Przepiękne jeziora Rilskie niedaleko Sofii (Bułgaria)

Jako że jednym z moich celów jest zwiedzenie wszystkich stolic Europy przed 50tką, postanowiłam zrobić sobie szybki wyjazd. Zastanawiałam się nad bałkańskim krajem, ale nie byłam pewna, który wybrać. Jak tylko zobaczyłam, że blisko Sofii znajduje się Siedem Jezior Rilskich, wiedziałam, że muszę tam pojechać, bo będzie to najlepsza atrakcja, na którą mogę liczyć w tej sytuacji! 😀 I faktycznie się nie myliłam. 😉 Nie można zaprzeczyć, że Sofia ma ładną architekturę: co chwilę wyrasta przed Tobą śliczna cerkiew, a losowe budynki są dość ładne. Ale jeziora polodowcowe w górach na wysokości 2300 m to jest to co robi na mnie prawdziwe wrażenie! 😉

Wędrówka przez cudne jeziora

Do Sofii leciałam sama i nie chciałam wynajmować samochodu, wykupiłam więc wycieczkę z przewodnikiem górskim na GetYourGuide. Wycieczka trwała 12 h i w planie miała kilkugodzinną wędrówkę po jeziorach oraz zwiedzanie Monastyru Rilskiego. Na stronie widniało info, że nad jeziorami spędza się 5 h, ale w praktyce chodziliśmy koło 3,5 h, bo dojście do dolnej stacji z autokaru zajęło prawie 10 min, stanie w kolejce kolejne 10 min, do tego przejazd wyciągiem krzesełkowym w jedną stronę – 30 min. No i jak się idzie w grupie to trzeba poczekać aż wszyscy wjadą na górę. 😉

Była też opcja wykupienia „samego przejazdu” i różniła się tym, że nie dostawało się linka do audio przewodnika, którego można samemu przesłuchać i na górze szło się samemu, a nie z przewodnikiem, który troszkę opowiadał o jeziorach. I w gruncie rzeczy jak ktoś ma dobrą kondycję to lepiej wykupić ta drugą opcję, bo wtedy jest szansa, że zobaczy się wszystkie 7 jezior, a nie tylko 5. Żeby dostać się do tych ostatnich dwóch trzeba zrobić dodatkowe – dość wysokie – podejście, które zajmuje przynajmniej pół godziny w jedną stronę. W trakcie mojego wyjazdu chmury zebrały się nad tymi górami, niczego więc nie żałuję, bo nie wiem, czy w ogóle były by tam jakiekolwiek widoki. 😉

A po drodze i tak było pięknie, nie mogłam wyjść z podziwu i co chwilę chciałam robić zdjęcia. Jeziora znajdowały się między szczytami ostrych skał, były więc bardzo malownicze. Do tego dochodziła gra świateł, bo słońce raz chowało się  za chmury, a raz wychodziło zza nich, żeby rozświetlić przejrzystą taflę jeziora. Przewodnik ostrzegał, żeby nawet nie dotykać wody w jeziorach, a co dopiero zanurzać stopy czy się kąpać, ponieważ jest to zabronione i można dostać mandat. W ten sposób Bułgaria chroni jeziora przed zanieczyszczeniami i próbuje pomóc zachować przezroczystą wodę.

Jako że jeziora znajdują się tak wysoko, dają wspaniały odpoczynek w trakcie upałów – podczas gdy w Sofii było 30 stopni, tutaj mieliśmy tylko 17 – było bardzo przyjemnie nawet po jednym dniu w stolicy Bułgarii. 😀 Była to wisienka na torcie do cudnych widoków, których tutaj pod dostatkiem. 😉

Pierwsze jezioro

Najpłytsze jezioro miało zaledwie 2 m głębokości, a najgłębsze bodajże 38 m. Trasa obejmowała szlak idący najpierw mocno pod górę, potem po grani, by na koniec przejść obok jezior. Z reguły było widać jedno czy dwa jeziora, w pewnym momencie maksymalnie w zasięgu wzroku pojawiły się trzy.

Miejsce jest naprawdę niesamowite i dostępne dla wielu osób, bo można właściwie zrobić jedno podejście, a potem się cofnąć zamiast robić pętlę przy jeziorach (które wymaga chodzenia w górę i w dół). Na wózku inwalidzkim oczywiście się tam nie wjedzie, bo droga jest bardzo kamienista i czasem wchodzi się jak po schodach, ale po drodze spotkaliśmy sporo starszych osób czy dzieci. Da więc radę. 😉

Przy trzecim jeziorze mieliśmy 20-minutowy postój na kanapki

Klasztor Rilski

Klasztor był dla mnie właściwie dodatkiem do wędrówki przez jeziora, ale sam w sobie miał spore rozmiary i prezentował się naprawdę nieźle. Niestety rozpadało się jak tylko wsiedliśmy w autokar po powrocie z gór i padało cały czas aż do przyjazdu do miasta (a może właśnie „na szczęście!”, bo dużo gorzej by było gdyby zmoczyło mnie w trakcie wędrówki). Trzeba było więc chować się między arkady – na szczęście było ich sporo i obejście całości chwilę zajmowało. Można też było zajść do małej piekarni z tyłu z lokalnym chlebkiem i przekąskami.

Taki widok ukazuje się Twoim oczom po wejściu przez bramę

Niestety nie można było wejść na górę, skąd widok byłby jeszcze ładniejszy, a to dlatego, że mieszkają tam mnisi. Oczywiście, znaleźli się i tacy, co nie słuchali zakazu i łazili po częściach niedostępnych, bo w praktyce wystarczyło czasem „nie zauważyć” dużego znaku „stop!”. 😉 I o ile ja lubię wciskać się w różne miejsca i eksplorować, tak uważam, że jednak trzeba mieć trochę szacunku do mieszkańców miejsc turystycznych, a nie zachowywać się jak bydło. 😛

Mieliśmy tutaj godzinę i jak dla mnie było to trochę za dużo. Przewodnik prawie od razu nas zostawił, ale za to siadłam na ławce i przesłuchałam audioguide’a. Była też opcja zwiedzić muzeum klasztorne, ale nie bardzo miałam na to siłę i ochotę. Gdyby pogoda bardziej dopisała, możnaby kontemplować życie, patrząc na śliczną architekturę, a tak było trochę bardziej depresyjnie i człowiek zaczynał odczuwać lekkie znużenie. 😉

W środku budynku centralnego nie można było robić zdjęć

Praktycznie

Czytałam w opiniach na Google, że bywają tutaj duże tłumy, ale tego dnia (lipiec, środek tygodnia) było całkiem nieźle. Dotarliśmy też na miejsce dość wcześnie, bo o 9 rano i odjechaliśmy o 14, ale mimo wszystko większość miejsc parkingowych w trakcie naszego wyjazdu była zajęta (rano było dużo mniej samochodów).

Wycieczka kosztowała 230 zł (z przewodnikiem) lub 190 zł (bez). Dostępna była też opcja bez zwiedzania klasztoru. Można ją wykupić na GetYourGuide lub bezpośrednio u organizatora.

Bilety na kolejkę linową nie były wliczone i kosztowały 30 BGN (najlepiej płatne na miejscu gotówką, bo karty nie zawsze tam działają).

Były trochę cyrki z wyjazdem rano, bo na stronie pisało, że wyruszamy o 7, ale dobrze być 15 min wcześniej we wskazanym miejscu. A dzień wcześniej po 22 dostałam smsa, z którego można było wywnioskować, że wyjazd jest o 6:45 i podane było trochę inne miejsce (kilka minut dalej od początkowego). Na miejscu okazało się, że ten pierwszy punkt zbiórki był właściwy, trzeba było więc przejść się tam. I oczywiście wszystko w pośpiechu, bo była już 6:45! A i tak okazało się, że wyjechaliśmy o 7:10… Siga, siga, wszystko na luzie. 😉 Firma tłumaczyła się tym, że miasto próbuje wyrzucić autokary spod cerkwii i mieszają w przepisach i stąd jest zamieszanie.

Zdecydowanie polecam wybrać się w te miejsca, będąc w Sofii, bo samo miasto można właściwie zwiedzić w jeden dzień, a zarówno góry jak i klasztor robią mocne wrażenie. 😉

Nisia

Szukasz inspiracji na kolejną podróż? Chcesz poczytać o konkretnym miejscu? Zajrzyj tutaj.

Posty, które mogą Ciebie zainteresować:

Dodaj komentarz