Nie cierpię mrozów, zima jest więc dla mnie okresem snu zimowego – chowam się w kocyk, otwieram wino i rozleniwiam się w ciepełku. ^^ Przyjemnie spędza się tak czas, leniuchując, czytając książkę, grając w bilarda albo chodząc ze znajomymi po escape roomach, których cała masa znajduje się we Wrocławiu. Ja jednak lubię aktywnie spędzać czas, więc po jakimś czasie zaczyna mnie to nużyć, a wtedy czekam z utęsknieniem na słońce i ładną pogodę, żeby znów ruszyć w podróż!
Zaczynam planować i organizować wyjazdy na weekendy i urlop. Mam natłok pomysłów i duże pokłady energii, które budzą się jak tylko słońce wyjrzy zza chmur. I tak właśnie jest teraz – koniec już snu zimowego, pora się obudzić – przecież tyle jest jeszcze do zrobienia! 🙂
Zawitało do nas słońce i trzeba było ruszyć się z domu – życie zaserwowało mi też cudowną okazję, bo kumpel z pracy wybierał się na spacer po (dość niskich) górach i szukał towarzyszy. Nie zastanawiałam się za długo, zwłaszcza, że w ten weekend planuję zmierzyć się ze Śnieżką, na którą ponoć nie wchodzi się zbyt łatwo. Kondycję po zimie mam fatalną, więc taki spacer po Jaworniku Wielkim, na który się wybraliśmy, był drobną rozgrzewką (rozgrzewką, po której padłam ;P ).
Startowaliśmy ze Złotego Stoku, z byłych kamieniołomów, niedaleko kopalni złota – jest tam ponoć ciekawa opcja przejechania się tramwajem wodnym po zatopionym szybie. Nie próbowaliśmy, bo wyprawa nasza przedłużyłaby się o kilka dodatkowych godzin, a nie mieliśmy na to czasu.
Las był piękny, chociaż bardziej wyglądał jakby była jesień – życie nie zaczęło w nim budzić się na dobre, a liści więcej było na ziemi niż na drzewach. Swoją drogą las ten mnie zaintrygował, bo szare długie i cienkie drzewa pozbawione prawie były liści i nawet gałęzi. Dawało to dość ciekawy efekt. 🙂
Jawornik Wielki ma tylko 870 m.n.p.m, nie jest to więc duży wyczyn, żeby się tam wdrapać, a na miejscu znajduje się mini wieża z widokiem na okolicę. Jest to bardzo mało uczęszczana trasa, bo niewiele turystów o niej wie. No i szczyt niezbyt wysoki, więc zainteresowanych mało. Ale jak dla mnie był idealny na po-zimowy spacer. 🙂
W drodze powrotnej zatrzymać się można na ognisko w miejscu specjalnie do tego przygotowanym. Jak ma się szczęście, można nawet znaleźć przygotowane kijki do kiełbasek. 😉 Na szlaku byliśmy z psem i dwójką małych dzieci (które zostały przy wiacie i kiełbaskach, czyli ominęło je jakieś 40 min drogi z około 4h spaceru) i wszyscy dali radę. 😉
Trzymajcie kciuki, żeby dopisała pogoda i energia na zdobywanie Śnieżki! 😉
Nisia
Posty, które mogą Ci się spodobać:
Piękne zdjęcia! Dobrze wiedzieć, że w Polsce mamy takie ciekawe miejsca ☺️
Pozdrawiam 🙂
Powodzenia! 😛
Osobiście wolę zimę – mniej ludziów, więcej pozytywnych wrażeń. 😀
super spędzony czas !