Chyba do tej pory nie pisałam podsumowania na blogu, ale jakoś tym razem czuję taką potrzebę, żeby zerknąć na poprzedni rok i zobaczyć, gdzie udało się pojechać. 🙂 Zmian na blogu jakoś dużo nie było, ale po kolei. 🙂
Czytaj dalej „Podsumowanie 2019”Tag: szwecja
Słońce wyszło już na dobre (Ślęża i Sztokholm)
Słońce już się u nas zadomawia, jest coraz cieplej, śniegu w górach coraz mniej, a co za tym idzie – coraz więcej można jeździć! 😀 Oczywiście zima jest fajna, ale tylko pod warunkiem, że jest śnieg, który cudownie chrzęści pod stopami i dzięki któremu można na przykład nauczyć się jeździć na snowboardzie. Jednak mój organizm potrzebuje promieni słonecznych, żeby łatwiej wstać z rana, szybciej się obudzić i mieć sporo energii na cały dzień. No i od razu humor się poprawia. 🙂
Z tego też powodu maj był całkiem aktywny – na początku wybrałam się po raz pierwszy na otwarcie sezonu wyścigów konnych na Partynicach we Wrocławiu, potem był jednodniowy wypad na Ślężę, a pod sam koniec wyjazd służbowy do Szwecji, w której byłam po raz pierwszy.
Wchodzimy w najlepszy okres roku, kiedy faktycznie można trochę pozwiedzać, nie ubierając się na cebulkę. 😉 Teraz już ze szczerym sercem mogę powiedzieć, że obudziłam się ze snu zimowego i mam motywację do podróżowania, pisania (szkoda tylko, że serwer pada i strona ostatnio czasem nie działa :/) i życia ogólnie. 😉
Ps. Może ja po prostu powinnam przeprowadzić się do ciepłych krajów? 😉
O tym jak to się zaczęło i jakim cudem tyle jeżdżę
Właściwie to chyba nigdy nie pisałam o tym, jak zaczęły się moje podróże, pomimo iż bloga mam ponad 2 lata, a jest to właśnie blog podróżniczy. 😉 Skupiam się raczej na miejscach, które odwiedzam, ale myślę, że ciekawym może być też dlaczego to robię, jak to robię oraz jak do tego doszło. O tym będzie dziś. 🙂
Całe życie chciałam podróżować, chciałam być Martyną Wojciechowską jeżdżącą po świecie i kręcącą materiały o spotkanych ludziach, piszącą artykuły o odwiedzonych miejscach. 😀 I nie chodziło tu o sławę, ale o odkrywanie nowych miejsc, przeżycia i dzielenie się nimi, zarażanie innych swoją własną pasją. Ale nigdy tak naprawdę nic w tym kierunku nie robiłam, bo zawsze miałam wymówki, zawsze coś innego było ważniejsze. Było to takie dalekie marzenie, z góry skazane na niepowodzenie. Tą chęć podróży spychałam na dalszy plan, ukrywałam ją w głębokich czeluściach mojej duszy, udając, że nie istnieje…
Punkt kulminacyjny
Aż do momentu, kiedy dużymi krokami zaczęła zbliżać się 30tka – wielka, straszna 30tka (!), która dała mi dużo do myślenia.
Czytaj dalej „O tym jak to się zaczęło i jakim cudem tyle jeżdżę”