Zawoja to najdłuższa wieś w Polsce (18 km długości) leżąca w województwie Małopolskim, u stóp Babiej Góry (1725 m). Gdzieś tam przy Babiogórskim Parku Narodowym znajduje się skansen im. Józefa Żaka, w którym można zobaczyć tradycyjne drewniane chatki (ba! w jednej nawet można się przespać!). Jest to bardzo spokojne miejsce, gdzie czas płynie leniwie, a ptaki śpiewają nieco za głośno. 😉
Niewielu ludzi zdołało przyjechać na weekend do Zawoi – było nas bodajże 9 osób i mała Marianka, która była dodatkowym promyczkiem szczęścia – wszyscy w jej otoczeniu się uśmiechali. 😉 Ale dzięki temu, że przebywaliśmy w tak małym gronie – prawie że odcięci od świata – udało nam się stworzyć rodzinną atmosferę. Ci, którzy – tak jak ja – normalnie mają opory przed śpiewaniem w towarzystwie, otworzyli się i odważyli śpiewać przy ognisku czy przy stole, przy którym odbywała się próba generalna. 😉
Co to właściwie było? Warszaty pieśni indiańskiej, na których zapoznawaliśmy się z prostymi pieśniami (od czegoś trzeba zacząć) i staraliśmy zapamiętać ich słowa, ale także uczyliśmy się zignorować niepewność i brak komfortu towarzyszące tym stremowanym. Jakoś się udało, myślę, że ognisko i bębenek zachęciły nas do zapomnienia i pomogły skupić się na chwili obecnej. Wspólne śpiewy wieczorem to było coś niesamowitego. 🙂
Śpiewne szaleństwo zaczęło się już w piątek wieczorem zanim pojawili się wszyscy uczestnicy.
Ale wyjazd był czymś więcej, bo poza oczywistym śpiewaniem przy akompaniamencie bębenka i gitar, można było odpocząć od zgiełku miejskiego. Codziennie przygrywały nam ptaki, zieleń okalała nas swoim niesamowicie przyjemnym widokiem, trawa pachniała, a słońce przyjemnie głaskało skórę… Było miło. 🙂
Weekend w Zawoi to był też „spacer” w lesie, czyli wdrapywanie się na górę (w mniemaniu niektórych tylko pagórek) pod kątem, który zdawał się być prawie pionową drogą. No dobrze, przyznaję, że niektórzy tylko próbowali dotrzeć do schroniska na Babiej Górze, ale im się nie udało (haha!)… No dobra, przyznaję też, że byłam wśród tych, co polegli. 😛 Ale nie ma co żałować, bo jest to kolejny powód, żeby tam wrócić i zmierzyć się z totalnym brakiem formy i pokonać Babią z cierpiącym uśmiechem na twarzy. 😉 Ileż w tym będzie satysfakcji! 🙂
Warunki mieszkalno-wychodkowe były całkiem niezłe jak na kraniec świata, aczkolwiek pewnie nie do pomyślenia dla tych, co całe życie żyli w mieście i inaczej już nie potrafią. 😉 Co mam na myśli? Oczywiście żadnych internetów (aczkolwiek niestety zasięg łapał, więc trzeba było mieć silną wolę, aby po nim nie buszować 😉 ). Ponadto, w chatce nie było łazienki, korzystaliśmy więc z ciemnego wychodka oraz miski do mycia. Ale podłączona była zimna woda i prąd! A to było dużo więcej niż się spodziewałam, ponieważ nastawiona byłam na naprawdę spartańskie warunki. Z dziewczynami planowałyśmy nawet sabotaż, co by nam wszystkim za dobrze tam nie było! 😉
Ci, którzy nie dotarli, a chęci mieli, będą mieć jeszcze okazję, żeby się poprawić, bo planowana jest druga część pod koniec czerwca. Mam nadzieję, że dzięki warsztatom będzie nas trochę więcej przy ognisku na XL Zlocie w Uniejowie. Szykujcie więc dobre humory, śpiwory i głosy, bo znów jedziemy w drogę!
Udało się osiągnąć to wszystko dzięki Bluewindowi, który zapodał pomysł i całe spotkanie zorganizował (i próbował nas tuczyć boczkiem uwędzonym domowym dymem 😉 ).
Ale nie udałoby mu się, gdyby nie Weronika, która zaproponowała super miejsce na końcu świata i dbała o to, żeby każdemu było wygodnie, żebyśmy się nie gubili i zawsze mieli co jeść (ta nas tuczyła szarlotką 😛 ).
Dużą zasługę trzeba jeszcze przyznać również Jankowi Stachurze z Gosią i Emilii Figurniak, którzy uczyli nas tekstów, śpiewania i z którymi prowadziliśmy ciekawe rozmowy na przeróżne tematy. 🙂
No i oczywiście nie byłoby warsztatów bez nas samych 🙂 – uczestników, którzy przyjechali do Zawoi z uśmiechem na twarzy i otwartym serduchem. 😉
I ostatnie zdjęcia na zachętę do przyjazdu na następne warsztaty. 🙂
Nisia
Posty, które mogą Ciebie zainteresować:
Tak jak Kazdy kto kocha Indian i Nature!!!
Fajny wyjazd. 😀 Dałbym sporo za ucieczkę od ludzi (najlepiej na zawsze). :p I za mozliwosc spania w drewnianej chatce. 😉
Na zawsze to nie warto uciekac 😉
Oj tam. ;p Przynajmniej spokój by był na dłużej. 😀