Ruiny w Palenque znajdują się w samym sercu dzikiej dżungli, która pochłania czerniejące w tym klimacie budynki i wdziera się do miasta. Ale pomimo tego panuje tu cisza i spokój, zmącone jedynie odgłosami natury – dziwnymi pieśniami ptaków czy szumem wodospadu.
Wymarłe miasto
Palenque było jednym z najważniejszych miast Majów pierwszego wieku naszej ery, dawniej znane pod nazwą Lakamha’ (co znaczyło „miejsce wielkich wód”). Najprawdopodobniej Palenque istniało już w 100 r p.n.e., kiedy było tylko małą wioską rolniczą.
Duża część miasta nie została jeszcze odkryta – ciężko jest rozpoznać budynki, jak zostaną obrośnięte drzewami i mchem – z dala mogą wyglądać jak niewielkie wzgórza. Proces „wykopywania” budowli jest długotrwały, ponieważ trzeba uważać na zniszczone przez czas struktury i nie zniszczyć ich jeszcze bardziej.
Dość znanym i charakterystycznym budynkiem w Palenque jest Świątynia Inskrypcji, która została zrekonstruowana w czasach nowożytnych. To tutaj pochowany został Pakal Wielki (K’inich Janaab’ Pakal) – władca ówczesnego państwa-miast Majów, który żył w I w.n.e i sprawował władzę przez 68 lat (objął tron w wieku 12 lat).
Pakal dość mocno rozbudował miasto, wybudował wiele świątyń i powiększył istniejący już Pałac Palenque, który był nie tylko rezydencją rodziny rządzącej, odbywały się tu także różne ceremonie i festiwale.
Pomimo iż pierwsi archelodzy trafili tu już w XVIII w., to grobowiec Pakala został odkryty dopiero w 1952 roku.
Wśród stojących jeszcze ścian pałacu można swobodnie błądzić, szukając spokojnego zakątka, albo przejść niedługim korytarzem, do którego trzeba zejść w dół po schodkach.
W strefie archeologicznej znajdują się liczne świątycznie, ale także grobowiec nieznanej kobiety, którą nazwano Czerwoną Królową. Nazwa pochodzi od cynobru – minerału o czerwonym kolorze – którym pokryte było ciało, dary oraz grobowiec. Sarkofag zawiera dużą ilość narzędzi, jadeitu oraz pereł, a sama kobieta miała na twarzy jadeitową maskę oraz ubrana była w wartościowe ozdoby, co świadczy o tym, że była ważną osobą.
Dżungla
Pośrod ruin jest naprawdę gorąco, bo nie dość, że w Meksyku w październiku bywa ponad 30 stopni, to jeszcze słońce odbija się od kamieni i praży jeszce mocniej. Na miejscu było bardzo mało ludzi (przynajmniej w środku dnia), więc chillout totalny – jak widać na załączonym zdjęciu. 😉
Można jednak schować się do dżungli i tam pobłądzić jakiś czas w cieniu drzew. Na szlaku znajdują się nieduże ruiny, wodospad i niski mostek wiszący – frajda była nim przechodzić. 🙂
Idąc ścieżką, prawie przedzierasz się przez rośliny, chciwie wyciągające w Twoją stronę zielone liście. Ich mnogość i chęć zawładnięcia każdym kawałkiem przestrzeni jest zdumiewająca. Miłośnicy dziewiczej przyrody poczują się tu bardzo dobrze.
Wspominałam już wcześniej o gigantycznych osach na dworcu autobusowym, które były zwiastunem, że jesteśmy w prawdziwej dżungli, gdzie to właśnie natura rządzi i ustala prawa. Jak wyjedziemy z miasta w teren, poczucie maluczkości wzrasta jeszcze bardziej.
Tu dżungla jest drapieżna, a do tego mokra i obślizgła – nie to co na Jukatanie, gdzie woda zbierała sie w cenotach, a klimat był bardziej suchy i przyjazny. Tutaj wszystko było wilgotne – drzewa, skały, trawa. Zarówno ruiny jak i miasto Palenque nie były zbyt zurbanizowane – wszystko sprawiało wrażenie dzikiego, obcego i niedostępnego.
Ale mimo tego ta obślizgła dżungla nie budziła we mnie strachu, którego mogłabym się na początku spodziewać. Może dlatego, że nie stanęłam twarzą w twarz z niebezpieczeństwem. Nie spotkałam żadnego dzikiego zwierza, a naokoło roztaczała swe ramiona piękna i intrygująca przyroda pełna niespodzianek.
Dżungla ta nie wywoływała strachu, ale zdecydowanie budziła we mnie respekt do swej potęgi.
Jak tu dojechać?
Palenque znajduje się w stanie Chiapas położonym w głębi Meksyku. Można tu dojechać z różnych miejsc autobusem ADO: z San Cristobal de las Casas, Villahermosa, czy z dalszych części kraju jak Merida (Jukatan) albo Oaxaca (Oaxaca) – podróż z tych ostatnich zajmie kilka dobrych godzin, ale autokary są dość komfortowe, siedzenia się rozkładają, więc można przespać sie w nich w nocy, jeśli nie macie problemów ze spaniem w komunikacji miejskiej.
Do samych ruin można dojechać z miasta Palenque – jest bardzo dużo przewoźników oferujących przejazd – więcej o tym pisałam przy okazji Misol-ha -nie trzeba więc martwić się o kupowanie wycieczki z wyprzedzeniem, wystarczy wyjść na ulicę i się rozejrzeć. Całkiem możliwe, że to przewoźnik znajdzie Ciebie zanim Ty znajdziesz jego – zaczepiają wszystkich białych turystów, których podczas mojego wyjazdu nie było za dużo. 😉 Ceny były bardzo podobne w różnych miejscach, więc o to też nie ma się co martwić.
Będąc w Palenque, warto też wybrać się do wspomnianego wcześniej wodospadu Misol-ha oraz kaskad Agua Azul. Znajdują sie dość blisko, a są przecudowne, chociaż wodospad Misol-ha najpoteżniejszy jest po deszczach, za to Agua Azul najładniejsze, jeśli za dużo nie pada – w innym wypadku śliczny błękitny kolor wody, z której slynie to miejsce, zmienia się w brąz zdecydowanie nie robiący już takiego wrażenia. Wychodzi więc na to, że deszcze jednemu miejscu zabierają urok, a drugiemu dodają.
Koszty wyjazdu do Meksyku i praktyczne informacje znajdziesz tutaj.
Nisia
Szukasz inspiracji na kolejną podróż? Tutaj znajdziesz link do mapy z zaznaczonymi miejscami, w których byłam, i linkami do notek.
Posty, które mogą Ciebie zainteresować:
Pięknie, do tego cisza i dżungla. Za kilka lat odwiedzę to miejsce :).
Jesli lubisz ciszę w dżungli to polecam Uxmal na Jukatanie. Tam było jeszcze spokojniej 🙂
Lubię przebywać z ludźmi, ale czasami potrzebna mi chwila – czasami dłuższa, żeby spojrzeć na wszystko z innej perspektywy. W dżungli jeszcze nie byłem, ale czuję że odwiedzenie takiego miejsca pozwoli mi odpocząć i nabrać dystansu. Będzie trzeba zrobić objazdówkę po dżunglach :).
To Meksyk swietnie sie do tego nadaje 🙂
Tam bym sobie pobiegał… jakby temperatura spadła do góra 20 stopni 😛