Zaragoza – druga perełka Hiszpanii

W Hiszpanii sporo jest pięknych i znanych miast jak Sewilla, Cordoba czy Barcelona, ale kraj ten kryje też kilka ślicznych perełek, o których nie jest głośno i które warte są odkrycia. Mnie do tej pory udało się znaleźć dwie – pierwszą było bardzo klimatyczne San Sebastian, a drugą właśnie Zaragoza (w Polsce zwana Saragossą), o której jakimś cudem jeszcze nie pisałam na blogu. Oba miasta są niewielkie i nie potrzeba tygodnia, żeby je zwiedzić (raczej 1-2 dni), ale bardzo mnie urzekły, więc szczerze bym je poleciła. 🙂

Bardzo pokochałam Hiszpanię, głównym powodem mogą być przepyszne tapas czy pintxos, bo jak to mówią – „przez żołądek do serca”. 😉 Ale to także sprawa gorącego słońca oraz bardzo uroczych miast z małymi uliczkami i przepiękną architekturą. No i ten zawsze towarzyszący mi w Hiszpanii klimat sjesty. 🙂 Ostatnio w tym kraju byłam rok temu w lutym, kiedy odwiedziłam spokojne miasteczko Castellon de la Plana, cichą Walencję i ruiny zamku w Sagunto. I bardzo nad tym ubolewam, bo po prostu tęsknię. Postanowiłam nawet, że przynajmniej raz w roku będę jeździć do Hiszpanii, chociażby na dłuższy weekend. Zaznaczyłam sobie kilka miejsc, które mogą być warte zwiedzenia i które mają szanse być takimi ukrytymi perełkami. Jeśli jesteś ciekaw(a) tych miejsc, znajdziesz je na mojej mapie Google zaznaczone ciemnym fioletem lub zielonym (te szczególnie oszałamiające).

A na starość kto wie, może nawet osiądę w Hiszpanii… 😉

Widok na bazylikę

W Zaragozie byliśmy w maju 2017 podczas kilkudniowego dość szalonego wyjazdu z rodzicami, kiedy to zobaczyliśmy jeszcze Madryt, Bilbao, San Sebastian i Barcelonę. Do Saragossy przyjechaliśmy wieczorem i wtedy już tylko odpoczywaliśmy. W praktyce mieliśmy tylko 1 dzień na zwiedzanie, bo trzeciego dnia rano jechaliśmy już do Barcelony. Tutaj udało nam się zobaczyć kilka miejsc, a wieczorem odpocząć przy pysznym tapas i sangrii.

Bazylika

W Zaragozie najbardziej podobała mi się Bazylika katedralna Nuestra Señora del Pilar (Matki Bożej na Kolumnie). Była ona ogromna (130 metrów długości) i posiadała cztery wysokie wieże – przepiękna za dnia, a także ślicznie oświetlona w nocy. W całej okazałości i z pewnej odległości widać ją było z mostu, który znajdował się po prawej stronie za bazyliką – widok stamtąd zapierał dech. Myślę, że ten kościół zrobił na mnie największe wrażenie do tej pory, z jakiegoś powodu podobał mi się bardziej nawet od Bazyliki św. Piotra, katedry w Kutnej Horze czy tej w Sewilli.

Znajoma Hiszpanka opowiadała mi, że gdzieś za budowlą znajduje się pomnik dziewicy, którego pocałowanie z tyłu „na końcu pleców” przynosi szczęście 😀 – tak samo jak wstążki, które mieli tam sprzedawać. Niestety nie znalazłam ani dziewicy ani wstążek (a szukałam!). 😛 Szczęście i tak chyba mnie nie opuściło, więc może nie potrzebuję dodatkowych zasilaczy szczęścia. 😉

Wdrapaliśmy się za to na wieżę, z której rozciągał się widok na miasto (wstęp €3 wieża, €2 muzeum, wstęp do bazyliki 6:45 – 21:30 free).

Pałac Aljafería

Niby jest to muzułmański pałac z XI wieku, a jednak z zewnątrz bardziej przypominał fortecę przez wysoki mur i wieżyczki. W środku nie zawiódł i był całkiem ładny. 🙂 Nie była to ogromna Alhambra, ale i tak warto było tam zajść i chwilę się poszwędać. Bardzo urzekają mnie dokładne rzeźbienia w muzułmańskiej architekturze – są piękne!

Jeśli dobrze kojarzę to jest to jedyny taki zabytek poza Andaluzją.

W 2017 roku, kiedy odwiedziliśmy to miejsce, w niedzielę wstęp był wolny. 🙂

Godziny otwarcia: 10-14 i 16:30-20.

Przy okazji zwiedzania powyższej bazyliki, zobaczyliśmy też katedrę (Cathedral of the Savior of Zaragoza) – do środka chyba nawet nie wchodziliśmy, była nieduża i zabudowana po bokach, a do tego trwał remont, więc przód, który można by było potencjalnie uwiecznić na zdjęciu, został zakryty plastikową płachtą. Może to urok bazyliki sprawił, że katedra zginęła w jej cieniu. A może po prostu nie była szczególna i nie zwróciła naszej uwagi. 😉

El Tubo, czyli gdzie dobrze zjeść i wypić

Znajoma wspominała mi o El Tubo znajdującym się w samym centrum, gdzie potencjalnie można wypić dobrego drinka i zjeść tapasy (nawet za free do drinka). Ciężko było mi znaleźć to miejsce, bo nigdzie o El Tubo nie było żadnych informacji. W końcu pobłądziliśmy trochę w okolicach bazyliki i poszliśmy do małych uliczek, które były dość wąskie i świetnie by się nadawały by nadać im taką nazwę, ale nie mam pojęcia, czy to faktycznie było to miejsce. 😉

Zadowoliła nas knajpka, którą znaleźliśmy: udało się dostać pyszną sangrię, a przy barze wystawione były tapasy – to lubię najbardziej, bo nazwa i składniki nie zawsze są zachęcające, a wygląd przystawek jednak łatwiej przekonuje. 😀 Nigdy nie żałuję, że jem w takich miejscach. 🙂

Przyznam szczerze, że chciałam pokazać El Tubo palcem na mapie, ale nie mogę go znaleźć :O – tak to jest, jak pisze się notkę po ponad roku bez żadnych notatek. 😉 Naprawdę nie wiem, jak do tego doszło, bo Saragossa bardzo mi się podobała, a piszę o niej na końcu i to po takim czasie… Chyba się starzeję, haha! 😉

Nisia

Szukasz inspiracji na kolejną podróż? Chcesz poczytać o konkretnym miejscu? Zajrzyj tutaj.

Posty, które mogą Ciebie zainteresować:

Jedna myśl na temat “Zaragoza – druga perełka Hiszpanii

Dodaj komentarz