Do Sagunto wybraliśmy się, będąc w Castellon de la Plana w lutym tego roku. Początkowo nie zamierzaliśmy odwiedzać tego miejsca, ale trafiliśmy do niego, rezygnując z wyjazdu do Morelli. Nie żałowaliśmy tej zmiany, bo spacer po Sagunto był przyjemny, a i ruiny zamku lepiej zachowane niż się spodziewaliśmy.
Dlaczego nie pojechaliśmy do Morelli?
Pogoda nam nie dopisała – było tylko kilka stopni, więc całkiem zimno jak na Hiszpanię. Morella znajduje się w górach, więc w tym czasie miało tam być koło zera stopni z możliwymi opadami śniegu. Wyjechaliśmy z Wrocławia, żeby uniknąć chłodu i pocieszyć się słońcem, więc taka opcja niezbyt nas przekonywała. 😉
Do tego okazało się, że był tylko jeden autobus w ciągu całego dnia, który kursował z Castellon do Morelli o 8:30 z dworca (który swoją drogą mieliśmy pod nosem), a powrotny o 15:45. Znaczyło to tyle, że będziemy musieli wcześnie wstać i spędzić na miejscu 5h albo na zimnie (brrr!) albo w kawiarni. Niestety nie przygotowaliśmy się na wypożyczenie samochodu, węc musieliśmy sobie radzić bez tej opcji. Inaczej byłaby spora szansa, że zwiedzilibyśmy ten zamek. 🙂
Mieliśmy już nawet plany, co zobaczyć w Morelli – chcieliśmy oczywiście zwiedzić zamek, a do tego zobaczyć Convent de Sant Francesc oraz ratusz miasta. Jednakże recepcjonistka w hotelu, w którym się zatrzymaliśmy potwierdziła że będzie tam (zbyt) zimno i mamy tylko jeden jedyny autobus, którym możemy jechać. Nie musiała nas wiele przekonywać, bo sama perspektywa śniegu i wstawania ok 7:30 wystarczyła. W końcu bylismy tu na urlopie i nie planowaliśmy nigdzie się spieszyć. 😉
Rozkład jazdy autobusu znajdziesz tutaj.
Spacer po Sagunto
Miasteczko okazało się być bardzo małe i zupełnie nieturystyczne o tej porze roku, w środku tygodnia i przy takiej pogodzie – cały czas towarzyszyła nam lekka mżawka, a w pewnym momencie mocniej popadało. Ludzi w około prawie nie było, ale tak samo nieliczne knajpki otworzyły się chyba tylko na chwilę, żeby potem niepostrzeżenie zamknąć nam drogę do napełnienia brzuszków czymś ciepłym. 😉
Całkiem przypadkiem wybraliśmy się na dłuższy spacer (około półtorej godziny) i okazało się, że przeszliśmy wzdłuż (i z powrotem) cały mur, tyle że od zewnątrz. Tak to się kończy jak ignoruje się widoczny drogowskaz do zamku, a wybiera drogę wśród dzikich traw i lekko zarysowanych ścieżek. No bo czemu iść za drogowskazem? 😉
Ale nie ma co żałować, bo powdychaliśmy rześkie powietrze (cóż za odmiana po zimie we Wrocławiu!), popatrzyliśmy na miasto pod nami i rozprostowaliśmy stare kości, chodząc po nierównym gruncie. 😉 Było bardzo spokojnie i przyjemnie, nawet pomimo mżawki.
Jeśli ktoś lubi łazić po pagórkach i wśród ruin zamkowych, bez problemu może spędzić nawet i 4 godziny spacerując w środku murów, jak i na zewnątrz. No, a poza tym to nie bardzo jest co robić w tym miasteczku, więc warto bez pośpiechu zwiedzić ruiny zamku.
Co ciekawe, mury były odbudowywane – albo raczej dobudowywane. Widać było rusztowania i świeżo wzniesione kawałki muru. Szczerze mówiąc, nie znam się na tym, ale nie pamiętam, żebym widziała coś takiego w Polsce. Odnoszę wrażenie, że u nas się chroni to, co jeszcze zostało i najwyżej odnawia to, co jest, a w Hiszpanii wyglądało jakby dobudowywali zniszczone ściany.
Praktycznie
Do Sagunto można dojechać pociągiem z Walencji (bodajże jedzie się koło 1h) albo Castellon de la Plana. My jechaliśmy z Castellon i przejazd kosztował nas ok. €5,30/os w obie strony i trwał 35 min. Bilet można było kupić albo w automacie albo w kasie i był na konkretny dzień, a nie godzinę (coś jak u nas w Regio). Pociągi kursowały dość często.
Wstęp do zamku, muzeum i teatru rzymskiego jest darmowy przez cały rok, chociaż bilet trzeba odebrać i pokazać go w następnym odwiedzonym miejscu. 🙂
Jeśli chodzi o jedzenie to mieliśmy problem, żeby około godziny 17 znaleźć otwartą porządną knajpkę. Tylko coś koło dworca było – i to nie wcale porządne, tylko typowo dworcowe. 😉
Ogólnie zarówno tu, jak i w Castellon dużo knajpek była zamknięta w godzinach sjesty i w niedziele, więc trzeba wiedzieć gdzie zjeść. Google nie zawsze dobrze pokazuje godziny otwarcia różnych miejscówek, więc nie można mu tak do końca ufać. Ale nie ma się co dziwić, że tutaj pusto w lutym, bo nie jest to miejsce turystyczne ani znane jak Barcelona, Sewilla czy nawet San Sebastian.
My w końcu wróciliśmy do Castellon de la Plana i dopiero tam zjedliśmy.
Nisia
Inne posty, które mogą Ciebie zainteresować: