Jestem wielką miłośniczką hiszpańskiego jedzenia, zwłaszcza owoców morza i tapas (a najlepiej to jedno i drugie na raz 😉 ), a także zwolenniczką próbowania lokalnych smakołyków. Tapas są wspaniałe, bo można spróbować różnych potraw i wcale się nie objeść. Minus jest taki, że jeśli nie znajdzie się knajpki z niskimi cenami (€2-€3,5/tapa) albo promocją to kupienie 4 tapas (po takiej ilości nie będziesz głodny) z reguły wyniesie więcej niż normalny posiłek (€20+).
Wracając do Barcelony…
Knajpki w tym mieście nieszczególnie potrafiły mnie do siebie przekonać – odniosłam wrażenie, że są zbyt turystyczne i zatracają hiszpański klimat. W Barcelonie byłam tylko 2 dni i nie szukałam przed wyjazdem żadnej dobrej restauracji, będąc przekonana, że z łatwością coś znajdziemy (może był to błąd…?). Tym bardziej ucieszyłam się jak trafiliśmy na targ św. Józefa przy La Rambla – głównym deptaku w Barcelonie (Mercat St Josep de la Boqueria). Najlepiej wysiąść na stacji metro Liceu, żeby się tam dostać.
Wygląda na to, że targ pochodzi z okolic XIII wieku i można na nim znaleźć rozmaite owoce morza, ryby, wędliny (głównie hiszpańska szynka długodojrzewająca), świeże i suszone owoce, warzywa, bakalie oraz różnorodne dziwności. 😉
Są także knajpki, gdzie można zjeść przygotowane na miejscu świeże ryby i owoce morza (często jeszcze ruszające się ospale, zwłaszcza jak lód, w którym się znajdują, zacznie topnieć).
Zbyt wrażliwe osoby może nie powinny tam zaglądać, bo owoce morza wrzucane są na rozgrzany olej „na żywca” i sama miałam mieszane uczucia w związku z tym. 😉
Najbardziej przypadł mi do gustu Bar Quiosc Modern, gdzie obsługa była bardzo miła (chociaż nie wszyscy mówili po angielsku) i ceny nie były wygórowane. Nie pamiętam w jakich godzinach knajpka była czynna, ale ze strony targu można dowiedzieć się, że od poniedziałku do czwartku mają otwarte 7:00 – 16:00, a w piątki i soboty 7:00 – 17:00.
List wszystkich barów znajdujących się na targu dostępna jest na oficjalnej stronie Boquerii (strona dostępna w języku hiszpańskim, katalońskim, angielskim i francuskim). Tutaj też można się dowiedzieć, że targ otwarty jest między 8:00 – 20:30. Godziny te jednakże traktowałabym z przymróżeniem oka – najlepiej pojawić się tam przed południem (chociażby dlatego, że towary będą pewnie świeższe).
Jedzenie tam było tak pyszne, że pisząc tą notkę przypominają mi się bogate smaki i mam apetyt na więcej! 🙂
Nisia
Szukasz inspiracji na kolejną podróż? Chcesz poczytać o konkretnym miejscu? Zajrzyj tutaj.
Posty, które mogą Ciebie zainteresować:
- Romantyczna Przejażdżka Łódką (Madryt)
- Plac Hiszpański (Sewilla)
- Dlaczego Nie Podobało Mi Się Na All Inclusive (Sa Coma, Majorka)
- San Sebastian – Cicha Perełka Hiszpanii
- Grecja po raz pierwszy (Velika)
Super zdjęcia! Smerfetka chyba ma jakąś dramatyczną historię do opowiedzenia 😉
Faktycznie wyglada apetycznie. Gdy bylam tam w styczniu, tlumy skutecznie nas odstraszyly. Moze przez to, ze bylismy tam w weekend.
Calkiem mozliwe, ze to kwestia weekendu. My bylismy w maju, wiec to juz sezon byl i nie bylo jakichs niesamowitych tlumow.