Kwiecień minął pod znakiem przygotowań do różnych wyjazdów: 2-tygodniowej wycieczki do Malezji i zapinania na ostatni guzik babskiego krótkiego wyjazdu na Sycylię, do tego lot do Neapolu. Dodatkowo wybraliśmy się do ogrodu japońskiego we Wrocławiu (2 razy!) w oczekiwaniu na kwitnienie wiśni. Ponieważ nie udało się wyjechać w tym roku do Japonii (a był chwilowo taki spontaniczny pomysł), to trzeba było zadowolić się małą cząstką Japonii w Polsce. 😉 Rzekłabym więc, że trochę się działo. 🙂
Postanowiłam podzielić się z Wami także tym, co dzieje sę za kulisami podróżowania, wliczając różne ciekawostki oraz przemyślenia, które nie pojawiają się w notkach. Stą ten oto pierwszy post z nowej serii – mam nadzieję, że się spodoba. 🙂
Ogród japoński
We Wrocławiu znajduje się nieduży aczkolwiek dość klimatyczny ogród japoński (wstęp bodajże 4zł). Położony jest on w Parku Szczytnickim niedaleko Hali Stulecia. Bardzo fajne miejsce na spokojny spacer i kontemplację wśród przyrody. 😉
Wybraliśmy się tam 2 razy, sprawdzając czy Japońskie wiśnie może już nie zakwitły. W Japonii kwitły pod koniec marca/początek kwietnia, ale – jak wiadomo – tam jest inny klimat, więc był to strzał, niestety nie w dziesiątkę. 😉
Za pierwszym razem niewiele tam kwitło, ale spacer mimo wszystko się przydał, żeby odpocząć od stresu i trochę zwolnić. Za drugim razem udało się zwolnić jeszcze bardziej, bo posiedzieliśmy trochę w ogrodzie, siedząc na ławce albo fotografując przyrodę. Załapałam się nawet na sesję zdjęciową, czego efektem jest na przykład główne zdjęcie tego posta (zrobione przez Czarka).
Jeśli chodzi o drzewa, to gdzieniegdzie kwitły na biało albo jasnoróżowo, ale były to pojedyncze sztuki wśród zielono-żółto-czerwonych liści. Jeszcze chwilę trzeba poczekać, żeby ogród zupełnie wrócił do życia po zimie. Szkoda tylko, że w ogrodzie nie ma alejki z samymi wiśniami, bo byłaby olśniewająca! 🙂
Malezja
A czas płynie nieubłagalnie, trzeba więc było zacząć rozglądać się za noclegami na maj. Jak może wiecie, w marcu kupiliśmy z Czarkiem bilety do Malezji, ale w sumie więcej nie zrobiliśmy (ups!). Poza planowaniem wyjazdu – co zajmowało dużo czasu, bo trzeba było się rozejrzeć za wieloma rzeczami typu atrakcje, przejazdy, ceny i wszystko inne (o tym będzie kiedy indziej). Ja już tak mam, że jak jadę w jakieś dalekie miejsce, to chcę sprawdzić wszystko i znaleźć perfekcyjne miejsce, a to jest przecież niemożliwe i dobrze o tym wiem – ale próbuję!… 🙂
Jest to mój pierwszy wyjazd do Azji, jestem więc bardzo podekscytowana! 🙂 W zeszłym roku mieliśmy jechać do Birmy i okolic, ale zawiódł mnie na chwilę kręgosłup i nie dało rady. Wystraszyła mnie ta chwilowa niepełnosprawność, która mnie nawiedziła i postanowiiliśmy odpuścić na jakiś czas dalekie wyjazdy.
Birma będzie musiała poczekać, bo w zamian postanowiliśmy jechać do azjatyckiego kraju, gdzie mówią po angielsku i tak jakoś padło na Malezję. Azja jest zupełnie inna niż Europa, żadne z nas tam nie było, wybraliśmy więc na początek jakiś łatwy kąsek, bo i tak szok kulturowy pewnie będzie. 🙂 A co do kolejnych krajów Dalekiego Wschodu mamy już inne plany! 🙂
Udało się w kwietniu zarezerwować prawie wszystkie noclegi, kupić przeloty wewnętrzne, bo ceny w ciągu 2 tyg poszły 2x w górę i ustawić dość dokładny plan przejazdów. Wygląda na to, że nie umiemy zrezygnować z kilku rzeczy. Grafik jest więc napięty po brzegi, ale znajdziemy czas także na odpoczynek, pływanie oraz konsumowanie lokalnego jedzenia. 🙂 Będzie dużo notek, zdjęć i ciekawostek!
Powoli też przygotowuję się psychicznie do zrobienia wystawy zdjęć i prezentacji z Malezji. Myślę, że temat wart będzie opowiedzenia. 🙂 Muszę się oswoić z tą myślą, bo wystąpienia publiczne nie przychodzą mi zbyt łatwo. Ale już nie uciekam przed okazjami i staję przed ludźmi, opowiadam, prezentuję, jeśli mam taką możliwość. No i widzę u siebie postępy. Poprzednie dwie prezentacje wyszły super, więc liczę, że tym razem będzie podobnie!
Wracając jeszcze na chwilę do noclegów – na Langkawi udało nam się zarezerwować pokój po niższej cenie niż przewidywaliśmy (75zł/noc), więc postanowiliśmy zapłacić więcej w Kuala Lumpur (bodajże 250zł/noc). Będziemy więc spać w hotelu, który ma basen na dachu na wysokości 18tego piętra z widokiem na miasto! Strasznie mi się ten pomysł spodobał i nie mogę się już doczekać! 🙂 Postaram się wrzucić tu fotkę, żebyście mogli podziwiać wraz ze mną. 😉 Będzie to cudowne zwieńczenie wyjazdu, zwłaszcza po pobycie na mało cywilizowanej wyspie – jednej z Perhentian Islands, prawdopodobnie tej mniejszej i bardziej dzikiej (nie ma ulic, a prąd z reguły jest tylko w określonych godzinach). Przygodo witaj! 😀
Planowanie dalekiej podróży do kraju, który jest tak odmienny i gdzie możemy więcej nie wrócić jest samo w sobie ekscytujące i czasem stresujące. Wciąż odkładam na niego pieniądze, bo okazało się, że wydałam już 5tys, a wszystkiego jeszcze nie mamy! :O No, ale trzeba coś od życia mieć, więc nie można sobie żałować! 🙂
Blogowo-podróżnicze marzenie
Od dawien dawna chciałam podróżować po świecie, przemierzać niezmierzone, odkrywać nowe miejsca, podziwiać i chłonąć jak najwięcej. Kiedyś nie miałam takiej możliwości, tak naprawdę zaczęłam podróżować jakieś 3 lata temu, kiedy pojechałam do Maroka i zrozumiałam, że nic mnie nie powstrzymuje przed podróżami, tylko ja sama. Bo możliwości jest wiele, tylko trzeba im czasem pomóc.
I zawsze marzyłam o tym, aby móc jeździć (prawie) cały czas, kręcić filmy, pisać bloga i zdawać relację z podróży – po prostu dzielić się moją pasją i zarażać nią innych. I o ile mam tą przyjemność wyjeżdżać za granicę kilka razy w roku (w zeszłym roku udało się zorganizować koło 12-13 wyjazdów, ale wliczając Tatry i podróże po Polsce), tak chciałabym kiedyś móc cieszyć się podróżami non-stop (zachłanna jestem, wiem! 😉 ).
A żeby to zrobić, trzeba albo być milionerem (nie mam tego szczęścia 😉 ) albo żyć z podróży czy czymś powiązanym. Bo szukanie fajnych miejsc, planowanie podróży, edytowanie zdjęć, składanie filmów i ciągły rozwój, który jest potrzebny, zajmują sporo czasu.
Zdaję sobie sprawę, że w dzisiejszych czasach jest to trudne, bo wiele ludzi podróżuje, wiele utrzymuje się właśnie z tego i jest milion blogów w internecie, wśród których ciężko jest się wybić. Ale rozumiem też, że skoro tyle osób to robi, to jest to możliwe i dla mnie. Zastanawiam się więc nad rozpoczęciem kanału YouTube, bo nie oszukujmy się wiele ludzi jest zbyt leniwych, żeby czytać i woli pooglądać! 😉 Poza tym zdjęcia mówią więcej niż tysiąc słów, a film jeszcze więcej. 🙂 Ale mimo wszystko chciałabym nie zaniedbać bloga i wciąż pisać tak często jak piszę teraz.
Pomysł ten kiełkuje w mojej głowie od kilku tygodni i coraz bardziej się rozpycha. Mam kilka spraw do ogarnięcia, żeby to było możliwe – muszę nauczyć się filmować i składać filmiki tak, żeby miało to ręce i nogi, muszę ogarnąć lepszego laptopa, żeby móc nad nimi pracować (programy do edytowania filmów są wymagające), muszę zacząć mówić do kamery (ponoć to trudne! nie wiem, bo w sumie nie próbowałam) i w końcu muszę zrobić pierwszy krok, na który na razie tylko się czaję, ale którego na poważnie nie zrobiłam.
Biorąc pod uwagę, że konkurencja jest tak duża, obawiam się, że nic z tego nie wyjdzie, że zawsze pozostanie to tylko marzeniem i trochę powstrzymuje mnie to przed pójściem do przodu. Porażki są ciężkie….
Ale w końcu zrobię ten pierwszy krok, bo przecież i tak piszę bloga. I tak dzielę się z Wami informacjami, zdjęciami i spostrzeżeniami, musiałabym po prostu rozszerzyć zasięg na YouTube. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
Trzymajcie kciuki! 🙂
Mogłabym tak pisać i pisać w nieskończoność, ale nie chcę Was przytłaczać na sam początek – kończę więc! 😉
Miłego wieczora i nie bójcie się ruszać w drogę! 😉
Nisia
Szukasz inspiracji na kolejną podróż? Tutaj znajdziesz link do mapy z zaznaczonymi miejscami, w których byłam, i linkami do notek.
Posty, które mogą Ciebie zainteresować:
Ale z marzeniami jest o tyle dobrze, że zawsze można spróbować. 😉 Zawsze jest szansa, że coś się uda. 😉
To prawda. Wiem, ze ryzyko sie oplaca,bo do odwaznych swiat nalezy 😉
No to ruszamy za Tobą 😀
Dzięki za wsparcie! 🙂
🙂 ależ prosze bardzo 🙂