Strach Ma Wielkie Oczy (Relacja z Prezentacji)

Nie będzie to wpis o historiach, które opowiedziałam w czasie prezentacji – tą prawdopodobnie będzie można jeszcze usłyszeć i może nawet dwa razy. 😉

Nie będzie to też wpis ze zdjęciami, które pokazywałam ani zrobionymi w czasie wydarzenia – niestety w takich momentach fotografem jestem z reguły ja, a tym razem stałam po drugiej stronie balustrady.

Nie podam tu też informacji o tym, czy podobało się innym (a słyszałam, że się podobało 😉 ).

Będzie to natomiast moja historia o tym, jak walczyłam z samą sobą, żeby pokonać strach przed czymś, co wydaje się banalne – przez publiką.

Człowiekiem jestem i nic, co ludzkie, nie jest mi obce

Każdy z nas czegoś się boi, ma jakieś obawy i strachy, z którymi nie zawsze umie dać sobie radę. Każdy jest inny, więc te strachy też są różne. Coś, co dla niektórych jest bardzo proste, dla innych może okazać się problemem nie do przeskoczenia.

Dla niektórych zrobienie prezentacji jest czymś łatwym i niezbyt wymagającym. Dla mnie było to bardzo stresujące przeżycie, bo wszelakie wystąpienia publiczne były dla mnie od zawsze przerażające. Na studiach urosło to do miary paranoi – i mówiąc o paranoi, naprawdę nie przesadzam. Całe życie tego unikałam, bo stwierdziłam, że nie jest mi to w życiu w żaden sposób potrzebne.

Od jakiegoś czasu jednak chodzę na różne prezentacje z wyjazdów i spotkania wrocławskiej grupy podróżniczej, gdzie również można zrobić krótką prezentację. Idea dzielenia sę swoimi wrażeniami, zdjęciami i informacjami niezmiernie do mnie przemawia. Poza tym podróżnicy miewają ciężko w życiu, trzeba więc sobie pomagać, a nie kłaść kłody pod nogi.

Jeśli chodzi o strach to wierzę, że jest on nam potrzebny po to, żeby nas motywować, a nie paraliżować. I w związku z tym kilka tygodni temu stwierdziłam, że przyszedł już czas, żeby pozbyć się paranoi związanej z wystąpieniami publicznymi. I tak powstała myśl, żeby zrobić prezentację o Meksyku – w końcu jest to miejsce ciekawe, dość egzotyczne i warte, żeby o nim opowiedzieć.

Zrobić pierwszy krok

Może wydawać się wręcz niezrozumiałe, że ktoś, kto jeździ po świecie, czasem pcha się w dziwne jego zakamarki i jest o włos od niebezpieczeństwa, ktoś, kto jest w stanie podjąć decyzję o wyjeździe w jednej chwili, będzie się bał stanąć przed ludźmi, żeby opowiedzieć im swoją historię z podróży. A jednak…

Patrząc w drugą stronę – ja podobnie reaguję na tych, co mówią, że zazdroszczą mi podróżowania, że też chcieli by gdzieś pojechać. Dla mnie rozwiązanie jest oczywiste – kupujesz bilet, bierzesz urlop i jedziesz. A jednak dla innych oczywistym nie jest…

Próbuję powiedzieć, że ludzie w różny sposób postrzegają świat i nie można bagatelizować ich problemów, bo nigdy nie znamy w 100% czyjejś historii, nie możemy więc osądzać człowieka i wielkości jego problemu. Każdy ma inny bagaż doświadczeń, a to przeżycia właśnie kształtują człowieka i dają mu zdolności do pokonywania różnych sytuacji i przeszkód (albo uciekania przed nimi)…

Tego dnia miałam ochotę odwołać tą prezentację – nic wielkiego pewnie by się nie stało, można by zapewne znaleźć jakiś powód, w który wszyscy by uwierzyli. Ale od samego początku robię to dla siebie i to własnie ja bym sobie tego nie wybaczyła. Bo wiedziałabym, że tak naprawdę stchórzyłam i uciekłam. A uciekać nie chciałam.

Najważniejszy w takiej sytuacji jest pierwszy krok, bo potem idzie coraz łatwiej. Ważne, żeby podjąć walkę z własnej woli i nie poddawać się. Nawet jeśli staniesz do walki i nie osiągniesz celu, nawet jeśli zrobisz z siebie w jakiś sposób błazna, nie będzie to bitwa przegrana, bo jest to droga do sukcesu.

Pamiętać trzeba, żeby drogę podzielić na odcinki, żeby wyznaczać sobie cele bliskie i osiągalne. Cel, który jest daleko i na który trzeba zbyt długo czekać, demotywuje do działania. Można to odnieść do wielu sytuacji w życiu – skacząc na spadochronie, też nie można myśleć o samym skoku i tym, jakie to będzie przerażające, ale o kolejnych wydarzeniach, które nadejdą. I to najbliższe wyznaczyć jako swój pierwszy cel.

Tak samo jest w pracy – jeśli masz duży projekt, za który nie wiesz, jak się zabrać, podziel go na mniejsze etapy, które będą jasne. W ten sposób łatwiej jest ogarnąć nadchodzący odcinek drogi zamiast całości.

Strach to tylko rzeczownik

Bardzo się stresowałam przed prezentacją. Próbowałam ją dopracować, żeby była idealna. Zrobiłam 2 próby ze znajomymi. Uwzględniłam tylko te rzeczy, o których coś wiem, bo dawało mi to poczucie bezpieczeństwa, że nie zapętlę się we własnej opowieści i że nie będzie brzmieć jak historia bez puenty czy morału. Powtarzałam sobie, że nic złego nie może z całego zdarzenia wyniknąć, przecież nie ma realnego zagrożenia. Ale to nic nie dało, bo strach często bywa nielogiczny. So be it – trzeba stawić mu czoła i przekonać samego siebie na podstawie doświadczenia, że da radę!

I tak właśnie było w moim przypadku – przyszłam, rozłożyłam laptopa, poczekałam aż zjawią się wszyscy (na widowni było ponad 50 osób) i zaczęłam mówić – najpierw drżącym głosem, a potem coraz swobodniej, coraz bardziej naturalnie. Po pół godziny dopiero spojrzałam na zegarek – tak szybko minął mi czas, bo przestałam się stresować i skupiłam na tym, co opowiadam.

Nie jestem urodzonym mówcą, ale słyszałam, że prezentacja i zdjęcia się podobały, a opowiadane historie były ciekawe. 🙂 Dostałam też zaproszenie od pań z biblioteki na zrobienie kolejnej prezentacji jak wrócę z  następnej wyprawy.

Co dalej? Na pewno nie spocznę na tej jednej prezentacji, bo nie jest to efekt końcowy, który chcę uzyskać. Nie jest to wygrana cała walka, a jedynie jedna bitwa, która przybliża mnie do ogólnego sukcesu. Jeśli teraz spocznę na laurach, prezentacja w dalekiej przyszłości znów wiązać się będzie z ogromnym stresem, bo nie nabiorę wprawy, niewiele sobie udowodnię. I, mimo iż czas przed prezentacją był dla mnie koszmarem, zamierzam to powtórzyć. I to nie raz. 🙂

Ale najpierw trzeba odpocząć i przygotować siły na ciąg dalszy! 🙂 Jestem więc na Malcie i tu wypoczywam – nagradzam siebie za wielki wysiłek, bo to też jest ważne. 😉 Kto wie, może będzie to pretekst na następną prezentację z podróży. 😉

gozo_indland_sea

Nisia

PS. Nie udało by mi się gdyby nie ludzie, którzy uparcie powtarzali mi, że dam radę w momentach, kiedy ja sama siebie nakręcałam. Nie udało by się bez tych, co mówili, że będą śmiali się głośno z moich żartów i uśmiechali się, żebym nie czuła, że zanudzam widownie, która nie reagowałaby na moje słowa. Nie dałabym radę bez tych, co doradzali, oglądali zdjęcia, czytali teksty. I tym wszystkim chciałam podziękować! 🙂 Nie będę ich wymieniać z imienia, bo Ci, o których mówię, wiedzą, że chodzi o nich. 😉

Dzięki!

2 myśli na temat “Strach Ma Wielkie Oczy (Relacja z Prezentacji)

Dodaj komentarz