Wycieczka Island Hopping na Langkawi – część 2, czyli wiecznie głodne orły i rajska plaża ;) (Malezja)

Odpływając z Wyspy Ciężarnej Dziewicy nikt nie zauważa braku kilku pasażerów. Dopiero po kilkunastu metrach pasażerka w trzecim rzędzie odwraca się, mówiąc, że nie ma rodzinki, która siedziała obok.

Niezadowolony kierowca motorówki przewraca oczami i wydaje dźwięk niezadowolenia. Chwila wydłuża się coraz mocniej, kiedy zastanawiasz się, czy ich tutaj zostawi. Co Ty byś zrobił w ich sytuacji, gdybyś przyszedł na miejsce zbiórki, a Twoja łódka by nie przypłynęła?

Kierowca postanawia jednak zawrócić, nie dając Ci zbyt wiele czasu na postawienie się w ich sytuacji i obmyślenia planu awaryjnego. Czas znów ruszył do przodu, a lekkie napięcie minęło.

Na mostku pojawia się beztroska rodzinka, niczego nie świadoma, a może właśnie zdająca sobie sprawę z minionego czasu i udająca niewinne owieczki z nadzieją, że wilk w ataku szału ich nie pożre. Szybko pakują się w porzucone wcześniej kapoki i ruszacie dalej – tym razem w komplecie.

pulau dayang bunting_pomost_malezja2

Poprzednią część relacji z wycieczki znajdziesz tutaj.

 

Postój drugi: karmienie orłów (Pulau Singa Besar)

Odgarniasz włosy, które nie chcą Ciebie słuchać i w poczuciu wolności radośnie tańczą na wietrze. Przed Tobą trzepocze chusta Muzułmanki i zastanawiasz się jakim cudem wytrzymuje ona tą temperaturę, będąc ubrana od stóp do głów. Nie znajdujesz odpowiedzi, szybko więc przestajesz o tym myśleć. Nie jest to Twój pierwszy dzień na wyspie i powoli zaczynasz przyzwyczajać się do tego, że muzułmanie potrafią chodzić w krótkich spodenkach, ale swoim kobietom pozwalają odsłonić jedynie twarz nawet w takim upale.

Zatrzymujecie się nieopodal. Kilka orłów kołuje nad Wami, na miejscu stoją ze trzy łódki, ale nic szczególnego się nie dzieje. Żadnych fanfarów czy fajerwerków, brak cudownych widoków czy gigantycznych orłów.

pulau singa besar_maleza_orly

Słyszysz jak kierowca rozmawia z kimś po Malajsku przez telefon, po chwili włącza silnik i bez żadnych wyjaśnień odpływa… I to tyle? Grymas rozczarowania wykrzywia Ci twarz. Ach, ta Azja…

Postój trzeci: piękna plaża (Beras Besah)

Mijacie jakiś pomost i podpływacie do brzegu. Tam widać palmy, przycumowane łódki i trochę ludzi.Jedna godzina” mówi motorniczy, tym razem nie przypominając numeru łódki. „Zero-siedem-zero” powtarzasz w myśli, sprawdzając czy pamiętasz. Ściągasz kapok i sprawnie wychodzisz z łódki, która dobiła do brzegu, a nie pomostu. Wychodząc, wchodzisz w wodę po kolana. Ale kto by się przejmował – i tak jesteś cały mokry od potu, słona woda Ci nie zaszkodzi.

Rozglądasz się dookoła i stwierdzasz, że bardzo tu ładnie – palmy sięgające do nieba, jasny piasek i woda taka niebieska. Idealne miejsce, żeby zażyć kąpieli i w ten sposób się schłodzić. Cały dzień jest bardzo gorąco i można dostać udaru – całkiem możliwe, że Twój udar niedługo nadejdzie, widzisz jak zbliża się dużymi krokami, prawie czujesz jego sapiący oddech na swoim karku, prawie wślizga Ci się do żołądka. Niech no jeszcze zacznie Ci się kręcić w głowie…

beras basah_malezja_plaza

Rozbierasz się do kąpielówek, ignorując wszelkie przeczytane w internecie mądrości, że kraj muzułmański, że trzeba w koszulce, że nie wypada; ignorując muzułmanki, które kąpią się w pełni ubrane. Rozbierasz się i pewnym krokiem i z dużym uśmiechem wchodzisz do morza.

Szoku termicznego nie ma, bo woda jest tylko o kilka stopni chłodniejsza, więc nie odczuwa się tej różnicy tak bardzo, a jednak skóra i ciało się schładzają. Jest bardzo przyjemnie, czujesz jak udar zostaje odegnany. Rozglądasz się dookoła, po szyję zanurzony w cudownie chłodnej wodzie.

Ludzie wokoło śmieją się, radośnie dyskutują ze sobą, ktoś coś nagrywa, ktoś robi zdjęcia. Niewiele się dzieje, a jednak jest Ci tu dobrze, może nawet odpowiadałoby Ci takie życie na codzień. Zatapiasz się w myślach, a czas leci nieubłagalnie…

beras basah_malezja_plaza2

Wycierasz się ręcznikiem, zakładasz koszulkę, by już więcej nie gorszyć muzułmanek ani dzieci i idziesz tam, gdzie wysiadłeś z łódki. Na miejscu znajdujesz ludzi przyglądających się kilku małpkom. Przyglądasz się i Ty, czekając na transport. Wiesz już, że małpy te tylko z pozoru mogą być słodkie i urocze.

Podchodzi do Ciebie jakaś Azjatka, wskazuje na pomost i mówi coś, że to niby tam łódka Ciebie odbierze. Ma jakąś plakietkę, ale nawet nie zdążyłeś się jej przyjrzeć zanim odeszła. Ale że niby tam masz iść? Czemu? I dlaczego podeszła akurat do Ciebie? Patrzysz za nią podejrzliwie.

Nie ufasz jej i zostajesz na miejscu. 😉

Czas mija i nic. Tylko małpy zwracają na siebie uwagę, krzycząc, próbując kraść i zaczepiając. Patrzysz, obserwujesz, rejestujesz. Nic – 070 nie ma. Czyżby odjechała bez Ciebie? Porzuciała Ciebie na tej cudownej wyspie i zostaniesz tu dłużej?…. „Yeeeey!” odzywa się wewnętrzne dziecko nie przejmujące się wcale tym, co zostawiło w kraju ojczystym. No bo co może być lepsze od tego co jest teraz…? 😉

beras basah_malezja_malpa

I wtem niestety spostrzegasz nadpływającą 070 niszczącą niedoszłe marzenia, stawiającą na nowo w myślach spalone już mosty z niedaleką przeszłością, Twojego łącznika z cywilizacją.

I wtem małpa wymija szybko stoących obok rodziców i rzuca się na małego chłopca, kilka razy kopiąc go. To jest jedyne, co zobaczyłeś z całej sytuacji, jesteś w szoku, dalej oglądasz zaistniałą scenę. Rodzice również są w szoku, ale szybko reagują, odganiając zwierzę i uspokajając płaczące dziecko.

Wsiadasz na łódkę i kątem oka wicąż widzisz jak małpa próbuje znowu dostać się do chłopca. Uparta jak świnia ta małpa…

Ruszacie.

Postój czwarty niezaplanowany: orły – podejście drugie

Zauważasz znajome miejsce i ten charakterystyczny pomost. Łódka staje, kapitan wyrzuca z tyłu kawałki mięcha do wody i się zaczyna. Orły jeden po drugim pikują po ofiarę. Próbujesz się odwrócić, żeby zobaczyć więcej, ale kiepsko Ci to idzie. Po chwili motorniczy obraca lekko łódkę i orły znajdują się po drugiej stronie burty. Przynajmniej coś widzisz.

pulau singa besar_malezja_orly2

Przyglądasz się orłom, bo przychodzi Ci do głowy pytanie, czy jak te orły są karmione kilka razy dziennie to czy nie zą bardzo spasione od ciągłego żarcia – orłów niby tutaj sporo, ale turystów pewnie przewija się więcej. Martwisz się więc o kondycję tych biednych ptaków. Nie zauważasz jednak sterczących pod pórami brzuchów czy innych oznak otyłości. 😉

Szybko kończy się pożywienie i ruszamy dalej. Nie ma zdjęć, prawie nic nie nagrałeś, oczu też nie nacieszyłeś. Nie było spektakularnie jak obiecywały zdjęcia w broszurce informacyjnej. Po prostu było. No wiesz, u nas też są orły. 😉

Z powrotem do portu płyniesz około 15 min, jest ładnie, wiatr rozwiewa włosy, bawi się ubraniem, próbuje porwać kapelusz. Szybkie pływanie łódką za każdym razem powoduje uśmiech na Twej twarzy. To już kolejny raz, a wciąż tyle radości. 🙂

Wycieczkę uznajesz za udaną. Szkoda, że tak mało czasu jesteś na Langkawi, bo jest jeszcze dużo miejsc wartych zobaczenia. Ale jesteś chciwy na różne doświadczenia, chcesz zobaczyć inne miejsce w tym kraju, poczuć inny klimat, odwiedzić stolicę. Zaplanowałeś 5 miejsc w 2 tygodnie. Przygodę pora zacząć!

Praktycznie

[Poniższe zostało zerżnięte z części pierwszej, bo to ta sama wycieczka, tylko zdjęcia się zmieniły. ;)]

Wycieczka, o której Wam opowiedziałam jest sprzedawana prawie wszędzie na Langkawi czy to w hotelu czy na małym straganie na ulicy, cena zaczyna się od 35 RM za osobę. My kupiliśmy przez dziewczynę z Graba, która dzień wcześniej odebrała nas ze Sky Bridge i zawoziła do hostelu.

Wycieczka obejmuje z reguły 3 punkty: Wyspę Ciężarnej Dziewicy, karmienie orłów oraz przepiękną plażę na wyspie Beras Basah.

jezioro ciezarnej dziewicy_malezja_langkawi
Jezioro na Wyspie Ciężarnej Dziewicy

Wyjazd około godziny 9 rano małym busikiem, który zabiera Ciebie spod hotelu, zawozi pasażerów do małego portu (w Malezji wszystkie mają w nazwie Jetty) i tam oddaje w ręcę ludzi odpowiedzialnych za łodzie. Dostajesz mała naklejkę, żeby wiedzieć, do kogo należysz i dalej jest już łatwo – wystarczy słuchać poleceń i być na czas. 😉

Z pierwszego postoju prawie odjechaliśmy bez jednej rodziny, która jak się potem okazało ciągle się spóźniała. Zaoponowała jedna pasażerka, na słowa której motorniczy zareagował przewracaniem oczami i miną wielce zdziwioną, że puste kapoki leżące z przodu łódki faktycznie do kogoś należą, po czym ponownie przybił do prowizorycznego portu.

Gdzieś widziałam, że oferowali także popołudniowy wyjazd, o godz 14. Tak czy tak wycieczka trwa ok 4h z dojazdem do hotelu.

Wstęp nad jezioro kosztuje 6 RM za dorosłego i 3 RM za dziecko w wieku 7-12 lat. Młodsze dzieci i rezydenci Langkawi mają wstęp za darmo.

O kosztach całego wyjazdu przeczytasz tutaj.

Co zabrać?

Olejek do opalania, chyba że posmarujesz się nim rano i nie zamierzasz się kąpać. Łódka jest odaszona, więc jeśli nie masz tej przyjemności siedzieć z brzegu i słońce nie przypala Ci ramienia – nic Ci nie będzie. Ja zawsze miałam olejek przy sobie, na wszelki wypadek.

Całkiem dobrym pomysłem jest kapelusz, czapka albo inne nakrycie głowy. Słońce na Langkawi praży niemiłosiernie, czasem tylko chowając się za chmurami. Można dostać udaru nawet w czapce. Czarkowi prawie się to przydarzyło, na szczęście na plaży w czasie następnego postoju można było wskoczyć do lekko schładzającej wody (miała zaledwie kilka stopni mniej niż temperatura powietrza).

langkawi_domki_malezja

Zdecydowanie trzeba też mieć przy sobie butelkę wody i ciągle się nawadniać. Sam fakt, że średnia temperatura to około 32 stopnie, a odczuwalna potrafi dochodzić do 45 czy nawet 50 stopni powinien przekonywać.

Długowłosym przyda się gumka do włosów, żeby je związać na łódce. Nie chodzi tylko o to, że przy tej prędkości będą one latać całkiem chaotycznie, ale głównie o to, że wieczorem będziecie mocno cierpieć przy rozczesywaniu. 😉

Przyda się i ręcznik, jeśli będziesz się kąpać, chociaż można także zostać mokrym – całkiem przyjemnie może to obniżać temperaturę ciała. 😉 Chociaż na łódce wieje i jest troszkę chłodniej, ale mimo wszystko jest gorąco.

To, co ostatnio zaczynam doceniać to selfie stick i szerokokątna kamerka sportowa typu Go Pro czy Xiaomi. Sama ich nie mam, ale widzę z o ile większą łatwością nagrywa cokolwiek Czaro w porównaniu do mnie używającej lustrzanki – jedną z mniejszych i lżejszych na rynku, ale wciąż ważących kilka razy więcej i filmującej z gorszą jakością. Będzie trzeba prędzej czy później zainwestować! 🙂

Nisia

beras basah_malezja_nisia

Szukasz inspiracji na kolejną podróż? Tutaj znajdziesz opisy miejsc, w których byłam wraz z linkiem do mapy.

Posty, które mogą Ciebie zainteresować:

2 myśli na temat “Wycieczka Island Hopping na Langkawi – część 2, czyli wiecznie głodne orły i rajska plaża ;) (Malezja)

Dodaj komentarz