na początku (po zejściu z asfaltu prowadzącego nad Morskie Oko) i część pod koniec, gdzie szło się mocno w górę po śliskich kamieniach, mając z boku prawie cały czas urwisko (bez żadnych barierek of course 😉 ).
Moze to i dobrze, że dookoła panowała mgła, bo przynajmniej nie widzieliśmy dokładnie tego urwiska i na pierwsze spotkanie z nim było latwiej. 😉 W Tatrach duzo jest szczytów, gdzie wystarczy, że w złym miejscu powinie Ci się noga i można polecieć daleko w dół. No ale dzięki temu zdjęcia są przepiękne (i wspomnienia bogate), bo nic nie blokuje widoku. 🙂
Nie będę bardzo dokładnie opisywać tej trasy, bo nie mam wielu zdjęć – warunki w Tatrach w czasie naszego pobytu były bardzo kiepskie, co jednak nie powstrzymało nas przed wyjściem na niższe i bezpieczniejsze szlaki, ale pozbawiło chęci do wyciągania aparatu z plecaka (prawie ciągle padało lub mżało). Do tego ktoś już zrobił to bardzo dobrze przede mną – przed wyjściem w góry polecam zajrzeć na stronę natatry.pl, gdzie jest praktyczny opis wielu tatrzańskich szlaków.
Wspomnę tylko, że trasę polecam na początek, bo jest dość przyjemna (chociaż momentami dość męcząca). W drodze warto zejść na skały (zejście przez drzewa, ale jest spora szansa, że je zobaczycie), żeby popatrzeć na potok. Ponieważ padało dużo w trakcie naszego pobytu, potok robił wrażenie (i skały były śliskie!).
Ponieważ padał deszcz, na początku musieliśmy dużo skakać po kamieniach (albo ryzykować przemoczenie butów), bo po szlaku lały się strumienie wody. Przypomniały się więc zabawy z dzieciństwa, brakowało tylko kaloszy. 😉
Fajny punkt widokowy znajdował się na rozwidleniu szlaków do schroniska i nad wodospadem Siklawa – mieliśmy piękną panoramę na góry i wodospad. Było to jedno z niewielu miejsc z całego wypadu, gdzie widzieliśmy coś więcej niż drzewa i pobliskie pagórki. 😉
Powyżej leżał już śnieg, ale na szczęście było go dość mało – niewystarczająco, żeby znacząco utrudnić chodzenie.
Jak dotarliśmy na miejsce, wokół wciąż unosiła się mgła (właściwie ciężko jest powiedzieć czy faktycznie była to mgła czy już chmury :]). Dopiero po zjedzeniu posiłku, siedząc jeszcze w schronisku, zauważyłam, że się przejaśnia i widać cokolwiek na większą odległość (szczyty i tak były zasłonięte). Wyskoczyłam więc szybko z aparatem (na wypadek gdyby warunki znów się zmieniły) i udało mi się pstryknąć kilka fotek.
Jak się potem okazało (po nie więcej niż 10 minutach), mgła znów zalała dolinę jak ciepłe mleko.
Udało się nagrać krótki filmik, na którym widać jak biały puch coraz bardziej zasłania caluśki widok – trwało to może ze 2 minuty.
Próbowałam jeszcze uwiecznić ostatnie kadry z górami w tle, kiedy mgła nadchodziła z każdej strony, zamazując coraz bardziej góry aż znikło wszystko, pozostawiając tylko niezmierzoną biel.
Gdyby pogoda dopisała, mielibyśmy nieziemskie widoki, które byłyby wspaniałą nagrodą za nasze trudy. 😉 Ale niestety nie mieliśmy tyle szczęścia podczas całej 5-dniowej wyprawy. Wystarczyć więc nam musi sama satysfakcja chodzenia po górach. 🙂
Nisia
Inne posty z okolicy:
- Wśród Mgieł do Przodu Brnę i Nic Nie Powstrzyma Mnie! 😉 (Kasprowy Wierch)
- Odrobina Samotności (Zakopane)
- Przed Siebie, Na Szczyt, Ku Wolności Brnę! (Babia Góra)
- Śnieżka Wiosną
- Błędne Skały Zimą