Najlepsza Pomidorówka w Meksyku! (Piste)

Piste to bardzo małe miasteczko na Jukatanie w Meksyku, blisko ruin państwa miasta Majów zwanego Chichen Itza. Jest to bardzo spokojne miejsce z jedną główną ulicą i kościołem (i to właściwie wszystko!). Nie nazwałabym go ani ładnym, ani uroczym, ale jak ktoś lubi spokojne zakamarki świata to może mu się spodoba. 😉

La Casa de Las Lunas

Jak już wcześniej wspominałam, przyszło nam tu nocować jak zatrzymaliśmy się, żeby zwiedzać Chichen Itzę. Spaliśmy w małym pensjonacie, który miał swój urok i prowadzony był przez bardzo miłą rodzinę. Podczas rezerwacji zapytaliśmy, czy mogliby nas odebrać z przystanku autobusowego i okazało się, że nie był to żaden problem (nie chcieli za to żadnych pieniędzy).

piste_casa_de_las_lunas

Miejsce było bardzo ładne, do tego basen był w budowie. 😉 Pokój czysty, prysznic z ciepłą wodą (a to nie jest standard w Meksyku!), łóżko wygodne – czego więcej człowiekowi potrzeba do szczęścia? 😉 Właścicielka słabo mówiła po angielsku, ale za to jej córka bardzo dobrze. Mimo naszego ograniczonego hiszpańskiego, dogadywaliśmy się nawet z właścicielką. 🙂

piste_casa_de_las_lunas4

piste_casa_de_las_lunas5

Miasto

Miasto wyglądało zdecydowanie inaczej niż turystyczne Cancun czy większa i ładniejsza niż Piste Merida – ludzie patrzyli na nas często jakby nigdy w życiu białych turystów nie widzieli, 😉 pewnie mało kto zatrzymuje się w tym miejscu na dłużej, a co dopiero wychodzi na spacer po mieście.

piste2
Stary kościółek

Na placu koło kościoła bawiły się dzieci, korzystając tylko z butelki przywiązanej sznurkiem i  własnej wyobraźni – jak w Polsce za starych dawnych czasów. A nie to, co teraz – era fejsbooka i tabletów, kiczowatych zabawek i dzieci bez wyobraźni. 😉

piste3
Nowy kościół

W tym właśnie miejscu poszliśmy na obiad do małej knajpki, chociaż nie wiem, czy można ten lokal w ogóle tak nazwać. 🙂 Było to po prostu niewielkie pomieszczenie (zgaduję, że kolejny biznes rodzinny), gdzie można było napić się  coli i zjeść kurczaka (tylko i wyłącznie). Przed głównym daniem dostaliśmy zupę, która okazała się być dość dobrą pomidorówką. Będąc więc na drugim krańcu świata, mogliśmy poczuć się jak w domu! 😉

piste4
Na podobieństwo Chichen Itzy

Wrogość

Przypadkiem weszliśmy też do baru, gdzie patrzyli na nas nie z zaciekawieniem, a raczej z ostrożnościaą przechodzącą we wrogość. Miejsce było dość specyficzne, barmanka miała mocny makijaż i była bardzo nieurokliwa. 😉 Mieliśmy tam później wrócić, ale jak wychodziliśmy, jeden koleś zrobił ruch ręką jakby nam groził. :/ Nie wiem, czy miało to znaczyć „Czego wy tu?” czy może „wyp*****lać!”, ale nie poczułam się tam zbyt bezpiecznie. Wszyscy gapili się niezbyt przyjaźnie, a my tylko zastanawialiśmy się, czy nie wypić piwa z lokalsami. No cóż, bywa i tak…

piste5
Ścianka przypominająca boisko do peyote

Mini taxi

W drodze do hotelu załapaliśmy się na przejazd mini taksówką. Była to taka nowoczesna riksza napędzana motorkiem zamiast ludzką stopą. 😉 Dużo ludzi jeździło takimi pojazdami zamiast normalnymi taksówkami, bo były one nieco tańsze. Troszkę trzęsło, ale klimatyzacja była 😉 i wrażenia też – mnie się podobało. 🙂

piste_taxi

Informacje o kosztach wyjazdu do Meksyku znajdziesz tutaj.

Nisia

* podróż odbyta w październiku 2016

Inne posty z Meksyku:

Dodaj komentarz