Przejazd z Palenque do San Cristobal de las Casas trwał ze 3 h dłużej niż powinien (czyli koło 9 godzin), bo jakieś drogi były pozamykane i trzeba było jechać na około. Nie martwiliśmy się jednak zbytnio, bo śliczne góry, przez które przejeżdżaliśmy, wszystko nam wynagrodziły.
Siedzimy więc w autobusie i podziwiamy cudne widoki, bo miasto, do którego zmierzamy położone jest w górach. Mkniemy po krętych drogach, a na około tylko przepiękna, nieograniczona zieleń i ogromne góry. Od czasu do czasu mignie jakies rancho z bawołami. Od czasu do czasu miniemy jakiś samochód. A tak to tylko długie trawy, w których chowają się węże i masa drzew, które pewnie kryją bardziej niebezpieczne zwierzęta – w końcu jesteśmy w dżungli. 🙂
Muszę być wariatką, bo w moich oczach nie pojawia się strach, kiedy zbliżamy się do krawędzi drogi i od przepaści dzieli nas kilkanaście centymetrów, a my szybko śmigamy dalej – ja cieszę się jak szalona, widząc urwisko pod nami. 😉 Tak samo było w Maroko, kiedy jechaliśmy stromymi drogami i tak mało dzieliło nas od tego, żeby spaść w przepaść, a niektórzy turyści z przestrachem odwracali wzrok w drugą stronę.
Gdzie się człowiek spieszy…
Tu nie można planować za dużo ani się spieszyć. Autobus jak przyjedzie to przyjedzie. A jak nie, to trzeba czekać. 🙂
Wracając z wycieczki do miasta Palenque, stanęlismy gdzieś w środku dżungli, bo naprawiali drogę – naokoło tylko dzika przyroda i zachodzące słońce (więc ciemność nadchodziła) i trzeba było czekać. Lokalsi w ogóle się nie stresowali. Jak trzeba, to czekamy i tyle. 🙂 Jedna z turystek, która z nami jechała, miała autobus za jakieś 2 godziny i była trochę zmartwiona ciągłym czekaniem, ale kierowca busa w ogóle się nie przejmował – przecież zdążymy.
Podobnie było jak jechaliśmy autobusem ADO, o których już wcześniej wspominałam, gdzieś na czerwonych światłach kierowca wysiadł i poszedł do sklepu obok po colę. Nie przejmował się, że zostawił autobus z włączonym silnikiem i otwartymi drzwiami. Na luzie wyszedł po picie i na luzie wrócił. 🙂 Jak włączyło się zielone światło, inni kierowcy po prostu nas wymijali, nikt nie trąbił, nikt się nie wściekał.
Ukryte Miasta
Mówią, że San Cristobal de Las Casas jest przepiękne, że ma niesamowity klimat i coś w tym chyba jest. Napewno leży w niesamowitym miejscu – między górami, w dolinie.
Jadąc z Palenque do San Cristobal napatrzyliśmy się na śliczne góry i doliny. W pewnym momencie byliśmy na około 2 tys. m.n.p.m. Będąc w mieście, widać góry z każdej strony, które ładnie komponują się w krajobraz miejski.
Tak samo Oaxaca leży w ogromnej dolinie i rozciąga się na bardzo duży obszar, który z każdej strony otaczają ogromne góry. A na około tylko lasy i nieokiełznana przyroda – kto wie, jakie kryje w sobie tajemnice i niebezpieczeństwa. 😉
W drodze do Oventik, wioski Zapatystów, mieliśmy wrażenie, że wjeżdżamy w chmury, była to droga do błękitnego nieba. 😉 Z każdą chwilą byliśmy coraz bliżej (szarych wtedy) chmur aż wkońcu zrównaliśmy się z nimi – znajdowaliśmy się na wysokości naszych polskich Rysów – jechaliśmy tam zakręconymi drogami, które wydłużały czas podróży.
Widoki były nie do opisania, to trzeba zobaczyć! Wiele z nich przysłoniały drzewa rosnące przy ulicy, nie dało się więc zrobić zbyt wiele zdjęć – pozostaną one w naszej pamięci. 🙂
Zastanawialiśmy się, czy poniższe miejsce prowadziło do kanionu Sumidero:
Nisia
Inne posty z okolic:
Wygląda fajnie 🙂