Pierwsze wrażenie, jakie zrobiła na mnie Cordoba było bardzo pozytywne – jest to dla mnie miasto pachnące pomarańczami i białymi kwiatami, których nazwać nie potrafię. Jest dość czysto i przyjemnie. Chociaż spora część miasta wygląda bardzo nowocześnie, to jest ono całkiem ładne i klimatyczne.
Oczywiście można tu znaleźć całą masę małych uroczych uliczek, z których najmniejsza ma 74 cm. 😉 Zadziwiające jest to, że samochody pchają się wszędzie i to nie tylko te osobowe, ale i ciężarowe. Jedna taka mała uliczka znajdowała się niedaleko naszego hostelu i był na niej taki ruch (jednostronny of course) jakby była główną ulicą, niesamowite wręcz. Zdarzało się, że samochód dostawczy próbował przecisnąć się i od ściany dzieliło go dosłownie kilka centymetrów… A ja narzekam czasem, że w Polsce na drodze ciasno. 😉 Kiedyś wydawało mi się, że w Anglii jest mało miejsca, ale po Hiszpanii to już chyba nic mnie nie zdziwi. 😉
Zatrzymałyśmy się w hostelu Funky Cordoba, gdzie przywitał nas miły recepcjonista. Podarował nam mapę, na której pozaznaczał kilka miejsc i udzielił informacji co warto kiedy zwiedzić (chociażby ze względu na darmowe wejście o konkretnych godzinach). Pokój nie należał do najlepszych (zwłaszcza łazienka), miał przedwieczny sejf, chyba tak stary jak to miasto 😉 – obawiałam się z niego skorzystać, bo gdyby się zaciął to juz nic się z niego nie wydostanie, nigdy (!)… Przed oczami miałam siebie zalewającą się łzami, bo mój kochany aparat został w środku, a mój kod nie działa! Ba, aparat to nic, ważniejsze były zdjęcia z karty SD, których już nigdy bym nie odzyskała! 😉
Kolejną rzeczą, która wzbudziła moje obawy w hostelu było łóżko, na którym spałam, bo wyglądało jakby mogło się za jakiś czas zawalić. Obawiałam się nieco, że wyląduje na znajomej, która spała pode mną. Ale nic nie mówiłam, bo nie bardzo było innego miejsca, gdzie mogłabym się położyć, a nie chciałam jej martwić (sorry, Ania! 😛 ) – wierzyłam, że jestem wystarczająco szczupła, żeby łóżko mogło wytrzymać ze mną te 2 noce i żebym nie miała Ani na sumieniu. 😛
Ale tak to jest, kiedy wybiera się hostele według ceny jaką oferują (no i lokalizacji), jakość idzie w parze z ceną, trzeba o tym pamiętać 😉 (chyba już o tym pisałam). To były raptem 2 noce, tu się tylko śpi, więc nic wielkiego się nie stanie jak człowiek położy się na wąskim łóżku wraz z torebką i aparatem, co by go nie okradli… Czy to już jest paranoja..?!? 😛 Trochę jestem przewrażliwiona chyba na tym punkcie – w końcu przypuszczam, że ludzie którzy dużo podróżują, rzadko kiedy okradają innych podróżników, zwłaszcza jeśli śpią w tym samym pokoju i padłoby na nich oskarżenie. Poza tym podróże kształcą, uczą i otwierają oczy. Podróżnicy (z reguły) są inteligentni, bardziej tolerancyjni (czego to oni w życiu nie widzieli 😉 ) i szanują innych… Po co to więc? Chyba przyzwyczajenia robią swoje, ciężko jest się ich oduczyć, kiedy mama powtarzała, żeby pilnować portfelika na szyi jak miało się te 10 czy 12 lat, żeby nie zgubić pieniędzy ani kluczy. 😉 😀 Niektóre rzeczy zostają w głowie i siedzą w najciemniejszych zakamarkach umysłu, do których sięga tylko podświadomość.
Recepcjonista przypomniał nam, że do meczetu-katedry wpuszczają za darmo od 8:30 do 9:30 (normalnie ok 8€), udałyśmy się więc tam z samego rana, bez śniadania nawet (duże poświęcenie w moim przypadku! 😉 ).
Meczet był spory i piękny, w pewnym momencie został on przebudowany na katedrę, zawierał więc elementy zarówno islamu jak i katolicyzmu. W środku panował półmrok, ściany zdobiły arabskie wzorki, a w innych miejscach chrześcijańskie obrazy i figury. Wrażenie niesamowite!
I jeszcze kilka zdjęć:
Nisia
Szukasz inspiracji na kolejną podróż? Chcesz poczytać o konkretnym miejscu? Zajrzyj tutaj.
Posty, które mogą Ciebie zainteresować:
Ha, nadrobiłem w końcu notki. 🙂 Skąd wiesz, że uliczka miała akurat 74cm? 😀
Tak twierdzili w przewodniku, który miały znajome ;p
Ja naprawdę byłem przekonany, że ty to linijką mierzyłaś. Powaga. xD
Tak się składa, że nie wożę ze sobą linijki jak wybieram się w podroż :p właściwie to nawet nie posiadam żadnej :p
Mogę pożyczyć. Wciąż mam jedną z czasów szkolnych. 😀
Chyba jednak podziękuję ;p