Powinno być najpierw o Irlandii ogólnie – kilka słów wstępu mówiących o tym jak tam jest, jak się żyje, etc… ale nie będzie. 😉 Będzie o pozytywnej samotności i poczuciu małości w przeogromnym świecie.
No dobra, jakiś wstęp jednak chyba się przyda 😉 – w zeszłym roku wybrałyśmy się z kumpelami do Irlandii (do Dublina, ściślej mówiąc). Ale, że nie chciałyśmy siedzieć cały czas w mieście, a jednej z nas bardzo zależało na zobaczeniu klifów (Sara, dzięki wielkie za motywację i pomysł! 😉 ), wybrałyśmy się na jednodniową wycieczkę w miejsce zwane Cliffs of Moher („Moherowe Klify”…? :D). Ale o tym też nie będzie tym razem. 😛
Otóż efektem ubocznym wycieczki była 15-minutowa wizyta w The Burren – w skrócie jest to piękne miejsce nad morzem składające się z rozciągającej się na kilometry kupy kamieni – istny kraniec świata… no i oczywiście potęgująca wszystko cisza.
Efekt? Przeogromne poczucie samotności i przywalająca wielkość otaczającego świata… niemalże namacalne piękno natury, które wzbudzało niepohamowany podziw… przynajmniej u mnie, bo na większości osób chyba nie zrobiło to większego wrażenia… „Większość osób” nie zadała sobie nawet trudu, żeby wdrapać się na górę i obejrzeć kamienną pustynię – oni podziwiali morze. Nie twierdzę, że popełnili karygodny błąd – o, nie! Oni po prostu nie wiedzą, co stracili… 😉 Albo nie potrzebowali w ogóle tego widzieć…
A ja nie mogłam się nacieszyć pustynią i chłonęłam ten widok całą sobą… Po 20 minutach wciąż czułam niedosyt, ale także poczucie spełnienia ^^ (moment… 20 minutach? Przecież pisałam wcześniej o 15 min… A no tak, zasiedziałam się trochę za długo i oberwało mi się za to po łapach 😉 ).
Zapewne tak bardzo wtedy spodobało mi się to miejsce, ponieważ naprawdę potrzebowałam chwili dla siebie, pożądałam wręcz samotności i chciałam odpocząć trochę od ludzi. A to było miejsce idealne, pomimo kilku innych osobników, którzy podążyli za mną – w ogóle nie czuło się ich obecności. Jakie bowiem znaczenie ma kilka ludków na tak wielkiej przestrzeni…?
Bo czasem potrzebna jest chwila dla siebie, żeby pobyć tylko ze sobą, żeby zapomnieć o świecie i poświęcić uwagę tej osobie, która tak naprawdę jest w życiu najważniejsza (bo bez niej nie byłoby życia), a która często jest zaniedbywana – sobie samemu…
Nisia
Szukasz inspiracji na kolejną podróż? Chcesz poczytać o konkretnym miejscu? Zajrzyj tutaj.
Posty, które mogą Ciebie zainteresować:
Teraz na widok drugiego człowieka tak naprawdę można się ucieszyć tylko na pustyni 🙂
Bez przesady 😉 Ale czasem od wszystkiego trzeba zrobić sobie przerwę.