Krótki pobyt w Sofii (Bułgaria)

Sobór św. Aleksandra Newskiego

Do Sofii pojechałam na 3 dni i – tak jak się spodziewałam – było to za dużo czasu, żeby zwiedzić tylko to miasto przy moim tempie zwiedzania i braku zainteresowania zawartością muzeów. 😉 Przy okazji zahaczyłam więc o Siedem Jezior Rilskich, a potem o Wodospad Boyana.

Samą Sofię zwiedziłam w jeden dzień – przeszłam ją wzdłuż i wszerz, oglądając piękną architekturę, w tym stare cerkwie pochowane wśród bardziej nowoczesnych budynków. Ale tak naprawdę nie było tam aż tak wiele do zobaczenia i to był też powód, dla którego nie potrzebowałam więcej czasu.

Cerkiew św. Jerzego w Sofii

Cerkiew św. Jerzego

Najbardziej podobał mi się Sobór św. Aleksandra Newskiego wybudowany na początku XX wieku, do którego wracałam jeszcze kilka razy jak akurat byłam w pobliżu lub miałam czas i nie wiedziałam, jak go wykorzystać. Cerkiew ta jest ogromna i świetnie się prezentuje. Ostatniego dnia po prostu siadłam sobie na krawężniku i podziwiałam (ławek zbyt wiele tam nie było).

Sobór św. Aleksandra Newskiego

Odniosłam wrażenie, że w Bułgarii łączą się dwa światy – ten ładny i starodawny, oraz taki prosty i kanciasty, pochodzący z czasów komuny. Czasem można było je zobaczyć w tym samym czasie, współgrające ze sobą na jednym obrazku. Sofia była dość specyficzna, tutaj oglądało się nie tylko zabytki, ale całą kulturę i środowisko, w którym żyją ludzie.

Pałac Kultury w Sofii

Miasto jest czyste, chociaż sporo tam przewinęło się bezdomnych, a przynajmniej ludzi mało zadbanych – czasem miałam wątpliwości czy nie patrzę po prostu na staruszka, który ma gdzie mieszkać, ale o siebie nie dba i jest przypalony słońcem, bo w końcu taki mamy tutaj klimat. 😉

Pierwszego dnia trafiłam na upały dochodzące do 30 stopni, a w betonowym mieście taka temperatura jest bardzo odczuwalna. Nic więc dziwnego, że ostatniego dnia uciekłam do lasu zobaczyć wodospad. Faktycznie był to dobry wybór, bo z reguły byłam schowana w cieniu drzew i odczuwalna temperatura spadła o jakieś 10 stopni. Dało się więc bez problemu przeżyć, pomimo tego, że zrobiłam sobie wedrówkę z całkiem sporym pionem na krótkim odcinku. Początek był wymagający (jest zaznaczony na mapie Google i łatwo go znaleźć), ale potem połaziłam sobie po prostu w lesie, żeby trochę posiedzieć w naturze, odpocząć i nie stracić kondycji. 😉

Szlak na Wodospad Boyana

Co ciekawe, szlak, którym szłam, był oznaczone jako „trudny i niebezpieczny”! 😀 Z tym ostatnim to trochę przesadzili – niebiezpieczny to był duży drut kolczasty na początku szlaku, na który można było się nadziać, gdyby ktoś się potknął. Ale mało kto potyka się, o tak, na szlaku. 😉 Akurat obok znajdował się obiekt wojskowy i nie można było tam wchodzić ani latać dronem nad tym obszarem. Poza tym to faktycznie, trasa nie była płaska i znajdowało się na niej sporo kamieni, więc nie polecałabym nią iść osobom z ograniczeniami ruchowymi. Ale dało się nią przejść, jeśli potrafiło się chodzić po kamulcach i przejść nad niejednym powalonym drzewem. 😉

Z drugiej strony właśnie trasa była całkiem ciekawa, bo podłoże nie było jednolite, nie szło się szeroką autostradą dla pieszych, a ścieżka zmieniała się co jakiś czas. Czasem trzeba było złapać się poręczy, żeby się wspiąć, ale właśnie na szlaku można było znaleźć tego typu udogodnienia do wędrówki.

Przy wodospadzie siedziało troszkę osób, ale miejsca było sporo – można było po prostu siąść na kamieniach znajdujących się na różnej wysokości wodospadu. Z drugiej strony też nie odczułam, żeby był duży tłum. Szum wodospadu zagłuszał rozmowy, więc nie było bardzo głośno.

Wodospad Boyana

I w tym miejscu można było się już zatrzymać, lub wdrapać jeszcze wyżej i pokręcić po okolicy tak jak ja zrobiłam. Trochę wyżej znajdowało się źródełko, w którym można było zaopatrzyć się w wodę pitną i bardzo mi się to przydało. Na szczęście takie miejsca zaznaczone są na Stravie (tym razem też i na Google), chociaż czasem nie są łatwe do znalezienia. Z góry miałam też widok na miasto.

Teatr Narodowy w Sofii

Na sam koniec zaszłam jeszcze do bardzo starej Cerkwi Bojańskiej (z XIII w). Możliwe, że po prostu nie potrafię docenić takich miejsc, bo nie zrobiła na mnie zbyt dużego wrażenia – był to jeden nieduży budynek z całkiem dobrze zachowanymi freskami. Jednak malarstwo z tamtego czasu nie przemawia do mnie. Do tego wejście do tej cerkwi było jakieś dziwne, bo chyba wpuszczają tylko co jakiś czas małą grupę ludzi. Szczerze mówiąc, nie jestem pewna, bo nikt nic nie mówił, nie było nigdzie żadnych informacji i chyba przypadkiem wbiłam się tam z grupą z przewodnikiem (który też za dużo nie powiedział :P).

Ta notka w sumie nie jest zbyt długa, ale mam wrażenie, że niewiele można powiedzieć o tym miejscu. 😛 Miasto nie oferuje ogromnej ilości atrakcji, a szlak nie jest szczególny – po prostu spełniły swój cel i zaspokoiły moje potrzeby na chwilę obecną. I tyle. 😉

Nisia

Szukasz inspiracji na kolejną podróż? Chcesz poczytać o konkretnym miejscu? Zajrzyj tutaj.

Posty, które mogą Ciebie zainteresować:

Dodaj komentarz